tag:blogger.com,1999:blog-7035684303869486232024-02-15T07:52:10.057+01:00Całe moje życie to starania, by uciec przed banałem istnienia.Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.comBlogger95125tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-58457474236868262672019-11-12T17:40:00.000+01:002019-11-12T17:40:15.251+01:00Co to będzie?<div style="text-align: center;">
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie... co to będzie, co to będzie? </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Uz8v0hJQLxk/Xcrf1l--7nI/AAAAAAAADaU/_FNlRyA-hsodgFeCys7ryl7Sxei138cKACLcBGAsYHQ/s1600/DSC_5059.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-Uz8v0hJQLxk/Xcrf1l--7nI/AAAAAAAADaU/_FNlRyA-hsodgFeCys7ryl7Sxei138cKACLcBGAsYHQ/s640/DSC_5059.JPG" width="640" /></a></div>
<br />Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.comPolska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-56773749015129038302019-05-05T12:11:00.001+02:002019-05-05T12:12:36.850+02:00Przygoda (czyli ja) w Hiszpanii, cz.3<div style="text-align: justify;">
Niebawem. Co właściwie znaczy <i>niebawem</i>? Dla każdego z Was pewnie coś innego. Dla jednych może to być tydzień, dla innych miesiąc, dla pozostałych pół roku (oczywiście patrząc w przyszłość; bo przecież do przyszłości się to słowo odnosi). Nie ma jednej, jasnej odpowiedzi na to pytanie, bo przecież ilu ludzi, tyle opinii.<br />
<br />
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Niebawem... (powtarzam sobie w głowie):</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Niebawem</i> skończy się ta gehenna.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Niebawem</i> wstanę, spojrzę ostatni raz na to miejsce i zacznę żyć tak, jak ja chcę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Niebawem</i> stąd ucieknę i będę biec, dopóki nie znajdę się tam, gdzie będę pasować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zastanawiacie się pewnie, dlaczego akurat teraz naszło mnie na rozważanie tej kwestii, kwestii <i>niebawem</i>. Otóż w ostatnim wpisie (<a href="https://fall-fromgrace.blogspot.com/2019/04/przygoda-czyli-ja-w-hiszpanii-cz-2.html" target="_blank">tym, o tu</a>) zaznaczyłam, że część trzecia mojej przygody w Hiszpanii pojawi się już <i>niebawem, </i>jednak to moje "niebawem" trwa już dosyć długo i powoli zaczyna przekraczać niebezpieczną granicę zwaną <i>kiedyśtamnapiszetenwpis. </i>Nazwa skomplikowana i odstraszająca, ma to jednak swoją zaletę: zbliżając się do tej granicy jest się tak bardzo przerażonym (porównywalnie do wypowiadania imienia Sam-Wiesz-Kogo), że w końcu czujesz, że nie możesz już dłużej zwlekać, musisz zacząć pisać. Ja już swoją granicę lekko naciągnęłam, dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak wyciągnąć z kieszeni wahadełko i wprowadzić Was po raz kolejny w mój świat, pozwolić Wam zatopić się w moje wspomnienia i przemyślenia dotyczące Hiszpanii. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak więc: 3... (robisz się śpiący) 2... (twoje powieki zaczynają opadać) 1... (przenosisz się do słonecznej Hiszpanii)....<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>SAGUNTO</b><br />
<b><br /></b></div>
... a konkretnie do Sagunto, niewielkiego miasta położonego na wschodzie Hiszpanii. Sagunto było jednym z pierwszych miejsc, jakie mieliśmy okazję zwiedzić, ze względu na jego bliskość w stosunku do naszego Puerto de Sagunto, w którym się zatrzymaliśmy. Właściwie powołując się na nazwę można by uznać, że Puerto jest tylko jedną z dzielnic Sagunto, jednak nie mam pewności, czy tak jest w istocie, bo oba miasta dzieli jednak kilkanaście kilometrów. Pokusiliśmy się na wycieczkę do Sagunto już drugiego dnia naszego pobytu w Hiszpanii, bo zgodnie uznaliśmy, że po długiej podróży najpierw samochodem, a potem samolotem, przyda nam się dzień na zaaklimatyzowanie się, zwiedzenie okolicy i przewietrzenie się. I, co by nie mówić, była to naprawdę dobra decyzja, bo a) pogoda tego dnia była rewelacyjna, b) Sagunto sprawdziło się wyśmienicie jako wprowadzenie do hiszpańskiej kultury i obyczajów, c) trochę ruchu na świeżym powietrzu dobrze nam zrobiło. Ale od początku...<br />
<br />
Tuż po zaparkowaniu samochodu, ruszyliśmy na podbój miasta. I to w wielkim stylu, bo po przejściu dosłownie kilku kroków... o mało co nie wywinęłam orła na jednym z hiszpańskich chodników. Zaliczyć glebę w Hiszpanii, to dopiero byłoby coś! Na szczęście w odpowiednim momencie odzyskałam równowagę, nie mogłam tylko opanować napadu śmiechu, który towarzyszył mi już do końca naszej wyprawy, bo przecież w Hiszpanii coś takiego jak przygnębienie i zły humor nie istnieją.<br />
Naszym celem od początku były ruiny zamku, położone na niezwykle malowniczym wzgórzu, jednak zamiast pójść na łatwiznę i użyć GPSa, który doprowadziłby nas najprostszą drogą do zamku, postanowiliśmy się zgubić. Tak, zwyczajnie się zgubić i polegać tylko na naszej intuicji. Jak się później okazało, wyszło nam to na dobre, bo, pomimo kilku nadłożonych kilometrów, mogliśmy rozkoszować się miastem, poznając je od podszewki, zaglądając do najbardziej ciasnych uliczek, rozmawiając z tubylcami i poznając specyfikę życia Hiszpanów.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-3HR4c6fmG0Q/XM2_L2EGgmI/AAAAAAAADGE/mguYiv5xke05jnudDuoufyR4fh4RDuKtwCLcBGAs/s1600/DSC_0074.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-3HR4c6fmG0Q/XM2_L2EGgmI/AAAAAAAADGE/mguYiv5xke05jnudDuoufyR4fh4RDuKtwCLcBGAs/s640/DSC_0074.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-gP4IWW_3m0c/XM2_S0Q4gPI/AAAAAAAADGM/b_9jz_t-lywrfH5z_9w6Jusao4QcUThpQCLcBGAs/s1600/DSC_0071.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-gP4IWW_3m0c/XM2_S0Q4gPI/AAAAAAAADGM/b_9jz_t-lywrfH5z_9w6Jusao4QcUThpQCLcBGAs/s640/DSC_0071.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Sagunto zaskoczyło nas bogactwem malowideł, rzeźbień i sztuki przeróżnego rodzaju. Całe miasto obfitowało w takie smaczki, jak na przykład skrzynka na listy w iście marokańskim stylu:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-xXTW-t9Vu2w/XM2-8nB501I/AAAAAAAADGA/CGsuFMXt9WUL24LkP33HBUiuhmc-MS9JQCLcBGAs/s1600/DSC_0040.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://4.bp.blogspot.com/-xXTW-t9Vu2w/XM2-8nB501I/AAAAAAAADGA/CGsuFMXt9WUL24LkP33HBUiuhmc-MS9JQCLcBGAs/s640/DSC_0040.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Jednak jedną z pierwszych rzeczy, którym nie mogłam się oprzeć, były kolorowe schody- takiej zabawy formą w Polsce najbardziej mi brakuje:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Z863JjFH0Hw/XM3HAdaYslI/AAAAAAAADH4/Q1x5tpteq8YoczHyTGNUPdDj9yF3ZEGpgCLcBGAs/s1600/IMG_3503.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-Z863JjFH0Hw/XM3HAdaYslI/AAAAAAAADH4/Q1x5tpteq8YoczHyTGNUPdDj9yF3ZEGpgCLcBGAs/s640/IMG_3503.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-nVy0XdcNN_M/XM3HQy7hrfI/AAAAAAAADIE/q0yYu99SfAY6x5t4n-hCGWxPbOnvvBGygCLcBGAs/s1600/IMG_3501.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1068" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-nVy0XdcNN_M/XM3HQy7hrfI/AAAAAAAADIE/q0yYu99SfAY6x5t4n-hCGWxPbOnvvBGygCLcBGAs/s640/IMG_3501.jpg" width="426" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="text-align: justify;">Oczywiście obfotografowałam je z każdej możliwej strony, żartując przy tym, że nocami najpewniej pomykają nimi zaczarowane jednorożce i przynoszą skarb każdej osobie, której uda się je ujrzeć (cóż, moje wewnętrzne dziecko było tak rozochocone, że nie dało się go tak skutecznie tłumić jak na co dzień w Polsce).</span></div>
<br />
Idąc dalej, natrafiliśmy na bardzo sympatyczną Panią, która sama z siebie postanowiła wytłumaczyć nam, jak dotrzeć na zamek. Zaskoczenie było tym większe, bo w naszym rodzimym kraju nigdy nie spotkałam się z takim poziomem uprzejmości- u nas zazwyczaj nikt nie zwraca na siebie uwagi mijając się na ulicy, a tam przechodząca Pani zupełnie bez potrzeby zaczepiła nas i uraczyła radą. Bardzo to było miłe i obudziło we mnie taką wewnętrzną nadzieję i potrzebę kontaktu z "obcą cywilizacją". Tak więc po jakże istotnej informacji, że na zamek to w prawo, a nie w lewo, poruszaliśmy się już bardziej świadomie, nie przestając jednak odkrywać coraz to nowych i piękniejszych miejsc, o których może łatwiej będzie mi opowiadać zdjęciami.<br />
<br />
Kilka stopni porośniętych jakąś bliżej nieokreśloną roślinką obudziło we mnie abstrakcyjnego twórcę i miłośnika asymetrii:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-U5Xji9OjaVI/XM3ADdibtgI/AAAAAAAADGY/zA5g55pLwIAWupeQBLcBQLJWZq1C3sE8gCLcBGAs/s1600/DSC_0052.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-U5Xji9OjaVI/XM3ADdibtgI/AAAAAAAADGY/zA5g55pLwIAWupeQBLcBQLJWZq1C3sE8gCLcBGAs/s640/DSC_0052.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Panorama miasta przypominała bardziej jakąś północnoafrykańską miejscowość, ze względu na rozgrzane dachy i niskie budynki:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-eVukapB9xwQ/XM3HDEU8M3I/AAAAAAAADH8/O-FbQEoy4P0CIJWx7ajm8Tzu4F_7f3SYQCLcBGAs/s1600/IMG_3512.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-eVukapB9xwQ/XM3HDEU8M3I/AAAAAAAADH8/O-FbQEoy4P0CIJWx7ajm8Tzu4F_7f3SYQCLcBGAs/s640/IMG_3512.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Nie zabrakło też wyznań miłosnych "ulicznych artystów" (nadal wygląda to lepiej niż <b>Dżesika, kocham cię </b>albo<b> HWDP</b>):<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-HtDRuV_x-TI/XM3JF8qmmyI/AAAAAAAADIU/C8lhYf7VudE6QP7dPfy7mefeR4HD8qywgCLcBGAs/s1600/IMG_3514.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-HtDRuV_x-TI/XM3JF8qmmyI/AAAAAAAADIU/C8lhYf7VudE6QP7dPfy7mefeR4HD8qywgCLcBGAs/s640/IMG_3514.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Mimo poruszania się "na czuja" tylko raz trafiliśmy w ślepy zaułek, jednak było warto. Oto, co tam odkryliśmy:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-UspLb32DIQ0/XM3B2YMoNYI/AAAAAAAADG0/UxQ2Cocta2UHR2gwpDGCjf7gexqfKzDUwCLcBGAs/s1600/DSC_0095.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/-UspLb32DIQ0/XM3B2YMoNYI/AAAAAAAADG0/UxQ2Cocta2UHR2gwpDGCjf7gexqfKzDUwCLcBGAs/s640/DSC_0095.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
Balkon wcale nie musi być nudny</div>
<br />
Nie mówiłam Wam jeszcze, ale jako kocia matka przyciągam do siebie całe hordy krwiożerczych drapieżników (tzn. kotów) i gdziekolwiek nie pójdę, muszę na jakiegoś trafić (a w Hiszpanii udało mi się to kilkukrotnie i za każdym razem cieszyło tak samo). Na poniższym zdjęciu kotek z lekką niepełnosprawnością (przypuszczam, że był ślepy na jedno oko), jednak i w jego przypadku ciekawska kocia natura zwyciężyła i dała o sobie znać, bo jak tylko nacisnęłam spust migawki, kotek zaczął szukać źródła dźwięku i pochylił się, a ja w tym czasie mogłam uwiecznić go na zdjęciu tak, jakby faktycznie pozował.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-EFBci27aJ7Q/XM3C0-LGgsI/AAAAAAAADHA/cTwRUBSHeu0TnhIaeGoTMPjV8HNe0VrdACLcBGAs/s1600/DSC_0105.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-EFBci27aJ7Q/XM3C0-LGgsI/AAAAAAAADHA/cTwRUBSHeu0TnhIaeGoTMPjV8HNe0VrdACLcBGAs/s640/DSC_0105.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Im dalej w las... to znaczy im bliżej zamku, tym robiło się bardziej "grecko".<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-5Ombr9ohRnQ/XM3KUL4tgdI/AAAAAAAADIw/DPOk4YgOxSUHl_sLy7oXJOv2b8Ee-adAwCLcBGAs/s1600/IMG_3524.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-5Ombr9ohRnQ/XM3KUL4tgdI/AAAAAAAADIw/DPOk4YgOxSUHl_sLy7oXJOv2b8Ee-adAwCLcBGAs/s640/IMG_3524.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-1mpxnYf7RcM/XM3Kcv6xeDI/AAAAAAAADI0/cVQK60g7kEc7zUzCT_leTyOgJPchui3JQCLcBGAs/s1600/IMG_3526.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-1mpxnYf7RcM/XM3Kcv6xeDI/AAAAAAAADI0/cVQK60g7kEc7zUzCT_leTyOgJPchui3JQCLcBGAs/s640/IMG_3526.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Natrafiliśmy nawet na malutkie muzeum poświęcone Grecji- dlaczego tam było nie wiemy, ale jako że wstęp był darmowy (jak za darmo to biere!) to postanowiliśmy i tam zawitać. Mnie oczywiście najbardziej spodobały się starożytne greckie stroje (żartowałam, że w jednej z sukien mogłabym nawet pójść do ołtarza):<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-A5WB5d6Gl7M/XM3DQollsHI/AAAAAAAADHI/dYY9UmyKuT07hVcbr716zzFvFBJymx1oACLcBGAs/s1600/DSC_0110.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://4.bp.blogspot.com/-A5WB5d6Gl7M/XM3DQollsHI/AAAAAAAADHI/dYY9UmyKuT07hVcbr716zzFvFBJymx1oACLcBGAs/s640/DSC_0110.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
A teraz hit:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-ggIAjXH_cI8/XM3JnJag2jI/AAAAAAAADIg/XdGPITlROY4Ua2Ob1IOVi87EVKAJ5ehxACLcBGAs/s1600/IMG_3520.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-ggIAjXH_cI8/XM3JnJag2jI/AAAAAAAADIg/XdGPITlROY4Ua2Ob1IOVi87EVKAJ5ehxACLcBGAs/s640/IMG_3520.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Nie, nie cytryny...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-iiMZ03z6BOc/XM3BPi_ONLI/AAAAAAAADGk/mmnjhipeSccPgF2iN_TlMihsjxp8zAbJACLcBGAs/s1600/DSC_0083.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-iiMZ03z6BOc/XM3BPi_ONLI/AAAAAAAADGk/mmnjhipeSccPgF2iN_TlMihsjxp8zAbJACLcBGAs/s640/DSC_0083.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
...ani też granaty...<br />
<br />
...ale zdjęcie, które ukazuje sposób, w jaki parkują Hiszpanie:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-K1cs_Xm74vA/XM3BO5hKO3I/AAAAAAAADGg/yulme_cgsygnJhhQZdeoeb9zE6lx6kxbACLcBGAs/s1600/DSC_0089.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/-K1cs_Xm74vA/XM3BO5hKO3I/AAAAAAAADGg/yulme_cgsygnJhhQZdeoeb9zE6lx6kxbACLcBGAs/s640/DSC_0089.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Tak, oczy Was nie mylą, to jest jak najbardziej możliwe. Hiszpanie posiedli chyba jakąś szczególną umiejętność parkowania na milimetry, bo będąc tam nie raz spotkałam się z samochodami zaparkowanymi w ten sposób, co jednak nie zawsze wychodziło im na dobre (i potem się dziwić, że prawie każde hiszpańskie auto znaczą zadrapania).<br />
<br />
Po wejściu na zamek... A nie, jeszcze po drodze spotkaliśmy kolejnego przedstawiciela rodziny kotowatych:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-EKfrsJTvc-U/XM3Nqa2lnpI/AAAAAAAADJM/afZrLlbV5KIwFyIMbIAQMBiRehEaIQgAACLcBGAs/s1600/DSC_0203.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-EKfrsJTvc-U/XM3Nqa2lnpI/AAAAAAAADJM/afZrLlbV5KIwFyIMbIAQMBiRehEaIQgAACLcBGAs/s640/DSC_0203.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Tak więc w końcu udało nam się dotrzeć do zamku i pierwsze, co ujrzeliśmy, to osławiony i przez wszystkich miejscowych wychwalany amfiteatr, który jednak nas... rozczarował. Dlaczego? Otóż okazało się, że starożytny amfiteatr to tak naprawdę... odnowiony amfiteatr. Liczyliśmy na ruiny z duszą, a zobaczyliśmy odrestaurowany i przystosowany do obecnych realiów gmach, który stracił swoją wyjątkowość. Byliśmy totalnie na nie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-_vUGuXtsQhY/XM3Diuz6GqI/AAAAAAAADHQ/Rgtipsoguec6RwSQhQGKyK0doQta1yiNACLcBGAs/s1600/DSC_0130.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-_vUGuXtsQhY/XM3Diuz6GqI/AAAAAAAADHQ/Rgtipsoguec6RwSQhQGKyK0doQta1yiNACLcBGAs/s640/DSC_0130.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Całe szczęście reszta zamku zaskoczyła nas pozytywnie. Zamek okazał się przepiękny i na tyle duży, że zwiedzenie każdego zakamarka zabrało nam sporo czasu, czas ten jednak był spożytkowany co do sekundy. Zobaczyliśmy wspaniałe ruiny, zrobiliśmy masę zdjęć, mogliśmy spojrzeć na Sagunto z wysoka, a co najważniejsze, rozgrzaliśmy nasze przyzwyczajone do niskich temperatur buźki i naładowaliśmy baterie, by móc całą tę energię wykorzystywać przez następne dni naszego urlopu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-rWNmHbPFxZ0/XM3PShUKhtI/AAAAAAAADJY/UWXRwxatzAcp3z0XfxIBncTMh5XoJ-1yQCLcBGAs/s1600/DSC_0187.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/-rWNmHbPFxZ0/XM3PShUKhtI/AAAAAAAADJY/UWXRwxatzAcp3z0XfxIBncTMh5XoJ-1yQCLcBGAs/s640/DSC_0187.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-_Sp2XX_wjec/XM3FKRXyhEI/AAAAAAAADHg/FLw2DrwnVwwdh1L69i19s-aA6APFp6KYACLcBGAs/s1600/DSC_0159.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://4.bp.blogspot.com/-_Sp2XX_wjec/XM3FKRXyhEI/AAAAAAAADHg/FLw2DrwnVwwdh1L69i19s-aA6APFp6KYACLcBGAs/s640/DSC_0159.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-0u4lX4J1W8k/XM3FSW8tHKI/AAAAAAAADHo/CEau2tO1zKg1Sk0SrPSa7PnLZnAxzxuZgCLcBGAs/s1600/DSC_0153.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-0u4lX4J1W8k/XM3FSW8tHKI/AAAAAAAADHo/CEau2tO1zKg1Sk0SrPSa7PnLZnAxzxuZgCLcBGAs/s640/DSC_0153.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-wXzO3oqN6WM/XM3E8pd0X_I/AAAAAAAADHc/aTte0xbghHEnTX--nc690vjcMgkZpLo5wCLcBGAs/s1600/DSC_0143.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-wXzO3oqN6WM/XM3E8pd0X_I/AAAAAAAADHc/aTte0xbghHEnTX--nc690vjcMgkZpLo5wCLcBGAs/s640/DSC_0143.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-_dR_wllEggE/XM3JbFD95LI/AAAAAAAADIc/dh24g8SK1H4sgb9icp8OBpI9Tg9bFNlvACLcBGAs/s1600/IMG_3549.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-_dR_wllEggE/XM3JbFD95LI/AAAAAAAADIc/dh24g8SK1H4sgb9icp8OBpI9Tg9bFNlvACLcBGAs/s640/IMG_3549.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>MIRADOR GARBI</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Energia w następnych dniach jak najbardziej się przydała, a wręcz okazała się niezbędna, bo postanowiliśmy skorzystać ze sprzyjających warunków pogodowych i odbyć wycieczkę w góry. No bo jak to, być w Hiszpanii i nie zdobyć żadnego szczytu? To byłoby kompletnie nie w naszym stylu. Zdecydowaliśmy się na pobliski rezerwat, na szczyt o bardzo wymownej nazwie Mirador Garbi, co w wolnym tłumaczeniu oznaczało punkt widokowy. Rzeczywiście, punkt widokowy zacny, biorąc pod uwagę, że to tylko nieco ponad 500 m. n.p.m.- jednak w sąsiedztwie morza ta wysokość nabiera zupełnie innego znaczenia. Nie sam szczyt okazał się jednak tak bardzo wyjątkowy, ale skały, z których był zbudowany- brunatne, piaskowe, ułożone jedna na drugiej, trochę przypominające nasze Góry Stołowe. Już w drodze na szczyt można było podziwiać tę wszechobecną "suchość"- wyschniętą roślinność, czerwony, rozgrzany piasek, pojawiające się co jakiś czas agawy i kaktusy i sterczące patyki. Oczywiście nie mogłam sobie odmówić przyjemności utrwalenia tego w postaci zdjęcia:<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-8KOSfIUAokA/XM3bljGXY_I/AAAAAAAADJk/1eQG4WtMa7wT4KSNIrPYfu5Awpy3v9fCACLcBGAs/s1600/dyptyk%2Bpustynia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1096" data-original-width="1600" height="438" src="https://3.bp.blogspot.com/-8KOSfIUAokA/XM3bljGXY_I/AAAAAAAADJk/1eQG4WtMa7wT4KSNIrPYfu5Awpy3v9fCACLcBGAs/s640/dyptyk%2Bpustynia.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Tak oto powstał całkiem zgrabny dyptyk, który podsunął mi pomysł na pewien projekt.<br />
<br />
Wracając jednak do naszego Mirador, to nie myślcie sobie, że otaczała go tylko pustynna roślinność, bo gdzieniegdzie pojawiały się też tak zwane (przez nas) mini- pomarańcze:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-sOlA9ta8SMI/XM3k6B3z88I/AAAAAAAADJ0/hwoY0811Ajgq_e-D2kBkoGfLXrp5uB2WQCEwYBhgL/s1600/DSC_0541.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-sOlA9ta8SMI/XM3k6B3z88I/AAAAAAAADJ0/hwoY0811Ajgq_e-D2kBkoGfLXrp5uB2WQCEwYBhgL/s640/DSC_0541.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-zFsUEWpvqwE/XM3k0w4MTTI/AAAAAAAADKA/xeKBSftkBn4zMfbfRdQKHkZMH9fxaF5DACEwYBhgL/s1600/DSC_0550.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-zFsUEWpvqwE/XM3k0w4MTTI/AAAAAAAADKA/xeKBSftkBn4zMfbfRdQKHkZMH9fxaF5DACEwYBhgL/s640/DSC_0550.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-DFWuvUmH2FE/XM3ocP7THbI/AAAAAAAADLE/cQ3zMWPkoAUu3VkEdvcyDNuzkGLFv7KNACLcBGAs/s1600/DSC_0560.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-DFWuvUmH2FE/XM3ocP7THbI/AAAAAAAADLE/cQ3zMWPkoAUu3VkEdvcyDNuzkGLFv7KNACLcBGAs/s640/DSC_0560.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
A w drodze powrotnej natknęliśmy się nawet na kwitnące drzewko, które gotowe było na przyjęcie wiosny:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-YuM9ydEQUjE/XM3k9ie3oaI/AAAAAAAADJ4/UbxvyMCyYSIdAnYCTDpuRoan4uLaZc4XwCLcBGAs/s1600/DSC_0569.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/-YuM9ydEQUjE/XM3k9ie3oaI/AAAAAAAADJ4/UbxvyMCyYSIdAnYCTDpuRoan4uLaZc4XwCLcBGAs/s640/DSC_0569.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
A teraz trochę o samym Mirador: jak to często bywa, główny punkt góry znajduje się w zupełnie innym miejscu niż teren wyznaczony dla turystów, tak więc żeby go odnaleźć, musieliśmy się wysilić i trochę pomyszkować. Natknęliśmy się przy tym na kilka ciekawych, opuszczonych budynków (w jednym z nich znaleźliśmy mały pokoik z dziecięcym łóżeczkiem w środku- uciekliśmy stamtąd zanim nasza wyobraźnia zaczęła pisać najgorsze scenariusze), inny przypominał trochę przystanek (na samym szczycie góry?). Nie byłabym oczywiście sobą, gdybym nie zabrała ze sobą jakiejś naturalnej pamiątki- w tym przypadku trafiło na przerośniętą szyszkę, o tę:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-P267hu27hmA/XM3oC3gSZiI/AAAAAAAADK8/9AyZhA_kL50vcmJ7lyFXt53j9ohuFflBACLcBGAs/s1600/DSC_0523.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-P267hu27hmA/XM3oC3gSZiI/AAAAAAAADK8/9AyZhA_kL50vcmJ7lyFXt53j9ohuFflBACLcBGAs/s640/DSC_0523.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
A tutaj wspomniane wcześniej opuszczone budynki, na postrach turystom:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-cRs5PwkmWa4/XM3lN2kINwI/AAAAAAAADKQ/suRNzvuxbm8XABb9Ej-hwL4uLL6eluH6gCLcBGAs/s1600/received_1208305756011190.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-cRs5PwkmWa4/XM3lN2kINwI/AAAAAAAADKQ/suRNzvuxbm8XABb9Ej-hwL4uLL6eluH6gCLcBGAs/s640/received_1208305756011190.jpeg" width="480" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/--lfzHGqhnz8/XM3mrrZljsI/AAAAAAAADKg/efz4l-ln76sshI0eqHMOTVP_XAG5VlW5wCLcBGAs/s1600/DSC_0574.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/--lfzHGqhnz8/XM3mrrZljsI/AAAAAAAADKg/efz4l-ln76sshI0eqHMOTVP_XAG5VlW5wCLcBGAs/s640/DSC_0574.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/--6P1lQCiru4/XM3niaN9a1I/AAAAAAAADKw/ogEcLHlmew8JKeT0Ca2-a0B4s_ZqZDRIgCLcBGAs/s1600/DSC_0578.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/--6P1lQCiru4/XM3niaN9a1I/AAAAAAAADKw/ogEcLHlmew8JKeT0Ca2-a0B4s_ZqZDRIgCLcBGAs/s640/DSC_0578.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Oprócz satysfakcji płynącej ze zdobycia szczytu, doświadczyłam też uczucia... zaraz, zaraz, jak to nazywają kołcze? A, już wiem- "wychodzenia ze strefy komfortu". Tak więc doświadczyłam tego właśnie uczucia wspinając się w miejsce najwyżej położone i (jak na moje standardy) dosyć strome. Bo, nie wiem, czy wiecie, ale jestem posiadaczką dość zaawansowanego lęku wysokości, z którym staram się regularnie walczyć. I tym razem mi się udało, oczywiście z drobną pomocą. Pomimo strachu duma rozpierała mnie ogromna i ze szczytu schodziłam z bananem na twarzy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/--SVl5Ogep0U/XM3lMaFjuQI/AAAAAAAADKM/DKayytKdhqUEoMirxpxoLSKCfJxPhZZKQCLcBGAs/s1600/received_2318719005052003.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/--SVl5Ogep0U/XM3lMaFjuQI/AAAAAAAADKM/DKayytKdhqUEoMirxpxoLSKCfJxPhZZKQCLcBGAs/s640/received_2318719005052003.jpeg" width="640" /></a></div>
<br />
Tym oto przyjemnym akcentem zakończę tę część mojej opowieści; planuję stworzyć jeszcze jedną, ostatnią część, będzie ona jednak najobszerniejsza, bo tym razem biorę pod lupę Walencję, w której działo się, oj działo! Miejmy nadzieję, że jeden wpis wystarczy mi na opisanie wszystkiego.<br />
<br />
Pozdrawiam i do zobaczenia,<br />
Grejs</div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com742-200 Częstochowa, Polska50.8118195 19.12030939999999650.651278999999995 18.797585899999998 50.97236 19.443032899999995tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-51927584461151567612019-04-13T13:03:00.000+02:002019-04-13T13:22:35.553+02:00Przygoda (czyli ja) w Hiszpanii cz. 2<div style="text-align: justify;">
<b>Cześć!</b><br />
Nie zwykłam zaczynać wpisu w ten sposób, bo zawsze uważałam, że tak zaczynają osoby, którym brakuje pomysłu na odpowiedni wstęp, ale jako że ostatnio łamię wszelkie zasady (także te swoje), tak dzisiaj poczułam chęć na takie właśnie lekkie i niezobowiązujące przywitanie (bo przecież kto mi zabroni?). Właściwie skoro to wpis o Hiszpanii, to powinnam zacząć słynnym <b>Hola!</b> (koniecznie z odwróconym wykrzyknikiem na początku wyrazu, którego jednak za Chiny nie mogę znaleźć na klawiaturze) i uśmiechnąć się od ucha do ucha, właśnie tak, jak robią to Hiszpanie, nawet w stosunku do zupełnie obcych im osób. My, Polacy, raczej nie zwykliśmy tego robić, więc kiedy tylko przekraczamy granicę Hiszpanii i słyszymy tego typu pozdrowienie z ust przechodniów, najpierw jesteśmy zaskoczeni (ej, czemu on się do mnie odezwał?), potem zaczynamy się do tego przyzwyczajać, a na końcu sami odczuwamy nieziemską frajdę z pozdrawiania nieznajomych na ulicy i radosnego machania do nich (odmachał mi, ale super!)- przynajmniej w moim przypadku tak właśnie było. Tak więc witam się dzisiaj z Wami iście po hiszpańsku (pewnie tego nie widzicie, ale uśmiecham się do Was przez ekran komputera) i zapraszam na drugą część wpisu o Hiszpanii.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>LOT SAMOLOTEM</b></div>
<div style="text-align: center;">
<blockquote class="tr_bq">
<span style="background-color: #e3dad8; color: #483c32; font-family: "georgia" , "utopia" , "palatino linotype" , "palatino" , serif; font-size: 15px;"><i>Kiedy tylko ulokowaliśmy się w samolocie, nastąpiła chwila zawahania. Nawet mimo tego, że miałam niesamowite wsparcie, to mój organizm zaczął się buntować: na dłonie wystąpił pot, serce zaczęło bić jak szalone, a mięśnie zostały postawione w stan najwyższej gotowości.</i></span></blockquote>
</div>
Tymi słowami zakończyłam ostatni wpis. Co było dalej? Śpieszę z odpowiedzią.<br />
<br />
Krótko mówiąc, tuż przed startem nastąpił wyrzut adrenaliny. Już teraz wiem, jak czują się ludzie w chwilach zagrożenia, bo ja wtedy czułam się tak samo. Pomimo tego, że byłam przekonana, że nic złego stać się nie może, to mój organizm poczuł się nieswojo. I wcale mu się nie dziwię, robiąc coś po raz pierwszy, zawsze odczuwa się pewien dyskomfort. Jeśli już o dyskomforcie mowa, to jest to słowo, które idealnie określa moment startu samolotu. Nagłe przyspieszenie na pasie startowym i potem szybkie unoszenie się w powietrze może spowodować niemałe spustoszenie w naszym żołądku (więc jeśli macie wrażliwe żołądki, to przed startem lepiej nie jedzcie za dużo). Ja chciałam doświadczyć każdej najmniejszej chwili z tego lotu, więc nie pozwoliłam sobie na zamknięcie oczu czy ułożeniu głowy na zagłówku, choć teraz już wiem, że jest to dobry sposób na uniknięcie mdłości i uczucia "luźnej głowy" (polecam). Gdy tylko samolot ustabilizował swoją pozycję poczułam ulgę, jednak adrenalina nadal krążyła sobie swobodnie w moich żyłach. Każdy ruch, każdy skręt, każda prośba pilota o zapięcie pasów były dla mojego organizmu sygnałem, że coś się dzieje i pretekstem, by znów zacząć panikować. Po jakimś czasie wszystko jednak ustąpiło, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, głównie dzięki widokowi, jaki ujrzałam z okna samolotu. Jak już wcześniej wspomniałam, wylatywaliśmy z Poznania, gdzie pogoda była naprawdę niewdzięczna: było pochmurno, wietrznie i deszczowo. Jednak gdy tylko samolot uniósł na tyle, by przedrzeć się przez warstwę chmur, oczom naszym ukazały się takie oto wspaniałości:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-BMoEOpiZF4g/XLDQn-xQCRI/AAAAAAAAC9g/Hy2N8icny7keZ6Ms9DZU8GtvnG9d8r-YQCLcBGAs/s1600/20190213_130508.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-BMoEOpiZF4g/XLDQn-xQCRI/AAAAAAAAC9g/Hy2N8icny7keZ6Ms9DZU8GtvnG9d8r-YQCLcBGAs/s640/20190213_130508.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-VEpcW8ahLq4/XLDRFRBpXCI/AAAAAAAAC9o/FR4ja-SpRNgdWp3KiaLIIupPIEa0ZyWMwCLcBGAs/s1600/20190213_135355.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-VEpcW8ahLq4/XLDRFRBpXCI/AAAAAAAAC9o/FR4ja-SpRNgdWp3KiaLIIupPIEa0ZyWMwCLcBGAs/s640/20190213_135355.jpg" width="480" /></a></div>
<br />
I jak tu nie kochać latania? Naprawdę warto pokonać strach, żeby potem móc podziwiać Ziemię z zupełnie innej perspektywy (myślę, że dzięki temu przeżyciu nie tylko na Ziemię spojrzałam z innej perspektywy, ale także na swoje życie). Ja zakochałam się w tym widoku i dalsza część lotu przebiegała już w zupełnie innej atmosferze. Stres odpuścił i nie pozostawało mi nic innego, jak tylko cieszyć się chwilą i czekać na swoje wymarzone wczasy. Cały lot trwał 3 godziny i w pewnym momencie wyluzowałam tak bardzo, że zaczęłam się nudzić i (o dziwo!) mogłam nawet spokojnie oddać się lekturze. Ocknęłam się dopiero przy lądowaniu, bo jest to chyba najlepszy moment całej wyprawy samolotem. Kiedy widzisz zbliżający się powoli grunt, samochody na ulicach robią się większe i większe, a ty powoli, powolutku się zniżasz... I w końcu dotykasz ziemi. Mieszają się wtedy w tobie dwa uczucia: z jednej strony ulga i wdzięczność, że udało się bezpiecznie dotrzeć do wyznaczonego miejsca, z drugiej rozczarowanie, że to już, a ty chcesz więcej. Jest coś takiego w lataniu, że kiedy już pokonasz swój lęk, to czujesz się wolny, jakby wszystkie te ziemskie problemy zostały na dole, a ty możesz cieszyć się tym, co tu i teraz. I jeśli już połkniesz bakcyla latania, to potem nie możesz doczekać się kolejnego lotu, a potem kolejnego... (to się chyba nazywa uzależnienie od adrenaliny).<br />
<br />
Lot lotem, jednak kiedy tylko pod nami zaczęły pojawiać się pustynne, suche i przepalone słońcem tereny Hiszpanii, nie mogłam doczekać się chwili, kiedy opuszczę wnętrze samolotu i poczuję ten przyjemny dotyk słońca na skórze (cóż, w lutym pogoda w Polsce nie rozpieszcza, więc byłam słońca mocno spragniona). Kiedy tylko samolot wyhamował i wszyscy ruszyli do wyjścia, moje serducho aż podskakiwało z radości, oczy przygotowywały się na przyjęcie sporej dawki promieni słonecznych, a ja podwijałam rękawy swetra, by ciało mogło rozkoszować się powiewem ciepłego wiatru. I faktycznie, na zewnątrz przywitała mnie fala gorącego powietrza; a wraz z pierwszym krokiem na rozgrzanej płycie lotniska Castellon de la Plana, rozpoczęły się moje wymarzone wakacje.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>PUERTO DE SAGUNTO</b></div>
<br />
A teraz, zanim zaczniemy kolejną część wpisu, chciałabym, żebyście odtworzyli poniższą piosenkę:<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/nUCuBrdEbUw" width="560"></iframe><br /></div>
<br />
Właśnie takimi dźwiękami przywitała mnie Hiszpania, bo, po wypożyczeniu samochodu, mieliśmy do przejechania jeszcze ok. 50 kilometrów do miejsca naszego zakwaterowania. Oczywiście Grejs bez muzyki żyć nie może, więc pierwsze, co zrobiła, to uruchomiła radio. Mimo tego, że nie jestem fanką hiszpańskiej muzyki i nie szaleję na punkcie Enrique Iglesiasa czy Alvaro Soler (Solera?), to będąc tam, wszystkie piosenki po hiszpańsku brzmiały inaczej- nawet te lekkie, przesłodzone utwory, za którymi normalnie nie przepadam, tam idealnie dopełniły tego gorącego, beztroskiego klimatu. Jadąc samochodem, rozglądałam się na wszystkie możliwe strony i starałam się zapamiętać każde wzniesienie, każdy dom, każde drzewo. Wszystko było takie nowe, inne, niespotykane: palmy, kaktusy, świetnie zagospodarowane ronda (bo z tego, co zauważyłam, Hiszpanie bardzo lubią bawić się formą i u nich nawet ronda wyglądają jak zaprojektowane przez artystów- każde ma swój charakter, często odnoszący się do historii danej miejscowości). Nie mogłam nacieszyć oczu, chciałam każdą chwilę uwiecznić na karcie aparatu, więc dosłownie nie odrywałam ręki od spustu migawki. W pewnym momencie poczułam jednak wszechogarniające zmęczenie po całym dniu pełnym wrażeń (i pobudce o 5 rano), więc kiedy tylko znalazłam się w mieszkaniu, poczułam ulgę. Szybki prysznic i myk! do łóżka- w końcu musiałam nabrać sił na kolejne dni pełne zwiedzania.<br />
<br />
Puerto de Sagunto, czyli miasteczko, w którym się zatrzymaliśmy, okazało się przyjemnym, nadmorskim kurortem, pachnącym owocami morza i samym morzem także. Z racji tego, że udało nam się dorwać mieszkanie znajdujące się dosłownie 200 m od plaży, często zdarzało nam się po plaży spacerować, szczególnie wieczorami, kiedy to palmy owinięte woalem nocy zupełnie zmieniały swój charakter:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-_ObhA4YI1M0/XLDMcAqABbI/AAAAAAAAC9I/tJjlbdIgUfk_eBWgxJPOjEHobSgEMfSawCLcBGAs/s1600/DSC_0225.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://4.bp.blogspot.com/-_ObhA4YI1M0/XLDMcAqABbI/AAAAAAAAC9I/tJjlbdIgUfk_eBWgxJPOjEHobSgEMfSawCLcBGAs/s640/DSC_0225.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-bjpUOlTAWZE/XLDMsVTTI6I/AAAAAAAAC9U/r4eH_E31ffILcAbmBkX6NVvxVPqbcJfPwCLcBGAs/s1600/IMG_3577.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-bjpUOlTAWZE/XLDMsVTTI6I/AAAAAAAAC9U/r4eH_E31ffILcAbmBkX6NVvxVPqbcJfPwCLcBGAs/s640/IMG_3577.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Z tymi palmami to jest osobna historia, bo mimo, że na pierwszy rzut oka wszystkie wyglądały tak samo, to jednak każdemu miastu/plaży nadawały zupełnie niepowtarzalnego klimatu. I tak, tutaj widzimy palmy w Walencji (które, dzięki drobnemu zabiegowi zmiany kolorów przypominają trochę te w Miami):<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-Yqrz9QmqEFM/XLDViCdfu2I/AAAAAAAAC98/Ude_k5EmAkc2jfH4Zn9pemca1GL9gAMWwCLcBGAs/s1600/DSC_1034.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/-Yqrz9QmqEFM/XLDViCdfu2I/AAAAAAAAC98/Ude_k5EmAkc2jfH4Zn9pemca1GL9gAMWwCLcBGAs/s640/DSC_1034.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
A tutaj palma w doniczce, w porcie (wyglądającym trochę jak Saint-Tropez)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-Gm_5RT567BE/XLDkqFPugwI/AAAAAAAAC-U/4d1_0pYfdFQa9b8Pu3X6YUvWLPIgShWIwCLcBGAs/s1600/DSC_0069.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1062" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-Gm_5RT567BE/XLDkqFPugwI/AAAAAAAAC-U/4d1_0pYfdFQa9b8Pu3X6YUvWLPIgShWIwCLcBGAs/s640/DSC_0069.jpg" width="424" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-zyYuSxztIOo/XLG5DGEMRFI/AAAAAAAADAU/yD9ciOJrOlM9dMZ-WP40F0M-LCWyeLdJgCLcBGAs/s1600/DSC_0081.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-zyYuSxztIOo/XLG5DGEMRFI/AAAAAAAADAU/yD9ciOJrOlM9dMZ-WP40F0M-LCWyeLdJgCLcBGAs/s640/DSC_0081.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Jednak nie samymi palmami człowiek żyje... Czasem uda się też dopaść (i nielegalnie ograbić) drzewka mandarynkowe/pomarańczowe, w końcu w okolicy Walencji ich pod dostatkiem:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-AfQggJHnxkU/XLDnMQmTTmI/AAAAAAAAC-g/QKhTR-NeHj4vcupiqekmLvMGKlxkY7fwgCLcBGAs/s1600/DSC_0593.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-AfQggJHnxkU/XLDnMQmTTmI/AAAAAAAAC-g/QKhTR-NeHj4vcupiqekmLvMGKlxkY7fwgCLcBGAs/s640/DSC_0593.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-NF9sV4rx8Wk/XLDnlAmTyVI/AAAAAAAAC-o/cjZDApd8Zbs-Ow_bPZZkxj8VmwEAOp3owCLcBGAs/s1600/DSC_1001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://4.bp.blogspot.com/-NF9sV4rx8Wk/XLDnlAmTyVI/AAAAAAAAC-o/cjZDApd8Zbs-Ow_bPZZkxj8VmwEAOp3owCLcBGAs/s640/DSC_1001.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Nie polecam jednak zrywać mandarynek w centrum Walencji (podobno są opryskiwane przez władze miasta), lepiej udać się kilka kilometrów poza granice miasta, by rozkoszować się mandarynkami, jakich w Polsce nie uraczycie (nawet jeśli są oznaczone jako pochodzące z Hiszpanii, to jednak nie to samo). Z tych pyszności powstaje słynny drink <b>Agua de Valencia</b> (w skład którego wchodzi wódka, gin, wino musujące i oczywiście sok pomarańczowy- daje dość mocnego kopa), którego miałam okazję zakosztować w przytulnym lokalu właśnie w Puerto.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-2nuIpvW7kHo/XLDp6Ux5FEI/AAAAAAAAC-8/O7YqYF_8Nl4Cw6FewS3BJ1uhE6-Wb4cGQCLcBGAs/s1600/received_2314376822171680.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-2nuIpvW7kHo/XLDp6Ux5FEI/AAAAAAAAC-8/O7YqYF_8Nl4Cw6FewS3BJ1uhE6-Wb4cGQCLcBGAs/s640/received_2314376822171680.jpeg" width="480" /></a></div>
<br />
Zboczyliśmy jednak odrobinę z tematu, czyli z naszych pierwszych wycieczkowych dni w Puerto de Sagunto. Czas więc teraz na to, co misie (i Grejs) lubią najbardziej, czyli trochę sztuki. Jak już wspominałam (i będę pewnie jeszcze nie raz), Hiszpanie lubią bawić się kolorami, formą i urozmaicać sobie otoczenie. Kilka przykładów:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-FWb3pcd30dg/XLDqefbVBSI/AAAAAAAAC_E/vjM2HOJOyPwkk0Mwpy7VoG4vkKQLae0xQCLcBGAs/s1600/DSC_0599.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-FWb3pcd30dg/XLDqefbVBSI/AAAAAAAAC_E/vjM2HOJOyPwkk0Mwpy7VoG4vkKQLae0xQCLcBGAs/s640/DSC_0599.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span id="goog_1252819995"></span><span id="goog_1252819996"></span>Śmieszny malunek na ścianie jednego z barów;</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-jpmFtuOPglg/XLDtJt4dGtI/AAAAAAAAC_Y/XEwQjLW4EoA_RwWcEGkTOZsWc1tKI8FqACLcBGAs/s1600/DSC_0758.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/-jpmFtuOPglg/XLDtJt4dGtI/AAAAAAAAC_Y/XEwQjLW4EoA_RwWcEGkTOZsWc1tKI8FqACLcBGAs/s640/DSC_0758.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
Brama wjazdowa przyozdobiona hipisowskim Ogórkiem;</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-zUQdX3Rj4U8/XLDtgRkh1CI/AAAAAAAAC_g/fIhA5P6s6QAoHX5-9PGB3lmnfDq9Zf5-ACLcBGAs/s1600/DSC_0952.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-zUQdX3Rj4U8/XLDtgRkh1CI/AAAAAAAAC_g/fIhA5P6s6QAoHX5-9PGB3lmnfDq9Zf5-ACLcBGAs/s640/DSC_0952.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Wariacje na temat paelli (czyli słynnego hiszpańskiego dania, o którym jeszcze wspomnę).</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Słynę ze zdjęć przesyconych kolorami, ale to, co zrobiłam ze zdjęciami z Hiszpanii przekracza wszelkie granice dobrego smaku. Nie potrafię inaczej widzieć Hiszpanii, jak tylko w kolorze (i to jakim! Tylko przesyconym do granic możliwości). I choć czerń i biel też pojawia się na moich fotografiach, to jednak ta kolorowa część dużo lepiej oddaje tamtejszy klimat.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Co mnie jeszcze urzekło w Puerto? Na pewno opuszczone (z niewiadomych przyczyn) osiedle. Jako miłośniczka wszystkiego, co stare i przesiąknięte nieziemską energią, musiałam udać się na eksplorację tamtejszych budynków. Jednak jedyne, co zobaczyłam, to bezdomne koty, pałętające się po pokaźnych rozmiarów, lecz kompletnie niewykorzystanych pustostanach.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-C3sxEZdVETg/XLDx_L_-F6I/AAAAAAAAC_w/h3geFK5JsJMGDatjZu2uRQyNG470u3pCwCLcBGAs/s1600/DSC_0094.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/-C3sxEZdVETg/XLDx_L_-F6I/AAAAAAAAC_w/h3geFK5JsJMGDatjZu2uRQyNG470u3pCwCLcBGAs/s640/DSC_0094.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-H4j76RMDoxw/XLDxxPyglDI/AAAAAAAAC_s/AsrIUy0kKVEsCP2PA9leEubmHQSKq0tvACLcBGAs/s1600/DSC_0115.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-H4j76RMDoxw/XLDxxPyglDI/AAAAAAAAC_s/AsrIUy0kKVEsCP2PA9leEubmHQSKq0tvACLcBGAs/s640/DSC_0115.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-OS834iCghhM/XLDx_f-dcHI/AAAAAAAAC_0/wKvP4YXxJw0jJK5WlvRNVGQ1pRJMHAuKwCLcBGAs/s1600/DSC_0105-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-OS834iCghhM/XLDx_f-dcHI/AAAAAAAAC_0/wKvP4YXxJw0jJK5WlvRNVGQ1pRJMHAuKwCLcBGAs/s640/DSC_0105-1.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Udało mi się jednak uwiecznić niesamowitą korę drzew rosnących wokół osiedla; wyszło trochę abstrakcyjnie; zdjęcia te przydadzą mi się na pewno jako część dyptyku przy sesjach fashion.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-04BpzAMJ6aU/XLD0FNPZtiI/AAAAAAAADAE/R7yrTdd9W0sBu93YR3buaWY9J1RbyCmbgCLcBGAs/s1600/DSC_0109.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1062" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-04BpzAMJ6aU/XLD0FNPZtiI/AAAAAAAADAE/R7yrTdd9W0sBu93YR3buaWY9J1RbyCmbgCLcBGAs/s640/DSC_0109.jpg" width="424" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-hUQh6HOHlt4/XLD0Cxzv-oI/AAAAAAAADAA/n5-NhHO933s5QmJ_dKeccUA87fRvN0CaQCLcBGAs/s1600/DSC_0111.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1062" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-hUQh6HOHlt4/XLD0Cxzv-oI/AAAAAAAADAA/n5-NhHO933s5QmJ_dKeccUA87fRvN0CaQCLcBGAs/s640/DSC_0111.jpg" width="424" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na koniec zagadka: wschód to czy zachód?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Ik30A0T2l6k/XLG5De4pJ4I/AAAAAAAADAg/0TMnId5bm1cdFWLDHJOexofjWV6qphqDgCEwYBhgL/s1600/DSC_0908.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-Ik30A0T2l6k/XLG5De4pJ4I/AAAAAAAADAg/0TMnId5bm1cdFWLDHJOexofjWV6qphqDgCEwYBhgL/s640/DSC_0908.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Zaspokoję Waszą ciekawość- to wschód. Pewnego dnia wpadliśmy na pomysł, by wybrać się na plażę i nagrać timelapse ze wschodem słońca. Jako że wschód w Hiszpanii wypadał ok. godziny 8, to nie było to tak bolesne jak wstawanie przed 5. Tak więc pierwszy raz w życiu byłam świadkiem wschodu słońca nad morzem i byłam tym faktem tak podekscytowana, że zrobiłam chyba milion zdjęć tego zjawiska (pomimo tego, że wiało strasznie i było mi cholernie zimno). W końcu taka okazja nie trafia się codziennie, prawda?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-xbSxBbkmCSk/XLG5E02iXlI/AAAAAAAADAk/7hl9HyxMNb0ir4XKtOX-hv7yjxQkTfosgCEwYBhgL/s1600/DSC_0866.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-xbSxBbkmCSk/XLG5E02iXlI/AAAAAAAADAk/7hl9HyxMNb0ir4XKtOX-hv7yjxQkTfosgCEwYBhgL/s640/DSC_0866.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-HADGF-OpGSA/XLG5lultSVI/AAAAAAAADAs/zVLTbFTKg_4rI5lZzAsFnkBBth5YMlcWgCEwYBhgL/s1600/DSC_0942-1-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/-HADGF-OpGSA/XLG5lultSVI/AAAAAAAADAs/zVLTbFTKg_4rI5lZzAsFnkBBth5YMlcWgCEwYBhgL/s640/DSC_0942-1-1.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Tuż przed końcem naszego pobytu w Hiszpanii udało nam się znaleźć prześliczną, dziką plażę. Nie byłabym sobą, gdybym nie zamoczyła chociaż stóp w Morzu Śródziemnym, więc hyc! szybko zdjęłam skarpetki i korzystając z okazji, że temperatura powietrza przekraczała 16 stopni i grzało przyjemne słonko, zanurzyłam stopy w napływającej na brzeg fali. Pewnie myślicie, że woda w lutym nie była zbyt zachęcająca, zaskoczę Was więc mówiąc, że wcale nie było tak źle (w końcu jestem Polką, a Polacy przecież kąpią się w Bałtyku!), co więcej- po pewnym czasie nawet zaczęłam się przyzwyczajać i miałam ochotę na więcej. Zdrowy rozsądek jednak zwyciężył i postanowiłam odłożyć swój romans z Morzem Śródziemnym na następny (tym razem letni) wypad.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-QMSqMc-TwpY/XLG_yCjtH1I/AAAAAAAADA8/60vkMiRqh9MKh-uvbKBeMTZ2CwjV1umsQCLcBGAs/s1600/DSC_0052-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-QMSqMc-TwpY/XLG_yCjtH1I/AAAAAAAADA8/60vkMiRqh9MKh-uvbKBeMTZ2CwjV1umsQCLcBGAs/s640/DSC_0052-1.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-vbDdyLmIr-E/XLG_ojw7hDI/AAAAAAAADA0/0uT4C6rvsc8GJ931bm4rGndOK2JbpfMvgCLcBGAs/s1600/DSC_0053.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-vbDdyLmIr-E/XLG_ojw7hDI/AAAAAAAADA0/0uT4C6rvsc8GJ931bm4rGndOK2JbpfMvgCLcBGAs/s640/DSC_0053.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-Msuv_ztvOEg/XLG_tZcN_AI/AAAAAAAADA4/gxJALnjFiJgiDBA42a2c9jaMD5CCEi6kQCLcBGAs/s1600/DSC_0057.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-Msuv_ztvOEg/XLG_tZcN_AI/AAAAAAAADA4/gxJALnjFiJgiDBA42a2c9jaMD5CCEi6kQCLcBGAs/s640/DSC_0057.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Oj, ale długaśny zrobił się ten wpis... A miałam przecież pisać zwięźle. Jednak o Hiszpanii mogę opowiadać i opowiadać bez końca... Tak wielkie wrażenie zrobił na mnie ten kraj. Zdaję sobie sprawę, że część z Was na tę chwilę pewnie już ma dość, część pewnie gdzieś w połowie zgubiła wątek, a jeszcze inni już prawie zasnęli czytając moje wypociny, tak więc po resztę wspomnień zapraszam do wpisu trzeciego, który już niebawem.<br />
<br />
Pozdrawiam,<br />
Grejs</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com242-200 Częstochowa, Polska50.8118195 19.12030939999999650.651278999999995 18.797585899999998 50.97236 19.443032899999995tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-47842511981440356832019-03-30T15:30:00.000+01:002019-03-30T16:07:36.371+01:00Przygoda (czyli ja) w Hiszpanii<div style="text-align: justify;">
Wróciłam, Drodzy Państwo, z Hiszpanii.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nic w tym dziwnego, w końcu kiedyś wrócić musiałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sęk w tym, że wróciłam kompletnie odmieniona.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<a name='more'></a><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-ff_0hcQ5uLQ/XJ980SJ5z0I/AAAAAAAAC8o/p5DM8OJhGVYv0S_bAcEkINWsE1RFP54dACLcBGAs/s1600/IMG_3636.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-ff_0hcQ5uLQ/XJ980SJ5z0I/AAAAAAAAC8o/p5DM8OJhGVYv0S_bAcEkINWsE1RFP54dACLcBGAs/s640/IMG_3636.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I pewnie to po mnie widać, w końcu jestem jak otwarta księga, którą czytać można bez końca, ciągle dowiadując się czegoś nowego. Ja też dowiedziałam się o sobie wielu nowych rzeczy, będąc tam. Dowiedziałam się, że jestem jak kameleon, a więc posiadam funkcję dostosowania się do różnych warunków; że potrafię wyjść cało z niejednej opresji; że jestem kreatywna i jeśli chodzi o wymyślenie czegoś na już, to nie mam sobie równych. <span style="background-color: #ea9999;">Nie sądzicie, że to dziwne, że żeby dowiedzieć się o sobie tylu nowych rzeczy, trzeba pokonać ponad 2600 km?</span> Tak, wiem, czasem wystarczy 50 km, czasem 100, a czasem można dowiedzieć się czegoś o sobie nie wychodząc za próg, ale ja potrzebowałam właśnie tych 2600 kilometrów, żeby zacząć doceniać to, kim jestem.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale co takiego się zmieniło, spytacie. Otóż zmieniło się wiele... Moja dotychczasowa ukryta gdzieś głęboko pod powierzchnią skóry i wyciszona na długie miesiące chęć do odkrywania/doświadczania rozkwitła w pełni, poczułam, że nic nie jest w stanie mnie powstrzymać przed realizacją moich celów, że tak naprawdę mogę wszystko. <span style="background-color: #ea9999;">I, co najważniejsze, zrozumiałam, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spełniać marzenia, a wszystkie bariery, strachy i demony tworzymy sobie sami, hodując je i karmiąc myślami w naszej głowie.</span><br />
(Nie będę się tutaj jednak rozwodzić nad wszystkimi zmianami, jakie we mnie zaszły, pewnie sami wszystkiego się domyślicie, jeśli będziecie śledzić moje wpisy.)<br />
<br />
Przechodząc jednak do meritum...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Hiszpania. Kraj wcale nie tak bardzo odległy i niedostępny, jak zawsze mi się wydawało. Był moim marzeniem, odkąd tylko usłyszałam pierwsze hiszpańskie zdanie wypowiedziane w trakcie studiów przez jedną z lektorek. Od samego początku coś mnie do hiszpańskiego ciągnęło- właśnie dlatego wybrałam taką, a nie inną specjalizację. Zdolność do szybkiego przyswajania języków obcych była we mnie zawsze, jednak nauka hiszpańskiego przychodziła mi ze szczególną łatwością. Potem jednak hiszpański musiał pójść na bok, ze względu na różne inne zobowiązania. Zawsze jednak myślałam o nim ciepło i byłam pewna, że kiedyś jeszcze do niego wrócę. I tak trwałam, jak dziecko, które słysząc piękne słowa przez kilka pierwszych lat swojego życia, w końcu dojrzewa do tego, by też zacząć się nimi posługiwać.<span style="background-color: #ea9999;"> I ja dojrzałam do tego, by wybrać się do Hiszpanii i odnowić swoją znajomość z tym pięknym (bo inaczej o nim myśleć nie potrafię) językiem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Moja długa nieobecność tutaj, na blogu, wynikała z faktu, że nie do końca wiedziałam, jak zabrać się za ten wpis. Od samego początku byłam pewna, że wpis o Hiszpanii pojawić się musi, jednak postawiłam sobie chyba za wysoką poprzeczkę, bo chciałam, żeby to było coś wow!, coś zupełnie innego niż dotychczas, coś perfekcyjnego. Jednak po czasie spłynął na mnie ten hiszpański luz, to poczucie, że nic nie muszę, a jedynie mogę i zrozumiałam, że wpis wcale perfekcyjny być nie musi, ważne, żeby pokazać Wam Hiszpanię taką, jaką widzę ją ja- różnorodną, bogatą pod względem formy, radosną, suchą i gorącą, ale na pewno nie nudną.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-O81fBnsCsXY/XJoORD9_9pI/AAAAAAAAC8M/u724_8YevPYniUGVs99tysrZ7exPQ_NKQCLcBGAs/s1600/skrot%2Bhiszp.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="321" data-original-width="1464" height="140" src="https://2.bp.blogspot.com/-O81fBnsCsXY/XJoORD9_9pI/AAAAAAAAC8M/u724_8YevPYniUGVs99tysrZ7exPQ_NKQCLcBGAs/s640/skrot%2Bhiszp.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Zacznijmy jednak od początku...<br />
<br />
(PS Po dłuższym zastanowieniu postanowiłam podzielić moją hiszpańską opowieść na kilka wpisów, z jednego prostego powodu: nie potrafiłabym chyba zmieścić w jednym wpisie wszystkich moich przemyśleń)<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<b>PRZED WYLOTEM</b></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wszystko dopięte było na ostatni guzik. Nie pamiętam czy kiedykolwiek wcześniej byłam tak dobrze przygotowana do jakiejkolwiek podróży. Bo, wiecie, kiedy podróżuje się samochodem, można pozwolić sobie na dużo więcej swobody (i bagażu) niż kiedy w miejsce docelowe mamy dostać się... samolotem. Tak, tak, samolotem, oczy Was nie mylą. Było to dla mnie coś zupełnie nowego i nieznanego, dlatego już od pierwszych chwil po wykupieniu biletu za cel postawiłam sobie, że nic nie będzie w stanie mnie zaskoczyć (przynajmniej w kwestii bagażu i organizacji). Tak więc spędzałam długie godziny na czytaniu blogów, artykułów, oglądaniu filmów- wszystkiego, co tylko udało mi się znaleźć na temat lotu samolotem. Rozważałam każdą możliwość, jako perfekcjonistka z krwi i kości musiałam być przygotowana na wszystko. I naprawdę byłam, bo później okazało się, że a) zabrałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, b) stresowałam się dużo mniej, c) nie miałam poczucia, że zapomniałam wyłączyć żelazka w domu (znacie to uczucie? coś pomiędzy: "chyba czegoś zapomniałam", a paniką mamy Kevina, która dowiaduje się, że jednak nie wszyscy członkowie rodziny lecą na urlop). Ściągnęłam nawet specjalną aplikację do pakowania, wypisałam listę rzeczy i po kilkanaście razy sprawdzałam, czy aby wszystko mam. A gdybyście tylko mogli zobaczyć, jak schludnie spakowałam wszystkie ubrania! Należę do osób, które pakując się po prostu wrzucają wszystko jak popadnie do torby, nie zważając na to, czy po rozpakowaniu na miejscu będzie nadawało się do noszenia. Tym swoim częściowym niechlujstwem i roztrzepaniem zawsze doprowadzałam moją rodzinę do szewskiej pasji, możecie więc sobie wyobrazić ich zdziwienie, gdy zobaczyli, że moja torba jest w idealnym stanie. Po załatwieniu wszystkich formalności, sprawdzeniu po raz setny czy wszystko spakowane, policzeniu czy wszystkie kosmetyki w 100 ml pojemnikach nie przekraczają umownego litra (w bagażu podręcznym dozwolony jest tylko litr płynów), przygotowaniu elektroniki, dostosowaniu dosłownie wszystkiego do reguł panujących przy odprawie (było z tym trochę zachodu), byłam gotowa na wyjazd. To znaczy fizycznie gotowa. Bo jeśli chodzi o aspekt psychiczny...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #ea9999;">Przed wylotem dopadły mnie ambiwalentne myśli, właściwie nie można było nazwać tego wszystkiego strachem, a raczej ciekawością przed nieznanym w niektórych momentach przechodzącą w lekki niepokój.</span> Tym bardziej, że w przeddzień lotu miała miejsce seria niefortunnych (a raczej dziwnych) zdarzeń. Pierwszym z nich była konfrontacja... z ćmą. Tak, ćmą. Naskoczyła na mnie, kiedy ja, nieświadoma zbliżającego się niebezpieczeństwa, zapaliłam światło schodząc do piwnicy. Wplątała mi się we włosy, rozpaczliwie machając skrzydłami. Nie wiem, kto (lub co) był bardziej przerażony- ja czy ona. Pozbierałam się jednak szybko i wypuściłam biedną zagubioną (lub może uwięzioną w objęciach nocy, bo w końcu jest ona stworzeniem nocy, prawda?). Po tym incydencie przez moment przez moją głowę przemknęły myśli złowrogie, szybko jednak zastąpiłam je jedną, jakże mocną i stanowczą: <span style="background-color: #ea9999;">będzie dobrze.</span> Bo i po co przyciągać negatywne myśli, kiedy na wiele rzeczy (także i na tą) nie mamy wpływu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Następna dziwna sytuacja zdarzyła się na wieczornych zakupach, kiedy kompletowałam prowiant na podróż. Lekko już zdenerwowana (było dość późno, a ja miałam jeszcze kilka rzeczy do uporządkowania), przechadzałam się w pośpiechu po supermarkecie z listą w trzęsącej się dłoni, gdy nagle spod jednej z palet tuż przede mną wybiegła... mysz. Przecięła mi drogę bez ostrzeżenia, bez skrupułów wymusiła pierwszeństwo. Zmroziło mnie. <span style="background-color: #ea9999;">I pomimo tego, że do myszy nic nie mam, a już tym bardziej się ich nie boję, a także nie dla mnie żadne zabobony, czarne koty czy białe myszy, to jednak moja wewnętrzna wiedźma różne tego typu znaki bierze całkiem na poważnie.</span> "Myśl pozytywnie"- powtarzałam sobie w kółko. Przez moment byłam bliska załamania. Jednak następne dziwne wydarzenie szybko mnie mnie uspokoiło. Otóż w drodze powrotnej, na niebie dostrzegłam spadającą gwiazdę. I o ile nie wierzę w życzenia przy zdmuchiwaniu świeczek i wrzucaniu monet do fontanny, tak spadająca gwiazda już raz moje życzenie spełniła. Niewiele myśląc, postanowiłam i tym razem zawierzyć jej swój los. Teraz, po czasie, wiem, że była to dobra decyzja. Więc jeśli zastanawiacie się, co zrobić, żeby Wasze marzenie się spełniło, wypatrujcie spadających gwiazd (tak, żeby to było takie proste...).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po tych kilku niespotykanych zdarzeniach, zrobieniu kanapek na wyjazd (w końcu czekała nas jeszcze dość długa podróż samochodem- wylatywaliśmy z Poznania), nastawieniu budzika na 5 rano, nadeszła pora na krótki odpoczynek...</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<b>DZIEŃ WYLOTU</b></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Krótki, naprawdę krótki, bo budząc się o 5 rano czułam, jakbym spała co najwyżej 2 godziny. Pewnie dobrze Wam jest znane to uczucie wkurzenia, które towarzyszy Wam przy tak wczesnej pobudce. Ja, oprócz tego, czułam jeszcze cały kalejdoskop uczuć. Pierwsza pojawiła się panika i pytania:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Boże, co ja zrobiłam?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Na co się zgodziłam?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
i najczęściej pojawiające się:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Nie przemyślałam tego.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Potem było niesamowite zmęczenie: <i>nie dam rady. </i>Po wszystkim, kiedy już cały bagaż wylądował w bagażniku, nastąpił spokój i bunt: <i>nie mam nic do stracenia. </i>Miałam wtedy przed sobą jeszcze jakieś 3 godziny jazdy, więc postanowiłam nie przejmować się na zapas. Podróż samochodem zawsze działa na mnie kojąco, tak było i tym razem. Strach dopadł mnie dopiero przy wejściu na lotnisko. Pewnie zaskoczę Was mówiąc, że bardziej bałam się całej tej procedury przed odlotem niż samego lotu.<span style="background-color: #ea9999;"> Nie wiem, jak to działa, ale nawet nie mając nic do ukrycia w bagażu podręcznym, człowiek i tak czuje się jak jakiś przestępca, kiedy przechodzi przez te wszystkie bramki, a jego torba sprawdzana jest z każdej możliwej strony. </span>Naprawdę niecodzienne przeżycie. Będąc już po drugiej stronie lotniska, trochę się uspokoiłam. Nadal czułam się lekko skonsternowana, jak to zwykle bywa w zupełnie nowym miejscu i warunkach, czekałam jednak na moment, w którym wsiądziemy do samolotu i wreszcie wystartujemy. Moja kocia ciekawość jednak brała górę. Już na lotnisku spotkałam też Hiszpanów, którzy zupełnie nie przejmowali się zasadami, byli wyluzowani i rozmawiali głośno (jak to mają w zwyczaju); pomyślałam sobie wtedy: <i>skoro oni są tacy spokojni, to ja też mogę. </i>Kiedy tylko ulokowaliśmy się w samolocie, nastąpiła chwila zawahania. Nawet mimo tego, że miałam niesamowite wsparcie, to mój organizm zaczął się buntować: na dłonie wystąpił pot, serce zaczęło bić jak szalone, a mięśnie zostały postawione w stan najwyższej gotowości.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W tym momencie aż się prosi, żeby przerwać i powiedzieć: <span style="background-color: #ea9999;">ciąg dalszy nastąpi</span>, a ponieważ jestem małym, złośliwym stworzeniem, to właśnie tak zrobię i w tym momencie zakończę część pierwszą wpisu o Hiszpanii.<br />
<br />
Części drugiej wypatrujcie piątego dnia o świcie... Czy jakoś tak.<br />
Bądźcie czujni.<br />
<br />
Wasza Grejs</div>
</div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com4Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-79967509151081244812019-02-09T14:13:00.000+01:002019-02-09T14:13:08.376+01:00Gdy ci smutno, gdy ci źle, weź zdjęcie (z wakacji), obejrzyj je!<div style="text-align: justify;">
Czyli jaki jest najlepszy sposób na chandrę? Wspomnienia! Ale nie byle jakie: tylko chwil, które były dla nas wartościowe, szczęśliwe, chwil, które sprawią, że znów poczujemy ten wakacyjny żar i promienie słońca na skórze. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Więc gdy ta suka zima już na dobre wżarła ci się w kości i nie chce odejść, ja mam sposób, żeby skutecznie ją wypędzić. Przyłączysz się do mnie?</div>
<div style="text-align: justify;">
<a name='more'></a><br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-wnsylbsZCng/XF60v1ca3QI/AAAAAAAAC4Y/TDZkKv_oMpM7KZ49sh7jz7fEGWsB1f2cwCLcBGAs/s1600/DSC_0450-3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-wnsylbsZCng/XF60v1ca3QI/AAAAAAAAC4Y/TDZkKv_oMpM7KZ49sh7jz7fEGWsB1f2cwCLcBGAs/s640/DSC_0450-3.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziwicie się zapewne, czemu jako pierwsze ląduje zdjęcie nie z wakacji, a jesieni właśnie, ale powiem Wam tylko tyle, że dla mnie wakacje trwają dopóty, dopóki temperatura powietrza nie spadnie nagle poniżej 15 stopni, a słońce pójdzie sobie na urlop trwający czasem nawet do wiosny przyszłego roku, ustępując miejsca deszczowi, wichurom i całej tej ekipie, która króluje od listopada do marca.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Podobno Bieszczady najpiękniejsze są jesienią, więc czemu by tego nie sprawdzić na własnej skórze? Cóż, jak powiedziała, tak zrobiła. Ale co z tą skórą? Ano skóra zadowolona była nieziemsko, bo jesienne słoneczko, mimo że już odrobinę osłabione, wciąż jeszcze grzało z całych sił i mile pieściło lekko już wyblakłą skórę po wakacjach. Pewnie nie zdziwi Was stwierdzenie, że faktycznie jest tak, jak mówią- Bieszczady jesienią zachwycają w zupełnie odmienny sposób. Szlaki przetarte przez liczne wakacyjne towarzystwo są jakby spokojniejsze, jakby chciały wreszcie odpocząć od tupotu tysięcy stóp i przygotować się do zimy. Owszem, kilkoro turystów wciąż odbywa liczne wędrówki wśród najwyższych szczytów, pozdrawiając się słynnym i jakże uskrzydlającym "cześć". Liczne wrzosowiska i połoniny pokrywają się już feerią jesiennych barw i nie są to bynajmniej barwy typowe dla jesieni w centralnej Polsce, o nie! Tutaj dominuje palony brąz, burgund i kamienna zieleń- kolory dostępne tylko w Bieszczadach. Mimo mocno wybijającej się na pierwszy plan jesieni, wciąż jednak można naciąć się na burze, co spotkało także i mnie, a zdjęcie powyżej jest tego najlepszym dowodem. Pewnie przyjdzie Wam teraz na myśl stwierdzenie: kto normalny i trzeźwo myślący wybiera się w góry, kiedy nadciąga burza? Otóż nikt, i ja też do tej grupy nie należę, jednak góry, jak to góry, zaskakują nie tylko swoim majestatem, ale też nieprzewidywalnością pod względem pogody właśnie. Tak więc burza zaskoczyła mnie znienacka i odrobinę przestraszyła, jednak postanowiłam ułaskawić ją troszkę robiąc powyższe zdjęcie. Po tym niespodziewanym pstryku, grzmoty ucichły, wiatr się uspokoił, jedynie tylko deszcz pokropił mi troszkę na obiektyw, jakby wciąż starając się mnie nastraszyć, a może chciał po prostu odrobinę się ze mną podroczyć? Potem jednak, gdy zeszłam troszkę niżej, nastąpiła chwila totalnej ciszy, jakby ktoś założył szklany klosz na szczyt i co najważniejsze, ta chwila trwała akurat tyle, by umożliwić mi zejście ze szlaku i wejście do samochodu, po czym zmieniła się w ulewę i trwała już do końca dnia. Po całym zdarzeniu pomyślałam sobie, że jednak mam ogromne szczęście i ktoś tam na górze wciąż nade mną czuwa. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wiecie, że mam tendencję do pisania zbyt długich postów, a jeśli chodzi o Bieszczady mogłabym pisać i pisać bez końca. Zakończę więc moją tyradę na ten temat kilkoma wnioskami z tej wycieczki. Po pierwsze: Bieszczady nigdy mi się nie znudzą, zawsze chętnie będę tam wracać. Po drugie: ilekroć wracam myślami do tamtych chwil, przed oczami mam właśnie powyższe zdjęcie i sytuację z burzą. Po trzecie: to zdjęcie działa na mnie jak balsam, gdy za oknem zima przeokropna pogrąża cały świat w bieli. Nie jest to jednak jedyne zdjęcie, które tak na mnie działa...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-TgqT4dhdIl0/XF6_nd6UfYI/AAAAAAAAC4k/VJoRs_Zj2wUEiNoZncFpN1CXrFXWncxDgCLcBGAs/s1600/DSC_2106.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-TgqT4dhdIl0/XF6_nd6UfYI/AAAAAAAAC4k/VJoRs_Zj2wUEiNoZncFpN1CXrFXWncxDgCLcBGAs/s640/DSC_2106.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Drugim jest zdjęcie zachodu słońca nad Żwirownią Wojanów, wykonane dosłownie kilka minut przed zniknięciem słońca za horyzontem. Lubię to zdjęcie, bo dzięki spokojnej powłoce wody udało mi się tutaj uzyskać efekt symetrii. A jak wiecie, ja uwielbiam wszystko co równe i idealne (perfekcjonizm, perfekcjonizm). Pewnie wiecie też, że do tej pory myślałam o sobie głównie jako o fotografiku portretowym i zdjęcia krajobrazowe mi kompletnie nie leżały i nie wychodziły. Podczas tych wakacji jednak odkryłam w sobie duszę fotografa- podróżnika i zaczęłam patrzeć inaczej na otaczające mnie widoki. W poszukiwaniu odpowiedniego kadru kaleczyłam sobie nogi, brudziłam kolana i moczyłam ubrania, jednak nigdy wcześniej nie czułam się tak bardzo fotograficznie/artystycznie wyżyta. I powyższe zdjęcie jest dla mnie szczególnie ważne, bo okazało się przełomowe w moim dotychczasowym dorobku zdjęciowym. Poza tym przypomina mi szczególny dla mnie czas i szczególną dla mnie osobę, o czym wspominałam już w <a href="https://fall-fromgrace.blogspot.com/2018/12/moj-2018-czyli-czas-na-podsumowanie.html" target="_blank">tym poście</a>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-q1rH5b7akqk/XF7HETsuSXI/AAAAAAAAC4w/800rWKwpqW0BKXSHqjcvlJwKdFkMBw9xACLcBGAs/s1600/35519221_1869088183130965_8722802871340367872_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-q1rH5b7akqk/XF7HETsuSXI/AAAAAAAAC4w/800rWKwpqW0BKXSHqjcvlJwKdFkMBw9xACLcBGAs/s640/35519221_1869088183130965_8722802871340367872_n.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zdjęcie numer 3, wykonane już nie przeze mnie, z pewnej majowej wycieczki w góry. Wycieczkę tę zapamiętam na długo głównie ze względu na pewne niecodzienne i zaskakujące wyznanie, ale nie tylko dlatego; jest to jedno z niewielu zdjęć, na którym uśmiecham się tak szczerze, a wynika to tylko z faktu, że byłam tutaj ogromnie szczęśliwa. Nie jestem bardzo wymagająca, do szczęścia nie potrzeba mi wiele, a tutaj miałam właśnie to wszystko. Patrząc na to zdjęcie tęsknię już za wiosną, za zielenią traw, za górskimi wędrówkami. Zimo, wciąż tu jesteś? Mam nadzieję, że to zdjęcie to będzie kombo, którym wykopię cię z naszego kraju na dobre (a przynajmniej na kilkanaście miesięcy).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A na koniec jeszcze jedno zdjęcie (a właściwie screen), z pewnego miejsca, do którego już za chwilkę, chwileczkę się udam. Mam nadzieję, że uda mi się odpocząć od polskiej zimy; mam zamiar nałapać tyle witaminy D, ile się da, zjeść tyle lodów, ile się da i przestać myśleć o dotychczasowych problemach. Trzymajcie za mnie kciuki, bo będzie to mój pierwszy lot samolotem i pierwsza moja wizyta w kraju, do którego zawsze chciałam jechać. Obiecałam sobie, że przestanę przejmować się na zapas i zrobię wszystko, by uczynić tę podróż niezwykłą. A po moim powrocie przygotujcie się na ogromny spam z mojej strony, bo nie omieszkam Wam wszystkiego opowiedzieć!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-CpTTOpnX-iY/XF7PytKHBuI/AAAAAAAAC48/zNwxxaPHqUESQvfPPRcEljuUxJqGmfybwCLcBGAs/s1600/playa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://2.bp.blogspot.com/-CpTTOpnX-iY/XF7PytKHBuI/AAAAAAAAC48/zNwxxaPHqUESQvfPPRcEljuUxJqGmfybwCLcBGAs/s640/playa.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak więc, jak to mówią: BON VOYAGE i widzimy się po powrocie!</div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com2Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-44019433976609969542019-01-25T19:52:00.001+01:002019-01-29T11:58:49.521+01:00Co u mnie słychać? part. 1<div style="text-align: justify;">
Wiecie, że kiedy tylko ktoś znajomy (lub nieznajomy) zada mi wszystkim znane (czasem aż zanadto) pytanie, pt. co słychać? zazwyczaj zamiast zacząć opowiadać o tym, co ostatnio mnie spotkało, ja jako odpowiedź rzucam tytuł piosenki, której akurat słucham.<br />
<a name='more'></a>Po tego typu odpowiedzi oczom moim ukazuje się nieco zdziwiona fizis mojego rozmówcy. Ale co w tym dziwnego? W końcu nie pyta co czuć ani co widać, tylko co słychać, a słychać u mnie zazwyczaj dużo (muzyki). Ponieważ nie zwykłam opowiadać o swoim życiu prywatnym (nie lubię się tym dzielić z innymi, poza tym- CZYM tu się dzielić- przecież nudziara ze mnie straszna) i zamiast wykręcać się jakąś głupią, acz przyziemną i atrakcyjną dla pytającego odpowiedzią (bo przecież nikogo tak naprawdę nie obchodzi, co u ciebie słychać, jest to tylko jakiś wstęp do konkretnej rozmowy, żeby podłapać jakiś temat, który można później pociągnąć) wolę krótko, acz wyraźnie zakomunikować, że słychać u mnie właśnie taki, a nie inny typ muzyki. Z reguły zaskoczenie drugiej strony wynika głównie z faktu, że większość osób, z którymi rozmawiam na co dzień, nie zna piosenek, które w danej chwili mają dla mnie szczególną wartość- jako słuchacz głównie indie, synthwave i alternatywy w porównaniu z takim zwyczajnym słuchaczem radiowych hitów nie mam łatwo. Dlatego też, kiedy tylko zauważę na twarzy takiej osoby konsternację pomieszaną z jedną wielką niewiadomą, zazwyczaj albo tłumaczę, (jeśli mam czas i ochotę) że to tylko tytuł piosenki lub od razu, bez zawahania przechodzę do typowej wymiany zdań i mówię: w porządku, a u ciebie? Tekst ten mimo, że zużyty do granic możliwości i w większości przypadków nieprawdziwy, to jednak rozmówcy dobrze znany i bezpieczny. Nie gwarantuje on tylko jednego: że tego typu konwersacja stanie się wartościowa i i satysfakcjonująca, wręcz przeciwnie- zakończy się szybko i bezboleśnie, ale przecież nikomu nie zależy na tym, żeby posłuchać o problemach drugiej osoby, ani tym bardziej opowiadać o swoich, wystarczy, że z grzeczności zapyta: "co słychać?" i usłyszy krótkie "w porządku". No i w porządku, jeśli w ten sposób rozmawiasz z kimś, z kim niewiele masz wspólnego, gorzej, gdy taka rozmowa rozwinie się w gronie bliskich ci osób. Wtedy nie pozostaje ci nic innego, jak: a) znaleźć sobie inne towarzystwo, b) próbować ratować więź, która z różnych przyczyn osłabła, c) rzucić jakimś sucharem i czekać, a nuż ta druga osoba załapie. Cóż, sucharów opowiadać nie umiem, nie lubię też pustych i nieszczerych rozmów, więc może właśnie dlatego na pytanie "co słychać?" odpowiadam tytułem piosenki i liczę na to, że druga osoba wykaże choć odrobinę zainteresowania tym, co powiedziałam i zamiast nudnej, powtarzalnej rozmowy, wywiąże się jakaś dyskusja na tematy związane z muzyką właśnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rozkmina wyszła spora, po młodzieżowemu mówiąc (ja już chyba do młodzieży się nie zaliczam, jakby to powiedział Linda: ty stara d... jesteś) i natchnęła do stworzenia tego wpisu. Jako że muzyka w moim życiu zajmuje szczególne miejsce i bardzo wiele różnych utworów się u mnie przewija (i to dosłownie), dlaczego więc nie zrobić z tego jakiegoś cyklu, który pojawiałby się w jakichś bardziej lub mniej regularnych odstępach? (w moim przypadku raczej mniej, bo regularność to nie jest moja mocna strona). Jako że jestem osobą, która jak już sobie coś postanowi, to musi to zrobić (albo chociaż spróbować), to dzisiaj właśnie przecinam czerwoną wstęgę i rozpoczynam cykl <b>Co u mnie słychać?</b>- czyli zestawienie kilku piosenek, które ostatnimi czasy wybrzmiewają w moich słuchawkach. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>1. Jarryd James- Do you remember?</b><br />
<b><br />
</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/Tw4J4u2Rxm0" width="560"></iframe><br /></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jako pierwsza leci piosenka, która, jak to zwykle u mnie bywa, bardzo dobrze oddaje klimat mojej obecnej sytuacji w życiu prywatnym. <i>Do you remember me?</i> Tak, często sobie zadaję ostatnio to pytanie. Czasem dalej nie wierzę, że to mogło się stać. W moich snach nadal wszystko jest po staremu. Ciągle łapię się na tym, że mam nadzieję, że niedługo się spotkamy i tak jak zawsze, będziemy się razem śmiać, rozmawiać o serialach i grać w planszówki popijając wino. Boję się, że ta znajomość zatrze się jak cała masa innych, że z czasem o sobie zapomnimy. Wspomnienia wspólnych chwil często do mnie wracają późną nocą i choć sprawiają ból, ja nie chcę ich wyrzucić z głowy. Bo to jedyna rzecz, która mi pozostała. Jestem zła. Zła, że tak się to skończyło. Zła, że nic nie mogłam zrobić. Czy kiedy to wszystko się ułoży, będziesz o mnie pamiętać?</div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br />
</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>2. Billie Eilish- Bellyache</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/gBRi6aZJGj4" width="560"></iframe><br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Billie Eilish ze swoim utworem <i>Bellyache</i> pojawia się u mnie zazwyczaj, kiedy czuję, że ludzie, którym zaufałam, w jakiś sposób mnie zawiedli. Tak było w czerwcu, jakieś dwa lata temu, kiedy podobno byłam "the saddest girl ever", choć ja tak siebie nie postrzegałam. Owszem, było ciężko, ale z drugiej strony czułam ulgę. A dla takiej ulgi chyba warto trochę się pomęczyć, prawda? Moja stuprocentowa ulga miała przyjść dopiero kilka miesięcy później, ale okres, w którym słuchałam <i>Bellyache</i> był jak ogromny krok do oczyszczenia. Czasem tylko powtarzałam sobie<i> where's my mind? </i>jakbym chciała usprawiedliwić swoje niepodjęte decyzje. W końcu jednak nadszedł czas, kiedy powiedziałam <i>my V is for Vendetta</i> i tak jak Guy Fawkes, spaliłam za sobą mosty, niesiona żądzą zemsty.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>3. Maty Noyes- Say it to my face</b><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/MSJmaeqtWSA" width="560"></iframe><br /></div>
<b><br />
</b> Do Maty powróciłam po krótkiej przerwie, co właściwie wyszło mi na dobre, bo teraz, kiedy słucham powyższej piosenki bez trudu mogę przypomnieć sobie związane z nią wspomnienia. A wspomnień tych jest wiele, w większości przyjemnych. Maty bowiem gościła u mnie na przełomie marca i kwietnia, kiedy to wszystko miało zmienić się na lepsze. Była ze mną podczas Wielkanocy, kiedy to tworzyłam<a href="https://fall-fromgrace.blogspot.com/2018/03/wielkanoc-bardzo-po-mojemu-czyli-easter.html" target="_blank"> ten wpis</a> i upajałam się tym, co nowe i nieznane. W powietrzu czuć było już wiosnę, a razem z nią pojawiły się w moim życiu nowe wyzwania. Początkowo czułam się niepewnie, nie chciałam w to brnąć, bo wiedziałam, że w ten sposób złamię daną sobie obietnicę, jednak czy da się żyć myśląc tylko racjonalnie? Dałam się więc porwać wielkiej fali i postawiłam wszystko na jedną kartę. Nie chciałam niczego żałować i... nie żałuję, bo lepiej być nie mogło. Tak więc wracając do <i>Say it to my face </i>wracam do tego cudownego czasu, kiedy nic nie było jeszcze pewne, ale tak kolorowe i prawdziwe, że nie mogło się nie udać.<br />
<b><br />
</b> <b>4. Męskie Granie Orkiestra- Co tak wyje?</b><br />
<b><br /></b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/sCpQ9dSvJE8" width="560"></iframe><br /></div>
<br />
Piosenka najmłodsza stażem na mojej playliście, za to przesłuchana już tyle razy, że aż dziw, że jeszcze nie jęczy z przemęczenia. Nie jestem fanką polskiego hip-hopu, rapu (wyjdę na ignorantkę, ale do tej pory nie wiem, jaka jest między nimi różnica), a słowo "Łona" kojarzy mi się głównie z potocznym i gwarowym określeniem kobiety. Tak, biję się w pierś i przepraszam, jeśli uraziłam jakiegoś fana Łony, ale tak jak już wspomniałam, jeśli chodzi o hip-hop, to jestem totalnie w tyle. Myślicie sobie pewnie: ale o czym ona gada? No właśnie, pora na wyjaśnienia. Otóż <i>Co tak wyje?</i> to nic innego jak cover utworu Łony i Webera, zrobiony w soczystym, rockowym stylu, wyśpiewany przez Dawida Podsiadło i Krzysztofa Zalewskiego i zaprezentowany podczas corocznej trasy koncertowej pod nazwą Męskie Granie. Popieram tą inicjatywę całą sobą i mam zamiar sama kiedyś dać się na taki koncert namówić, na razie jednak pozostaje mi tylko wsłuchiwanie się w utwory z albumu Męskie Granie 2018. To właśnie <i>Co tak wyje?</i> jest jednym z moich ulubionych, głównie ze względu na tekst (tu ukłon w stronę Łony oczywiście), który w sarkastyczny sposób przedstawia podróż (a może nawet i życie) pierwszej klasy, no i rockową aranżację, która jest wizytówką serii koncertów pod patronatem marki Żywiec. Rytm piosenki pobudza mnie do działania i bardzo dobrze dogaduje się z moją naturą buntownika, więc pozostanie kompanem moich wieczornych sesji muzycznych jeszcze długo.</div>
</div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com0Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-39509639889827590092019-01-06T12:21:00.000+01:002019-01-06T12:22:22.869+01:00Tamte dni, tamte noce, czyli miłość w cieniu drzewa morelowego<div style="text-align: justify;">
Nie ma chyba w języku polskim jednego słowa, które mogłoby określić ten film. Myślę o nim w kategoriach PIĘKNY, bo piękne było w nim wszystko: muzyka, zdjęcia, dialogi, emocje; jednak nie sądzę, że słowo PIĘKNY oddaje choć trochę klimat tego filmu.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<b>Tamte dni, tamte noce </b>(a właściwie <i>Call me by your name</i>- angielski tytuł bardziej do mnie przemawia) w reżyserii Luki Guadagnino to magiczny poemat miłosny o relacji dwojga mężczyzn rozgrywający się podczas lata 1983 roku we Włoszech.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-S5eIgGcBCf4/XC94UxCnleI/AAAAAAAAC2s/UDlC9HJK2EEIxvfMLUv5mNpuhTfuwJhoQCLcBGAs/s1600/1000x1499_oz9e90.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1499" data-original-width="1000" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-S5eIgGcBCf4/XC94UxCnleI/AAAAAAAAC2s/UDlC9HJK2EEIxvfMLUv5mNpuhTfuwJhoQCLcBGAs/s640/1000x1499_oz9e90.jpg" width="426" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<b>AKTORSTWO</b></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Już sam fakt, że aby zagrać miłosne uniesienia dwójki mężczyzn trzeba być kimś cholernie utalentowanym i pozbawionym jakichkolwiek psychicznych barier sprawia, że aktorzy zasługują na brawa. Nie wnikam czy byli to aktorzy heteroseksualni czy nie, ale odwalili kawał świetnej roboty. Początkowo bałam się, że sceny erotyczne mnie przytłoczą, jednak wszystko zostało podane w bardzo wyważony sposób- zmysłowo i ze smakiem. Miłość jest tutaj wartością nadrzędną i nieważne, czy jest to uczucie zaistniałe między mężczyzną a mężczyzną, czy między kobietą a mężczyzną. To nie ma znaczenia, miłość zawsze pozostaje taka sama, uniwersalna.<br />
<br />
Tak naprawdę w tym filmie pierwsze skrzypce grają główni bohaterowie i ich wspólna relacja, to, w jaki sposób obaj do niej dojrzewają; inni pozostają tłem, choć końcowa przemowa ojca staje się clusterem całego dzieła, jego głównym przesłaniem ujętym w słowa. Akceptacja i zrozumienie, jakie okazuje on synowi, jest jak balsam na zszarganą przez wcześniejsze wydarzenia duszę. Mimo, że reszta postaci nie wybija się na pierwszy plan, to jednak nikt nie jest przezroczysty, każdy ma określony charakter i staje się dopełnieniem całości. Co by jednak nie mówić, na szczególną uwagę zasługuje kreacja Timothéego Chalameta- młodziutkiego aktora, odtwórcy roli Elio, który w tym jednym jedynym filmie pokazał więcej niż niektórzy aktorzy przez całą swoją karierę. Ogrom uczuć pojawiających się na jego twarzy w trakcie ostatniej sceny przy kominku, świadczy o niesamowitej umiejętności zatopienia się w swojej postaci i niezwykłej świadomości swojej własnej mimiki. Nie możemy też pominąć Armiego Hammera, który kształtuje swoją postać bazując na detalach: urywanych oddechach, westchnieniach, ukradkowych spojrzeniach, nieśmiałych uśmiechach i przypadkowych dotykach; w rezultacie to wszystko razem tworzy profil mężczyzny, który zdolny jest do wielkich czynów, jeśli w grę wchodzi miłość.<br />
<br />
Wielką zaletą filmu są też umiejętnie napisane dialogi, w pamięć zapada bez wątpienia scena rozmowy obu bohaterów przy pomniku- można by nawet posilić się o stwierdzenie, że jest to dialog zabarwiony nutką egzystencjalizmu. Cały film obfituje w takie smaczki, a cytatami z filmu można by upajać się bez końca.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-XZ0QCIe71mo/XC96_9TiCzI/AAAAAAAAC24/NmaR60FKNKw7HzVgyHxu56MHCT6wA2UXwCLcBGAs/s1600/call_me_by_your_name_still_10_-_publicity_-_h_2017.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="541" data-original-width="960" height="360" src="https://2.bp.blogspot.com/-XZ0QCIe71mo/XC96_9TiCzI/AAAAAAAAC24/NmaR60FKNKw7HzVgyHxu56MHCT6wA2UXwCLcBGAs/s640/call_me_by_your_name_still_10_-_publicity_-_h_2017.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<b>ZDJĘCIA</b></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Klimat prowincjonalnych Włoch, odgłosy wróbli przelatujących nad miasteczkiem, szum liści, plusk wody i blask słońca. Każda ta rzecz jest tutaj idealnie odwzorowana i ma swoją rolę. Każdy kadr bez wyjątku przywołuje na myśl idyllę letniego wypoczynku. Dobrze, że obejrzałam go właśnie teraz, kiedy Polska pod względem długości dnia przypomina trochę Islandię, a o lecie wszyscy już dawno zapomnieli. Oglądając, ma się wrażenie, że jest się w tym samym miejscu co bohaterowie, że razem z nimi celebrujemy letni czas leżąc pośród traw, jeżdżąc rowerem wiejską ścieżką, pływając w przydomowym basenie czy czytając ulubioną lekturę wygrzewając się w słońcu. Wręcz czuje się lato, wypływające z każdego zakątka obrazu.<br />
<br />
Gdyby ktoś zapytał mnie, jak wyobrażam sobie idealne wakacje, pokazałabym mu ten film; tutaj reżyser zabiera nas do słonecznej Italii, jednocześnie docierając do naszych najskrytszych pragnień i ocierając się o nie lekko, tak jak letni wiatr ociera się o naszą skórę, pobudza nasze zmysły i pomaga wspólnie z głównymi bohaterami zatopić się w świecie pełnym dyskretnych gestów, niewypowiedzianych słów, duchowych przeżyć i niekończącego się lata.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-__YQO_5DiCE/XC97HeJfLJI/AAAAAAAAC28/WUr_XuilItM41L9XVMmVVbmqRc1dRfplwCLcBGAs/s1600/call-me-by-your-name-armie-timothee-bts.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-__YQO_5DiCE/XC97HeJfLJI/AAAAAAAAC28/WUr_XuilItM41L9XVMmVVbmqRc1dRfplwCLcBGAs/s640/call-me-by-your-name-armie-timothee-bts.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-js-wYWGAoyg/XC97R4bfdcI/AAAAAAAAC3I/Uov8i-hZzy4OI68jwhO6AZ1pYukz-tJSQCEwYBhgL/s1600/88933a3bc2e5fb0d9297a157a84d7d50.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="666" data-original-width="1233" height="344" src="https://1.bp.blogspot.com/-js-wYWGAoyg/XC97R4bfdcI/AAAAAAAAC3I/Uov8i-hZzy4OI68jwhO6AZ1pYukz-tJSQCEwYBhgL/s640/88933a3bc2e5fb0d9297a157a84d7d50.png" width="640" /></a></div>
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<b>MUZYKA/SZTUKA</b></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Klasyczne utwory jeszcze bardziej podkreślają dramaturgię danej sceny, a tutaj pozwoliły nam na zaangażowanie wszystkich zmysłów, więc nie tylko oko raduje się z każdego wyważonego kadru, ale także ucho docenia wrażliwość dźwięków. Każdy utwór dobrany jest znakomicie; mieszanka muzyki klasycznej i współczesnej nie sprawia wrażenia kiczu, wręcz przeciwnie, jest dopełnieniem sytuacji, w jakiej znajdują się w danej chwili bohaterowie. Muzyka jest tutaj medium pomiędzy widzem, a postaciami; pomaga nam zrozumieć, co dzieje się w ich głowach i sercach (a może przede wszystkim w sercach). Co więcej, ścieżka dźwiękowa w idealny sposób oddaje klimat lat 80.- lecz nie jest to klimat lat 80., który wszyscy znamy i lubimy- tutaj nie jest on tak przytłaczający i krzykliwy, ale spokojny, nieśpieszny i bardzo kuszący, aż chce się do tych lat wracać i razem z bohaterami przeżyć to jeszcze raz.<br />
<br />
Właściwie cały film jest przepełniony odniesieniami do różnych dziedzin sztuki, nie tylko muzyki- Elio przepisujący utwory muzyczne i grający na pianinie, matka czytająca <i>Heptameron</i>, ojciec odnajdujący zabytkowe rzeźby; każdy tutaj przejawia szczególny rodzaj zainteresowania sztuką, a cała rodzina żyje w jedynej w swoim rodzaju bohemie, pośród półek pełnych książek i starożytnych rzeźb. To właśnie zazwyczaj mnie w filmach ujmuje- że film staje się mieszanką kultury, sztuki i rozrywki; że po jego obejrzeniu pobudzony i mile połechtany jest każdy zmysł; że ma się wrażenie, że najwyższa potrzeba odczuwania piękna jest zaspokojona.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-17sj1GEljjY/XC97O936aRI/AAAAAAAAC3A/dCA7nx1UMdAl2Xc9DEiIc4v1BBkFzvHJQCLcBGAs/s1600/5-CMBYN-feature-1600x900-c-default.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://3.bp.blogspot.com/-17sj1GEljjY/XC97O936aRI/AAAAAAAAC3A/dCA7nx1UMdAl2Xc9DEiIc4v1BBkFzvHJQCLcBGAs/s640/5-CMBYN-feature-1600x900-c-default.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Ten film udowadnia, że miłość jest uniwersalna, a dojrzewanie w cieniu drzewa morelowego dużo bardziej fascynujące.</b> Pokazuje on jak łatwo jest zatracić się w drugiej osobie, jak cudownie jest znaleźć się w jej ramionach, kiedy cały świat jest przeciwko nam, jak wielką przyjemność sprawia samo wypowiadanie imienia ukochanej osoby. Nie potrzeba wtedy nic więcej, ta osoba staje się centrum naszego wszechświata, a rozstanie choćby na minutę to niewyobrażalne cierpienie dla duszy. Nareszcie film, gdzie miłość odbierana jest zmysłowo, a sztuka, muzyka i literatura są dla niej najlepszym dodatkiem. Właśnie tak wyobrażam sobie życie idealne, w którym miłość i sztuka idą w parze i uzupełniają się wzajemnie, jak dwoje kochanków.<br />
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Call me by your name</i> pozostanie już zawsze dla mnie wyjątkowy, będę do niego wracać tak często, jak tylko będę mogła i tak często, jak pozwoli mi na to moja wyjątkowo wrażliwa psychika, bo jest to jeden z filmów, który potrafi w nas wyzwolić najbardziej wzniosłe emocje, które później niełatwo jest z powrotem zatopić gdzieś w sobie. Jest to dzieło, w którym ogrom emocji wylewających się na widza, jest tak przytłaczający, że budzi w nas nasze przez lata głęboko utajone słabości, wspomnienia i sentymenty, które w końcu wybuchają, powodując niemałe wzruszenie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-YIu8fJ-zXzg/XC97_5IT2PI/AAAAAAAAC3U/8SHvB1jY1FMlrvEM1QNfFeCGhPa9XdPaACLcBGAs/s1600/5a6f979ee2b3a.image.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="540" data-original-width="960" height="360" src="https://1.bp.blogspot.com/-YIu8fJ-zXzg/XC97_5IT2PI/AAAAAAAAC3U/8SHvB1jY1FMlrvEM1QNfFeCGhPa9XdPaACLcBGAs/s640/5a6f979ee2b3a.image.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br /></div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com4Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-57891582332735340382018-12-27T15:51:00.001+01:002018-12-27T15:51:52.781+01:00Mój 2018- czyli czas na podsumowanie roku według Grejs<div style="text-align: justify;">
Najbardziej wyświechtany slogan, którego każdy użył przynajmniej raz w życiu? "Święta, święta i po..." No właśnie, co po tych Świętach? Wypchane brzuchy, puste portfele i bałagan w domu? Pewnie też, ale po Świętach zwykle następuje... Nowy Rok. Coś, co wielu przeraża, niektórych cieszy, a większości jest po prostu... obojętne. Jedni przygotowują się już do imprezy sylwestrowej, inni spisują noworoczne postanowienia, a w niektórych budzi się chęć do osobistego remanentu. Ja obecnie należę do tej ostatniej grupy i zamierzam dzisiaj podzielić się z Wami tym, czym żyłam przez ostatni rok.<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Podsumowanie roku to dla mnie rzecz zupełnie nowa. Nie zwykłam tego robić ani w osobistym pamiętniku, ani na blogu, ani też w głowie. Nie spisuję swoich dokonań, nie chwalę się sukcesami ani nie rozpamiętuję chwil zwątpienia. Celebruję każdą chwilę, nie planuję niczego, a czasem nawet nie pamiętam, co robiłam wczoraj. Każdy dzień to dla mnie nowe wyzwanie, szansa na to, by się rozwijać, ewoluować, być kimś lepszym, mądrzejszym i bardziej doświadczonym. Lata wpajanej mi propagandy sukcesu chyba przynoszą efekty, bo już zaczynam brzmieć jak swój osobisty coach. Wracając do tematu: kiedy większość blogerek rok w rok w grudniu zamieszczało informacje o wydarzeniach minionego roku, ja patrzyłam na to wszystko z boku i myślałam: po co mi taki post, czym właściwie mam się pochwalić, co takiego napisać? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No właśnie. Co właściwie powinnam napisać w poście streszczającym przebieg ubiegłego roku? Jakieś swoje osiągnięcia, doły, czy może nietypowe wspomnienia? Nie prowadzę nie wiadomo jak ciekawego życia (niech nie zmylą Was profile niektórych influencerów, celebrytów czy nawet popularnych osób ze szkoły/pracy- oni też nie mają tak idealnego życia jakie mogłoby się wydawać patrząc na ich zdjęcia), nie osiągam sukcesów co drugi dzień i nie podróżuję w każdy weekend. Tak jak każdy normalny człowiek sprzątam, gotuję, pracuję, nie mam czasu na sesje i pisanie na blogu, i nie dostaję od losu niczego za darmo. Mam sporo szczęścia, owszem, i uważam, że naprawdę wygrałam życie będąc tu, gdzie jestem, ale nie robię bilansu strat i zysków, bo nie uważam, że takowy w ogóle mi potrzebny, gdyż żyję sobie dosyć spokojnie, bez większych zawirowań, ale i bez większych sukcesów. Jedyne, co dla mnie ważne to radość z każdej przeżytej minuty; nie jestem, jak wiecie, zwolennikiem rozpamiętywania smutków w nieskończoność, zawsze wolę się skupiać na tych pozytywnych aspektach naszej egzystencji, wspominać tylko to, co dobre, co w jakiś sposób wpłynęło na mnie pozytywnie, zmieniło mnie na lepsze, pokazało, co jest dla mnie ważne. Postanowiłam więc zgromadzić tu wszystkie wydarzenia, wspomnienia, które były kamieniami milowymi, czymś, co odcisnęło piętno na mojej psychice, co będzie mi się kojarzyć tylko i wyłącznie z rokiem 2018.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>1. Warsztaty fotograficzne</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Zaraz zacznie się tyrada o tym, czego się nauczyłam, jakie umiejętności zdobyłam i jak posiadłam wiedzę tajemną niedostępną dla zwykłych śmiertelników. Niestety, Moi Drodzy, nic takiego w tym podpunkcie nie znajdziecie. Pierwsze w moim życiu warsztaty fotograficzne wpłynęły na mnie w dość nieoczekiwany sposób. Nie były one dla mnie przełomowe pod względem materiału, jakiego się nauczyłam, lecz pod względem tego, jak zmieniły moje własne myślenie o sobie i o tym, co do tej pory zrobiłam. Dowiedziałam się na przykład, że wcale nie jestem aż takim fotograficznym laikiem, że nie boję się pracy z modelką i że portret to właśnie ta dziedzina fotografii, którą ubóstwiam i z którą wiążę swoją przyszłość. Kolejne warsztaty utwierdziły mnie w przekonaniu, że lubię, gdy to ja rządzę na sesji, nie lubię za to, gdy ktoś myśli, że mając lepszy sprzęt momentalnie staje się lepszym fotografem. Po zakończonych warsztatach poczułam tak ogromną falę inspiracji i motywacji, która trwała jeszcze przez kilka następnych miesięcy. To dzięki niej popełniłam sesję, o której mowa w następnym punkcie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-xwTKICraldc/XCTfv1PSKXI/AAAAAAAAC10/_Gg5nPYojscP8jkTk56FGzpHW2GDHv1_gCLcBGAs/s1600/36485306_803151416555255_5942179595812864000_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-xwTKICraldc/XCTfv1PSKXI/AAAAAAAAC10/_Gg5nPYojscP8jkTk56FGzpHW2GDHv1_gCLcBGAs/s640/36485306_803151416555255_5942179595812864000_o.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>2. Sesja z modelką</b><br />
Zabierałam się do niej dość długo, z racji tego, że jestem istotą dość nieśmiałą i kontakty z obcymi osobami zazwyczaj stanowią dla mnie wyzwanie, dlatego długo zwlekałam z decyzją, by zamieścić ogłoszenie, że poszukuję modelki do nowej sesji. Bałam się, że stres związany z rozmową z kimś obcym tak mnie sparaliżuje, że nie będę umiała odpowiednio poprowadzić sesji (jak to zwykle bywa, ten strach okazał się zupełnie bezpodstawny). Sesję i stylizacje miałam obmyślone już wcześniej; chciałam, żeby była to sesja modowa z krwi i kości, czyli kilka stylizacji + kilka różnych miejscówek. No więc w końcu zdobyłam się na odwagę i ogłoszenie zamieściłam. Teraz trzeba tylko czekać- pomyślałam sobie. No i czekałam, czekałam, czekałam... Kiedy już zaczęłam tracić nadzieję, wreszcie się udało. Znalazłam bardzo sympatyczną modelkę, z którą współpraca to czysta przyjemność. Zero marudzenia, otwarty umysł, świetna umiejętność pozowania. Cała sesja okazała się strzałem w dziesiątkę i jak na razie pozostaje ona moim numerem jeden, chwalić się nią jednak będę w osobnym poście, już niedługo.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-aRoBRG06E64/XCTgVZ-DeZI/AAAAAAAAC18/LdKpOZhzRYouEueBF4SAZuzDvlddPzAGQCLcBGAs/s1600/dyptyk1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1125" data-original-width="1600" height="450" src="https://3.bp.blogspot.com/-aRoBRG06E64/XCTgVZ-DeZI/AAAAAAAAC18/LdKpOZhzRYouEueBF4SAZuzDvlddPzAGQCLcBGAs/s640/dyptyk1.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>3. Koncert Dawida Podsiadło </b><br />
To jedno ze świeższych wydarzeń, bo z października, które wciąż nie daje o sobie zapomnieć. Dźwięki nadal obijają się w mojej głowie, mózg ciągle odtwarza kadry, a uszy wciąż czują przenikliwy bas. Czekałam na ten koncert od dawna, marzyłam o nim i nie mogłam się doczekać. Kiedy nadszedł dzień koncertu, ja... zachorowałam. Zaatakował mnie okropny ból brzucha i omal nie przeszkodził w realizacji celu. Nie ze mną jednak te numery, nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby zrezygnować- chora czy nie chora- jadę na koncert. Na szczęście przed wyjazdem ból odpuścił (chociaż byłam strasznie osłabiona), a w trakcie koncertu nie myślałam już o bólu, ani o niczym innym, jak tylko o tym niesamowitym występie. Naprawdę, dawno nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia; cała oprawa, wizualizacje, oświetlenie, wstawki, nagłośnienie zrobiło mega klimat, było dopracowane do perfekcji i totalnie w moim stylu. Dawid dał z siebie wszystko- to szanuję. Nie półśrodki, byle tylko zaśpiewać i zebrać kasę, nie- ten człowiek to prawdziwy artysta i widać, że żyje muzyką i ceni swoich fanów. Z koncertu wyszłam oszołomiona, jak to zwykle u mnie bywa po tak wielkim zachwycie jakąś dziedziną sztuki i nadal, kiedy słucham płyty Dawida podczas jazdy, migają mi przed oczami obrazy z występu, a serce raduje się, że mogło tam być i przeżyć coś tak perfekcyjnego.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-OsPdxh8Whmw/XCThMMovRNI/AAAAAAAAC2I/TeO3YiymABIwZlARzbyqbbS-LMk4fgHtQCLcBGAs/s1600/45421913_342982523129088_7837341074883346432_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-OsPdxh8Whmw/XCThMMovRNI/AAAAAAAAC2I/TeO3YiymABIwZlARzbyqbbS-LMk4fgHtQCLcBGAs/s640/45421913_342982523129088_7837341074883346432_n.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>4. Wakacje w górach...</b><br />
... które bez wątpienia mogę zaliczyć do jednym z najlepszych (i najszczęśliwszych) wakacji ever. Dwa tygodnie spędzone w najlepszym towarzystwie, wśród pięknych widoków i w najbliższym sąsiedztwie natury. Codzienna dawka zwiedzania, odkrywania i wędrówek po górach. Nie liczyło się wtedy nic: tylko nowe miejsca i poszukiwania idealnych kadrów. Zero zasięgu, a co za tym idzie zero problemów i totalny reset. Te wakacje były wyjątkowe, bo nareszcie żyłam tak, jak zawsze chciałam- każdy dzień przynosił nowe doznania, każda chwila była inna i mogłam poświęcić się swoim pasjom: fotografii i podróżowaniu. Podczas tych wakacji powstała cała masa ujęć, co więcej, przekonałam się do fotografii krajobrazowej i zakochałam w Karkonoszach. Jakby tego było mało, odpoczęłam i nabrałam dystansu, a także podjęłam kilka ważnych dla mnie decyzji. Te wakacje to właśnie punkt zwrotny roku 2018, po którym wiele się zmieniło.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-nJZEVUNNSEk/XCTjFymWDLI/AAAAAAAAC2U/iyDnQXPsYUAWxahqQwJ0Gq5lG_ZotIUKQCLcBGAs/s1600/%2540IMG_2192.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1074" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-nJZEVUNNSEk/XCTjFymWDLI/AAAAAAAAC2U/iyDnQXPsYUAWxahqQwJ0Gq5lG_ZotIUKQCLcBGAs/s640/%2540IMG_2192.jpg" width="428" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: "Times New Roman"; font-size: medium; font-style: normal; font-variant-caps: normal; font-variant-ligatures: normal; font-weight: 400; letter-spacing: normal; orphans: 2; text-align: start; text-decoration-color: initial; text-decoration-style: initial; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 2; word-spacing: 0px;">
<div style="text-align: justify;">
</div>
</div>
<br />
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-style: normal; font-variant-caps: normal; font-variant-ligatures: normal; letter-spacing: normal; orphans: 2; text-align: start; text-decoration-color: initial; text-decoration-style: initial; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 2; word-spacing: 0px;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="font-weight: 400; margin: 0px;">
<span style="font-family: inherit;">Rok 2018 okazał się rokiem zmian i sprzeczności. Jak każdy- powiecie. Może i tak, bo w końcu nasze życie jest pasmem naprzemiennie pojawiających się radości i cierpień, dobrych chwil i chwil przykrych, niezapomnianych wspomnień i wspomnień, które wolelibyśmy wyrzucić z głowy. Każdy rok przynosi też zmiany, nawet te drobne, prawie niezauważalne. Każdy jest na swój sposób wyjątkowy i mimo, że każdy nas postarza, to zostawia w nas ślady, dzięki którym nasze życie staje się pełniejsze.</span></div>
<div style="font-family: "Times New Roman"; font-size: medium; font-weight: 400; margin: 0px;">
<br /></div>
<div style="font-family: "Times New Roman"; font-size: medium; margin: 0px;">
<b>Na nadchodzący rok życzę Wam, żeby każda zmiana była zmianą na lepsze, a problemy nie były już dłużej problemami, ale wyzwaniami, które należy podjąć i udowodnić wszystkim, że dacie radę. Życzę Wam, żeby to był właśnie WASZ rok, żebyście wreszcie zdobyli się na odwagę i zaczęli spełniać swoje marzenia. Bo ja tak właśnie zrobię.</b></div>
<div style="font-family: "Times New Roman"; font-size: medium; font-weight: 400; margin: 0px;">
<br /></div>
<div style="font-family: "Times New Roman"; font-size: medium; font-weight: 400; margin: 0px;">
Z pozdrowieniami, </div>
<div style="font-family: "Times New Roman"; font-size: medium; font-weight: 400; margin: 0px;">
Wasza (już niedługo o rok starsza, ale nie mniej szczęśliwa) Grejs</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com7Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-45546817978489999352018-12-23T17:55:00.001+01:002018-12-23T17:55:27.808+01:00Przedświąteczne dylematy, świąteczna sesja i (na)świąteczne życzenia<div style="text-align: justify;">
Święta jak dla mnie zawsze nadchodzą zbyt szybko i zbyt nagle. Skradają się przebiegle już od początku listopada, by nagle wybuchnąć jak supernowa i pojawić się z przytupem. Ja, wiecznie nieprzygotowana marzycielka, żyjąca z dnia na dzień i nie planująca niczego, nie mogę pogodzić się z faktem, że dopiero co skończyły się wakacje, a tu już witryny sklepowe zapraszają potencjalnych klientów świątecznymi dekoracjami, a Mikołajowe ryjki pojawiają się zewsząd podprogowo przekazując nam: kup, kup, kup!<br />
<a name='more'></a><br />
Czuję się wtedy trochę zagubiona i osaczona przez te wszystkie reklamy krzyczące: prezenty! Co jak co, ja zazwyczaj nie ulegam tak łatwo modzie i nie podążam za tłumem, ale prezenty kupić trza i basta, bez dyskusji. Jednak z roku na rok coraz bardziej mnie to wszystko stresuje... Ten przymus kupowania prezentu akurat na Święta. Moja wewnętrzna buntowniczka po prostu już powoli zaczyna mieć dość. Nie to, że nie lubię robić prezentów (albo jestem typem sknery- Scrooge'a), bo lubię i to bardzo, męczy mnie po prostu to, że trzeba to zrobić w jakimś określonym terminie, na już, a najlepiej na wczoraj, prawie jak jakiś z góry ustalony deadline w korpo. Jaka wtedy przyjemność z przeglądania, myszkowania i wyszukiwania, kiedy wszystko trzeba robić szybko i tak, jak wszyscy? Z roku na rok obiecuję sobie, że zabiorę się za kompletowanie prezentów odpowiednio wcześnie i co roku nic z tego. Ech, gdyby tylko doba trwała odrobinkę dłużej niż te 24h... (chociaż pewnie wtedy też byłoby mi mało- typowy Polak ze mnie).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ok, ponarzekane po januszowemu na brak czasu, ale ma to też swój cel. Bo nie tylko na prezenty jest wiecznie za późno, ale też na sesje świąteczne. Ach, sesje świąteczne! Od pewnego czasu stały się one dla mnie częścią tej przedświątecznej gorączki. Uwielbiam je całym sercem i nie wyobrażam sobie bez nich Świąt; ale zawsze zabieram się za nie za późno i potem jestem jak elf, który taśmowo pakuje prezenty, nie mogąc się wyrobić. W tym roku postanowiłam więc odpuścić sobie sesje z okazji Bożego Narodzenia i skupić się bardziej na emocjonalnym przeżywaniu Świąt i (a jakże) odpoczynku. W ogóle ostatnimi czasy kładę większy nacisk na zwyczajne leniuchowanie i już widzę efekty- bo w końcu wypoczęty człowiek to lepsze wyniki. Jednak jak już wcześniej wspomniałam, nie potrafię sobie wyobrazić Świąt (i życia) bez sesji zdjęciowych i musiałam, po prostu musiałam jakąś choćby maleńką sesję popełnić.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-m6FJTBS-Ssw/XBZaC4Z7zvI/AAAAAAAACz0/TF-GgM4rvtkw07TXUbplsbUjQ5i_7sW-QCLcBGAs/s1600/DSC_0153.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1062" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-m6FJTBS-Ssw/XBZaC4Z7zvI/AAAAAAAACz0/TF-GgM4rvtkw07TXUbplsbUjQ5i_7sW-QCLcBGAs/s640/DSC_0153.jpg" width="424" /></a></div>
<br />
Przygotowanie całej dekoracji, wyszukiwanie odpowiednich rekwizytów i komponowanie wystroju jak zwykle sprawiło mi sporo frajdy, nie obyło się niestety bez problemów (odblaski, tło) i frustracji (ja się do tego nie nadaję, moje zdjęcia są do kitu!), a także odrobiny stresu (a co, jeśli coś pójdzie nie tak?), ale to już chyba część składowa każdej mojej sesji, bo tak okropnej perfekcjonistki jak ja świat chyba jeszcze nie widział. Jestem jednak na tyle zdeterminowana, że po każdym najgorszym zdołowaniu przychodzi czas zadumy i rozmyślań, po których jestem pewna, że choćby wyszło najgorzej, ja i tak będę to robić, bo bezwarunkowo kocham fotografować i nie wyobrażam sobie, bym kiedykolwiek miała przestać.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-DuYCOjSgOOE/XBZf5NFSHbI/AAAAAAAAC0A/hmfwPi0cypssu-VCQFEdlPVNGOdzWXuugCLcBGAs/s1600/DSC_0216.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1062" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-DuYCOjSgOOE/XBZf5NFSHbI/AAAAAAAAC0A/hmfwPi0cypssu-VCQFEdlPVNGOdzWXuugCLcBGAs/s640/DSC_0216.jpg" width="424" /></a></div>
<br />
Nic to dla mnie nowego, że sesję wykonałam w szaleńczym tempie, w pełnym stresu amoku, po którym moje ciało jęczało z niezadowolenia... Jęczała też moja psychika, bo moją pierwszą myślą po sesji było: nic z tego nie będzie. Cóż, miałam tak już wiele razy, że już myślałam, że zdjęcia wylądują w koszu, a tu jednak wychodziło coś fajnego i godnego pokazania. Tym razem byłam załamana, bo tak bardzo zależało mi na tej sesji, a tu taki klops... Nękały mnie myśli typu: już się do tego nie nadajesz, może powinnaś przestać, to już nie to samo, co kiedyś... Przełknęłam jednak posmak goryczy i po przyjrzeniu się zdjęciom w większym formacie, uznałam, że nie jest aż tak źle, jak początkowo myślałam. "Czyli jej się podobają" powiecie. Oj nie, Moi Drodzy, tak dobrze to nie ma. Jak już wiele razy wspominałam, zadowolić mnie ciężko, a stuprocentowo zadowolona ze swoich zdjęć nie będę chyba nigdy. Nadal widzę, ile jeszcze pracy nad własnym warsztatem mnie czeka i że sesja sesji nierówna. Jednak nie spocznę na laurach, to mogę Wam obiecać. Bo, co jak co, ale dla fotografii jestem gotowa poświęcić i zrobić wiele.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-up9Q9LXTQLQ/XB-u0TVsjtI/AAAAAAAAC0g/potDB3Mp8u8Sw8uqn3-uVPbU7vfBK8VegCLcBGAs/s1600/DSC_0035.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1059" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-up9Q9LXTQLQ/XB-u0TVsjtI/AAAAAAAAC0g/potDB3Mp8u8Sw8uqn3-uVPbU7vfBK8VegCLcBGAs/s640/DSC_0035.jpg" width="422" /></a></div>
<br />
Sesja ta była szczególna z wielu względów, jednak najważniejszym było to, że nie zostałam z nią całkiem sama, wręcz przeciwnie, otrzymałam tyle pomocy i wsparcia, jak nigdy dotąd. Fajnie jest mieć obok osobę, która też "czuje" fotografię, osobę o podobnej wrażliwości i sposobie patrzenia na świat. Poza tym, jak to mówią, co dwie głowy, to nie jedna i kiedy ja już traciłam nadzieję, ta druga głowa podsuwała mi pomysły i nowe rozwiązania. Miło nareszcie czuć, że nie wszystko spoczywa na moich barkach, że jest ktoś, kto w tym całym moim sesyjnym transie potrafi mnie okiełznać i myśleć rozsądnie, jednocześnie będąc filarem, na którym mogę polegać bezgranicznie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-Xr7DfOb_y6g/XB-w2s4GWLI/AAAAAAAAC0s/pi1GlCzg5hIyFDnj6Tfv3LW1qKeVrFv6QCLcBGAs/s1600/DSC_0073.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1062" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-Xr7DfOb_y6g/XB-w2s4GWLI/AAAAAAAAC0s/pi1GlCzg5hIyFDnj6Tfv3LW1qKeVrFv6QCLcBGAs/s640/DSC_0073.jpg" width="424" /></a></div>
<br />
Czuję jakoś podświadomie, że te Święta i Nowy Rok będą dla mnie przełomowe, że wiele się zmieni, chociaż pewne rzeczy pozostaną już na zawsze takie same. A może to ten niezwykły czas w roku tak na mnie działa, może to uaktywnia się magia Świąt, magia przejścia... Mówi się, że wraz z Nowym Rokiem nadchodzą nowe postanowienia, ja jednak swoje mam już przygotowane od dawna. Zaplanowane, leżakują sobie na razie gdzieś z tyłu głowy, wiem jednak, że ich realizacja to kwestia czasu. Czas przemyśleć to, co już zrobiłam, co już osiągnęłam i wyciągnąć wnioski. Zauważyłam, że im starsza jestem, tym łatwiej mi to przychodzi.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-QZNuhKDokMY/XB-xrJif-GI/AAAAAAAAC00/ZEi6ziWBk4cWOhbPgmBZiukO7lrzWo3OQCLcBGAs/s1600/DSC_0020-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1062" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-QZNuhKDokMY/XB-xrJif-GI/AAAAAAAAC00/ZEi6ziWBk4cWOhbPgmBZiukO7lrzWo3OQCLcBGAs/s640/DSC_0020-1.jpg" width="424" /></a></div>
<br />
Obowiązki świąteczne wzywają, więc nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić Was do oglądania reszty zdjęć (może dzięki nim udzieli się Wam świąteczny nastrój), a także życzyć Wam chwilowej świątecznej amnezji, która sprawi, że zapomnicie o problemach dnia codziennego i choć na chwilę poczujecie się szczęśliwi.<br />
<br />
A oprócz tego, jak zawsze:<br />
<br />
Dużo zdrowia i słodyczy (Wasza ulubiona) Grejs Wam życzy! :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-LTLj-l3F7qM/XB-2B37PrjI/AAAAAAAAC1A/dthwF4Ukw4cW-vqwRlgpm9QGE6B-Wb16QCLcBGAs/s1600/DSC_0155.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1062" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-LTLj-l3F7qM/XB-2B37PrjI/AAAAAAAAC1A/dthwF4Ukw4cW-vqwRlgpm9QGE6B-Wb16QCLcBGAs/s640/DSC_0155.jpg" width="424" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-AXL7zUAr1uA/XB-3Gg31yWI/AAAAAAAAC1Q/ZfCAbfPuw4wbiTXjr3FcAzUxDpl66QuiwCLcBGAs/s1600/DSC_0344.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1062" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-AXL7zUAr1uA/XB-3Gg31yWI/AAAAAAAAC1Q/ZfCAbfPuw4wbiTXjr3FcAzUxDpl66QuiwCLcBGAs/s640/DSC_0344.jpg" width="424" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-0ree7RsrFeU/XB-2oivsnVI/AAAAAAAAC1I/_MgIlDVYoDwNY5vtUp2zpAH6OReGtJkaQCLcBGAs/s1600/DSC_0283.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-0ree7RsrFeU/XB-2oivsnVI/AAAAAAAAC1I/_MgIlDVYoDwNY5vtUp2zpAH6OReGtJkaQCLcBGAs/s640/DSC_0283.jpg" width="426" /></a></div>
<br />
<br /></div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com4Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-75682992663362618912018-11-30T13:49:00.000+01:002018-11-30T13:49:13.128+01:00Suspiria nie taka straszna, jak ją malują, czyli osobiste spostrzeżenia po seansie<div style="text-align: justify;">
Właściwie o <i>Suspirii</i> pisać nie zamierzałam; pisanie recenzji nie kręci mnie już tak, jak kiedyś, jednak moja silna potrzeba do dzielenia się spostrzeżeniami na temat filmów wzięła górę, tym bardziej, że mowa o dziele, obok którego nie można przejść obojętnie i zostawić go tak po prostu samemu sobie; ot, po seansie wyjść z kina i zająć się bieżącymi sprawami. Z drugiej strony opuszczając salę kinową nie doświadczyłam uczucia "wchodzenia w inny wymiar" jak ja je nazywam, czyli takiego zatopienia się w fabule i klimacie, po którym nie da się wrócić do rzeczywistości, bo wciąż żyje się światem przedstawionym w filmie. <i>Suspiria </i>okazała się filmem zupełnie nie w tym stylu. Jako że jestem świeżo po seansie i wrażenia, odczucia i skojarzenia wciąż jeszcze we mnie żyją, jest to najlepszy czas na napisanie kilku słów na temat filmu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-sTV3V4QjKOo/XAEsgyy6SEI/AAAAAAAACyk/8v3CtyjXR5cBsjDIZ4JjYazhjabjTntHgCLcBGAs/s1600/Suspiria-Dance-Volk-Sequence-Cover-1280x640.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="1280" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-sTV3V4QjKOo/XAEsgyy6SEI/AAAAAAAACyk/8v3CtyjXR5cBsjDIZ4JjYazhjabjTntHgCLcBGAs/s640/Suspiria-Dance-Volk-Sequence-Cover-1280x640.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na <i>Suspirię</i> naszła mnie ochota tuż po zobaczeniu, co by nie mówić, świetnie zmontowanego trailera, zupełnie przypadkowo, przed innym seansem (dość często ostatnio chodzę do kina). Krótka sekwencja scen zadziwiająco szybko mną zawładnęła i ani się obejrzałam, a już zaklasyfikowałam go jako film pod tytułem "umrę jak nie zobaczę". Jako człowiek wykorzystujący głównie zmysł wzroku i mający ten wzrok nakierunkowany na piękne obrazy, to, tak jak możecie się domyślić (bo w moim przypadku zdarza się to niesamowicie często) wrażenie zrobiły na mnie oczywiście zdjęcia. Nie zniechęcił mnie nawet fakt, że film uznano za horror; takim kadrom nie przepuszczę. Horrorów generalnie nie oglądam, nie dlatego, że boję się potem w nocy wysunąć nogi spod kołdry (no dobra, trochę się boję) czy miewam koszmary, ale dlatego, że bardzo często sceny nienaturalnie wykręconych ciał i porozrzucanych części ciała sprawiają, że efekt jest odwrotny do zamierzonego, czyli zamiast umierać ze strachu, ja zwyczajnie... umieram, ale ze śmiechu.<br />
<br />
I <i>Suspiria</i> też w pewnym sensie mnie rozbawiła, choć na pewno nie to mieli na celu twórcy filmu, ale nie po to piszę tutaj o filmie, żeby już we wstępie zdradzić wszystkie szczegóły, dlatego śmigajcie niżej, gdzie czeka na Was recenzja podzielona na różne aspekty (bo tak jakoś bardziej lubię).</div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Aktorstwo</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tildy Swinton nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Od lat pozostaje ona jedną z moich ulubionych aktorek, ze względu na swoją nieoczywistą naturę i umiejętność zagrania dosłownie każdej postaci. Tutaj zaimponowała mi jeszcze bardziej (o ile to w ogóle możliwe) grając rolę staruszka- psychiatry, który stara się odkryć tajemnicę słynnej berlińskiej szkoły baletowej. Przyznaję się zupełnie dobrowolnie, że nie poznałam jej pod toną charakteryzacji (za charakteryzację oczywiście należą się brawa) i odbierałam tę postać jako zupełnie odrębną. To charakterystyczne "r" w wymowie, ruchy typowe dla osoby w podeszłym wieku i męskie zachowania totalnie mnie zmyliły, a żeby mnie zmylić trzeba się naprawdę postarać. I Tilda postarała się, a jakże! W roli sadystycznej nauczycielki tańca odnalazła się równie dobrze. Bo kto, jak nie Tilda lepiej pasuje do roli wiedźmy? </div>
<div style="text-align: justify;">
Za to w Dakocie Johnson jestem zakochana od czasów premiery Greya (nawet bardziej niż w odtwórcy roli Greya). Jako że nie jestem typem kobiety, która zaczytana w Greyu w głowie układa sobie swoje seksualne fantazje, tym samym obejrzałam tylko pierwszą część, głównie z ciekawości i potrzeby próbowania wszystkiego, co nieznane (<b><a href="https://fall-fromgrace.blogspot.com/2017/01/chorobowy-przeglad-filmowy.html" target="_blank">TU</a> </b>możecie przeczytać moje spostrzeżenia po seansie). I tak, Dakota mimo swojej ślamazarności związanej z odgrywaną postacią, od razu mi się spodobała, a jako że częściej zwracam uwagę na kobiecą urodę niż męską, większą przyjemność sprawiało mi wgapianie się w nią niż na obnażoną klatę Jamiego Dornana. A tutaj, w burzy rudych włosów i strojach z lat 70. wygląda jak bogini (no raczej). Moją uwagę przykuła też Mia Goth, przez wielu uważana za kobietę wątpliwej urody, dla mnie była uosobieniem idealnej modelki- ile ja bym oddała, żeby ktoś taki stanął przed moim obiektywem! Taka już moja natura, że podobają mi się rzeczy (i osoby, może przede wszystkim osoby) przez większość uważane za, krótko mówiąc, brzydkie. Ale! O aktorstwie miała być mowa, nie o fizis odtwórczyń głównych ról. No to słów kilka o aktorkach drugoplanowych- jakie to były fajne kobiety! Fajne, w moim mniemaniu znaczy tyle, co charakterne, mocne, konkretne. Mamy tu nawet pewien polski akcent- bo w obsadzie pojawia się jedna z najlepszych polskich modelek- Małgosia Bela. Modelka- wzór, można powiedzieć, weteranka w swoim zawodzie, lubiana przeze mnie już za dzieciaka. Bardzo ciekawa twarz. Jednak żeby nie było za słodko, to teraz trochę o Chloe Grace Moretz, która zapowiadała się naprawdę nieźle (kiedyś ją lubiłam), tak teraz wydaje się wkurzająca i totalnie mdła, nudna. Pomimo tego, że gra tutaj jedynie epizod, to jednak jakoś nie mogłam się do niej i jej aktorstwa przekonać. Czemu nie opiszesz żadnej postaci męskiej, spytacie? Cóż, tak jakoś się złożyło, że film ten zdominowały kobiety i to one grają pierwsze skrzypce (nie żeby mi to przeszkadzało, wręcz przeciwnie), więc sorry chłopaki, tym razem jestem zmuszona was pominąć.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-cj-OD_0utIw/XAEsp-oNKNI/AAAAAAAACys/y3ajCqmlXCQxegut8g78EDaFE4h4bUK6gCLcBGAs/s1600/image.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1334" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-cj-OD_0utIw/XAEsp-oNKNI/AAAAAAAACys/y3ajCqmlXCQxegut8g78EDaFE4h4bUK6gCLcBGAs/s640/image.jpg" width="532" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-1hN6xd9yVBQ/XAEspq8PYnI/AAAAAAAACyo/nEbJchF8beIR5PPD9rQlUFF_xkUd_Tz1ACLcBGAs/s1600/MV5BMTc4NTY2NzM4MF5BMl5BanBnXkFtZTgwNDUzMjg1NjM%2540._V1_SY1000_CR0%252C0%252C674%252C1000_AL_.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="674" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-1hN6xd9yVBQ/XAEspq8PYnI/AAAAAAAACyo/nEbJchF8beIR5PPD9rQlUFF_xkUd_Tz1ACLcBGAs/s640/MV5BMTc4NTY2NzM4MF5BMl5BanBnXkFtZTgwNDUzMjg1NjM%2540._V1_SY1000_CR0%252C0%252C674%252C1000_AL_.jpg" width="430" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-XO4RPvIeSMQ/XAEsrql2ZpI/AAAAAAAACyw/zxy11m-7TFs2WIzNk4oBPAgWiXurB2p-QCLcBGAs/s1600/tumblr_pg33gmSsQb1thr7ppo1_500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="741" data-original-width="501" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-XO4RPvIeSMQ/XAEsrql2ZpI/AAAAAAAACyw/zxy11m-7TFs2WIzNk4oBPAgWiXurB2p-QCLcBGAs/s640/tumblr_pg33gmSsQb1thr7ppo1_500.jpg" width="430" /></a></div>
<br />
<b><br /></b>
<b>Muzyka/ Zdjęcia </b><br />
<b><br /></b>
Zdjęcia... pierwsza rzecz, na którą zwracam uwagę w filmie, teledysku, wszędzie właściwie... I tutaj to głównie zdjęcia zrobiły robotę (tzn. przekonały mnie, żebym zapłaciła te 25 zł i poszła do kina). I faktycznie, są bardzo dobre (szczególnie urywki snów bardzo działają na wyobraźnię). Sama kolorystyka i klimat lat 70. robią swoje. O modzie nie wspomnę, bo sukienkę Dakoty ze sceny w pubie chętnie bym przygarnęła (piękna), bo, jak wiecie, uwielbiam ten okres w modzie (<b><a href="https://fall-fromgrace.blogspot.com/2012/12/the-70s-again.html" target="_blank">TU</a></b> więcej o tej mojej fascynacji). Poza tym zdjęcia w rodzinnej miejscowości Suzie, takie wiejsko- sielankowe, a może nawet trochę niepokojące i demoniczne, podobnie jak obraz Granta Wooda (tak mi się skojarzyło) i detale, detale, detale! Dłonie, wstążki, warkocze, części ubioru- mimo, że wielu uzna je za niepotrzebne wstawki, to mają one jednak ogromną siłę przekazu.<br />
Co do muzyki, to Thom Yorke jak zwykle nie zawodzi. Kiedy tylko usłyszałam, że to on tworzy muzykę do filmu, wiedziałam, że to będzie dobre. Dźwięki typowe tylko dla niego, jednak tak bardzo oryginalne- idealnie dopełniły całość i pozwoliły na odbiór filmu nie tylko zmysłem wzroku, ale i zapewniły ciekawe wrażenia słuchowe.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-m8VjbDRVE8A/XAEuXB4pUzI/AAAAAAAACzQ/7kXx_M086r8ruF2KMY4ZsJ3e-adHr7MSwCLcBGAs/s1600/442c83bf-aa03-4cac-949a-9920dc8f242f-suspiria.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="859" data-original-width="1600" height="342" src="https://2.bp.blogspot.com/-m8VjbDRVE8A/XAEuXB4pUzI/AAAAAAAACzQ/7kXx_M086r8ruF2KMY4ZsJ3e-adHr7MSwCLcBGAs/s640/442c83bf-aa03-4cac-949a-9920dc8f242f-suspiria.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Fabuła</b><br />
<b><br /></b>
Tu zaczynają się schody, bo o ile pierwsza połowa filmu faktycznie zachwyca i wprowadza nas w niepokojący klimat (wiecie, szaro-bury Berlin lat 70.), jest tajemnica, jest podróż w nieznane; to w drugiej reżyser uraczył nas niestety scenami typowymi dla horroru klasy B. Fajnie to wszystko się zapowiadało: niewinna rudowłosa dziewczyna podążając za swoimi marzeniami wyjeżdża do słynnej szkoły baletowej, w której jednak nie wszystko jest tak, jak powinno. Ukradkowe spojrzenia, nieśmiałe uśmieszki, sekret, który skrywają wykładowczynie, nieodgadnione kształty i cienie czające się za rogiem, piękne kobiety i polityczne rozgrywki w tle. Do tego czarna magia i okultyzm wręcz wylewające się z tego filmu na widza, powodujące dreszcze na całym ciele. W pewnym momencie nawet skojarzyło mi się to wszystko z <i>Mistrzem i Małgorzatą</i> i nawet podświadomie miałam nadzieję na podobny finał. Nie doczekałam się jednak, bo na finale nie wiedziałam co myśleć i siedziałam lekko zażenowana.<i> </i>Fabuła rozwija się niespiesznie, wszystko powoli nabiera sensu, już myślisz, że to to, a tu nagle bach! i wszystko znów wraca na poprzednie tory, czyli już niczego nie jesteś pewien. Z reguły takie plot twisty mi nie przeszkadzają, ale tutaj twórcy popłynęli (i to grubo) psując tym samym cały klimat filmu. A miało być tak pięknie, miał być mocny horror, przeładowany chorymi wizjami i budzący w nas niepokój, zamiast tego wyszła jednak...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-nrhrwj07STc/XAEs4d7qJgI/AAAAAAAACy4/azaXxdoG8K0yr2AwYeOvyPt2fKy7P4ZuwCLcBGAs/s1600/xoitfdaj90v01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="960" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-nrhrwj07STc/XAEs4d7qJgI/AAAAAAAACy4/azaXxdoG8K0yr2AwYeOvyPt2fKy7P4ZuwCLcBGAs/s640/xoitfdaj90v01.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<b>Groteska, czyli dlaczego było śmiesznie i jak jedna scena potrafi zepsuć cały film</b><br />
No właśnie, a teraz przyszedł czas na to, na co wszyscy czekacie, czyli wytłumaczenie, dlaczego tak poważny i uznawany za straszny film mnie tak bardzo rozbawił. Otóż, Moi Drodzy, jestem już chyba za stara na to, żeby scena poskręcanego nienaturalnie ciała i członków powyginanych pod różnymi kątami robiła na mnie jakiekolwiek wrażenie. W trakcie tej sceny mimowolnie się roześmiałam, za co przepraszam wszystkie osoby na sali kinowej (na szczęście nie było ich wiele), ale coś takiego u mnie po prostu nie przejdzie. Może był to ukłon w stronę filmu z bodajże 77 roku, (niestety nie oglądałam) kiedy takie zabiegi jeszcze robiły na kimś wrażenie, ale w obecnych czasach większy lęk budzą w nas dwie kreski na teście ciążowym albo potrzaskany ekran Iphone'a, niż powykręcane ciało. Właściwie źle mówię- nie powinnam wypowiadać się za wszystkich- to we mnie budzą większy lęk powyższe rzeczy. To po pierwsze. Po drugie- scena ostatecznej rozgrywki, czyli sabatu. Wszystko byłoby ok, gdyby nagle komuś nie zachciało się sfilmować latające wokoło urwane głowy i hektolitry krwi. Wyszło niestety tanio i mimo, że lubię wszystko, co dziwne i niewytłumaczalne (w tym także groteskę) i nie tak łatwo potocznie mówiąc "zryć mi banię", to jednak tutaj scenarzystom się udało. I to niestety nie w taki fajny, pozytywny sposób. I kiedy już miałam wyjść z kina pełna podziwu dla tego dzieła, ta jedna scena zepsuła mi cały odbiór i zrujnowała wypracowany wcześniej przez reżysera wysoki poziom. Szkoda.<br />
<br />
Tak więc w moim mniemaniu <i>Suspiria</i> wcale nie była tak straszna, jak ją wszyscy malowali (albo reklamowali). Nie można jej jednak odmówić świetnych zdjęć, obsady i muzyki. Moja ocena w tym wypadku to 6/10, czyli jednak jestem lekko zawiedziona, choć doceniam trud twórców włożony w powstanie tego filmu i całą formę, jednak nie przekonuje mnie treść. Cóż, jeszcze się taki nie urodził, co by Grejs dogodził :)<br />
<br /></div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com0Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-84620045329063664542018-10-29T21:08:00.000+01:002018-11-10T21:12:03.285+01:00Jesie(na na na) ja<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-u-vkK27s-WQ/W699I2-AX4I/AAAAAAAACcA/U1aVSMhub00UN35zHZugMBYBEYSU42KqACLcBGAs/s1600/jesienna%2Bsesja.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1062" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-u-vkK27s-WQ/W699I2-AX4I/AAAAAAAACcA/U1aVSMhub00UN35zHZugMBYBEYSU42KqACLcBGAs/s640/jesienna%2Bsesja.jpg" width="424" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Dacie wiarę, że ta sesja powstała pod koniec sierpnia?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Już wtedy dało się odczuć nadchodzącą jesień, niosącą ze sobą chłodne wieczory, mgliste poranki i zapach mroku. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Chodzenie boso po trawie już nie było tak przyjemne jak latem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ziemia ostygła, jak ciało po śmierci.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bo jesień to jednak najbardziej się z umieraniem kojarzy, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
A jednak wielu ludzi umiera latem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedyś, w czasie jazdy samochodem, przy trzydziestostopniowym upale, natknęłam się na kondukt pogrzebowy. I od razu głowę wypełniły myśli smutne: jak to jest umierać latem? Jak to jest żegnać się ze światem w tak piękną pogodę? Czy jest wtedy jeszcze gorzej? Czy jest jeszcze bardziej żal?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem i nie chcę wiedzieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie chcę też rozgrzebywać tematu śmierci, bo nie o tym miał być wpis. </div>
<div style="text-align: justify;">
A jednak nie mogę doczekać się Święta Zmarłych.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I nie dlatego, że jestem zmęczona i tylko czekam na dzień wolny. Nie, po prostu od jakiegoś czasu bardzo lubię to święto. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jest pełne melancholii, spokoju, ciszy i nostalgii. </div>
<div style="text-align: justify;">
Czyli tego wszystkiego, co lubię najbardziej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Temat Święta Zmarłych pewnie jeszcze pociągnę, kiedy już nadejdzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dzisiaj miało być o zdjęciach trochę. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-_7w0Hg7yxb0/W699VzoSJ7I/AAAAAAAACcE/t6XB6PNvUAAp2ZJSaX0yKS26l8fkcmOkgCLcBGAs/s1600/jesienna%2Bsesja%2B1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://4.bp.blogspot.com/-_7w0Hg7yxb0/W699VzoSJ7I/AAAAAAAACcE/t6XB6PNvUAAp2ZJSaX0yKS26l8fkcmOkgCLcBGAs/s640/jesienna%2Bsesja%2B1.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie będę ukrywać, że zdjęcia powstały, by uwiecznić wykonany przez moją siostrę misterny makijaż, jednak oczywiście musiałam wtrącić swoje trzy grosze i zmienić ich kolorystykę na bardziej jesienną. Siostra z tego faktu zadowolona nie jest (przecież nie widać dokładnie kolorów cieni do powiek!), ja za to bardzo, bo zdjęcia w odcieniach sepii jakoś bardziej do mnie pasują. Już dawno zauważyłam, że mój typ urody to jesień (to znaczy dobrze mi w kolorach charakterystycznych dla jesieni właśnie).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Sesja w tamtym dniu nie do końca była mi na rękę, jednak nie mogłam odmówić, bo makijaż wyszedł naprawdę przepiękny, a ja jestem mecenasem wszelakiej sztuki, czy to na płótnie nieruchomym, czy na żywym (o mojej twarzy mowa). Makijaż to też swego rodzaju sztuka, wymagająca pewnego rodzaju kunsztu, wszak umalować kogoś też trza umieć. Ja należę do dziwnego typu kobiet, takich co to pomalować na co dzień się umieją, nie jest to jednak nic szczególnego, ot żeby być trochę mniej brzydką niż zazwyczaj. I mimo tego, że zdarza mi się malować modelki, to makijaż i te wszystkie cienie, pędzle, rozświetlacze i bronzery jakoś nigdy mnie nie interesowały. W tej dziedzinie ignorantka ze mnie straszna i mimo, że czasem próbuję wymalować coś fajnego, to nie skupiam się na technice. Moja siostra za to ostatnio w tej dziedzinie brnie ostro do przodu, a ja kibicuję jej jak nigdy, bo w końcu znajoma wizażystka to dla fotografa skarb.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W przypadku tej sesji moja siostra zajęła się nie tylko wizażem, ale całą stylizacją i zdjęciami. Tak, dobrze widzicie, to ona jest autorką tych zdjęć, moja jest tylko obróbka. Może zabrzmię teraz trochę nieskromnie, ale widać tutaj wpływ mojego stylu w kadrowaniu- czyli rozmycia, miękkości i bokeh. Fajnie uczucie, jak ktoś się nami inspiruje i próbuje stworzyć coś podobnego. Wtedy niewerbalnie daje nam znać, że nasze zdjęcia mu się podobają.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-NYB5d9ZfInU/W699dMJkuSI/AAAAAAAACcM/Dks6RnKcNZgFVk5SRFU4fDiOdIawhiSjQCLcBGAs/s1600/jesienna%2Bsesja%2B2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1057" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-NYB5d9ZfInU/W699dMJkuSI/AAAAAAAACcM/Dks6RnKcNZgFVk5SRFU4fDiOdIawhiSjQCLcBGAs/s640/jesienna%2Bsesja%2B2.jpg" width="422" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W stylizacji na pierwszy plan wybija się wzorzysta koszula, której już praktycznie nie noszę, a właściwie sama nie wiem czemu. Jest ze mną już kilka dobrych lat i uczestniczyła w niejednej sesji, jednak najbardziej pasuje do sesji retro wykonywanych jesienią właśnie. Następna rzecz: kapelusz. Jak to jest, że nawet najzwyklejsza stylizacja nabiera wyrazu, gdy na głowie modelki ląduje kapelusz? Na mojej odnalazł się znakomicie, zakrywając część twarzy, która dzięki temu stała się mniej okrągła i szczuplejsza. Poza tym dzięki niemu nie miałam problemu z ułożeniem rąk do zdjęcia. Same plusy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak to zwykle u mnie bywa sesja na spontana stała się jedną z ulubionych i utwierdziła w przekonaniu, że nie uda mi się uciec od jesieni, bo niestety (albo stety) pasuje ona do mnie jak żadna inna pora roku. Kiedyś bałam się jesieni, chcąc jak najdłużej cieszyć się latem i kadrami pełnymi słońca; teraz wiem, że każda pora roku daje nam, fotografom, inne możliwości. I to właśnie jest cudowne.<br />
<br />
Pozdrawiam (wciąż ciesząc się jesienią)<br />
Grejs</div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com0Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-45460212073815537912018-10-05T16:21:00.001+02:002018-10-05T16:21:55.757+02:00Czego nauczyła mnie... choroba<div style="text-align: justify;">
Życie mnie ostatnio nie rozpieszcza. Wręcz przeciwnie- zafundowało mi taką lekcję, którą jeszcze długo popamiętam. Choróbsko perfidne i przebiegłe ukrywało się w moim organizmie przez kilka ostatnich tygodni, żeby wreszcie wybuchnąć i pokazać się w całej swojej okazałości. A jak już się pokazało, to dało popalić. I to jak! Bywały momenty, że nadzieja na całkowite wyzdrowienie gdzieś odpływała, zamiast niej płynęły za to łzy bezsilności. Jednak wreszcie, po niemal dwutygodniowej batalii mogę powiedzieć, że wróciłam do świata żywych. Może jeszcze nie w stu procentach, ale to, w jaki sposób czuję się teraz, a jak czułam się dwa tygodnie temu to niebo a ziemia. Bywało ciężko; najgorszemu wrogowi nie życzę tego, co przeszłam ja, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest, że ta choroba przeokropna jednak czegoś mnie nauczyła. Głupota- pomyślicie. A jednak coś w tym jest. W pewnym sensie jestem wdzięczna za to, co mnie spotkało. Bo nareszcie zaczęłam dostrzegać rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałam. Miałam masę czasu na przemyślenia, a więc myślałam, myślałam, myślałam... Aż wymyśliłam. Wymyśliłam, że to, w jaki sposób żyłam przez ostatnie kilka miesięcy to nie było życie, jakiego chciałam. Zapętliłam się w swoim dążeniu do perfekcji i sama sobie robiłam na złość. I ta choroba jest tego mojego robienia sobie na złość najlepszym przykładem. Staram się jednak z każdej niedogodności wyciągnąć wnioski. A więc czego nauczyła mnie choroba?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
<b>...że tak naprawdę jestem słaba</b></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W obliczu choroby nie ma mocnych. Przyznam szczerze, że choruję raczej rzadko, a jeśli już, to łapię tylko jakieś drobne przeziębienia, które po kilku dniach mijają. Jak to mówią, złego diabli nie biorą. Dlatego i tym razem byłam pewna, że to tylko jakaś pierdółka, która niedługo przejdzie, bo przecież ja nigdy nie choruję dłużej niż tydzień. Niestety, moja nadmierna pewność siebie okazała się dla mnie zgubna. Za bardzo wierzyłam w to, że wszystko przetrzymam. Przecież byłam taka silna, taka odporna! Przecież jestem hardcorem, prawda? Choroba szybko wyprowadziła mnie z błędu. Nie, nie jestem silna. Jestem słaba, bardzo słaba. I muszę wreszcie zadbać o najważniejszą osobę w moim życiu, osobę, która będzie ze mną całe życie, która będzie mi towarzyszyć zawsze- mnie samą.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-kMfuXzpURxM/W6kN2pwAZtI/AAAAAAAACbg/12McEfAg210o8X5Nr0PRq7gpvK0UxRoiACLcBGAs/s1600/42414527_538168296643179_7201870242186788864_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-kMfuXzpURxM/W6kN2pwAZtI/AAAAAAAACbg/12McEfAg210o8X5Nr0PRq7gpvK0UxRoiACLcBGAs/s640/42414527_538168296643179_7201870242186788864_n.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Leżąc w pozycji horyzontalnej naszła mnie chęć na zdjęcia, ale z braku siły (i możliwości) musiałam fotografować to, co akurat pod ręką; więc tak oto powstały te asymetryczne zdjęcia- tu: żyrandol widziany z pozycji leżącej</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
<b>...że muszę zacząć dbać o siebie</b></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ten podpunkt właściwie łączy się z poprzednim. Przez ostatnie kilka miesięcy wyrabiałam 300% normy. Prawie nie odpoczywałam. Pracowałam, planowałam, przygotowywałam. Kiedy znalazłam jakąś trwającą nanosekundę chwilę dla siebie, to czułam wyrzuty sumienia, że nie robię nic produktywnego. Że powinnam wziąć się w garść. Wziąć się do roboty. Gardziłam sobą. "Jeśli tego nie zrobisz, to jak osiągniesz sukces? Będziesz nikim. A tego chyba nie chcesz?"- takimi myślami obarczałam sama siebie. Każda drobna przyjemność była nie do przyjęcia. Katowałam się myślami, że niczego w życiu nie osiągnę, jeśli nie będę ciężko pracowała. Nie dawałam swojemu organizmowi szansy na regenerację. Nie dawałam szansy SOBIE na jakiekolwiek szczęście. Ale to już za mną. Zrozumiałam coś bardzo ważnego- że jeśli ja o siebie nie zadbam, nie zrobi tego nikt. Tylko ja jestem odpowiedzialna za swoje szczęście, za swoje życie. Pomyślicie- taka stara, a dopiero teraz to zrozumiała. Ja odpowiem: lepiej późno niż wcale. Bo musicie mnie zrozumieć: jestem typem "kobiety- harpagana", która daje z siebie wszystko, nie zważając na konsekwencje- coś w stylu po trupach do celu. Rzadko się poddaję, a jeszcze rzadziej okazuję słabość. Słabość dla mnie= przegrana, więc osiągnęłam naprawdę ogromny progres przyznając się do tego, że jestem słaba i muszę zacząć mieć na uwadze swoje zdrowie, a nie dążyć do celu za wszelką cenę. Uspokoiłam się. To ma też związek z następnym punktem...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-YXvXLaBS5_U/W6kQSyzo0HI/AAAAAAAACbs/wRtLk2RQAh47DoXA4R0_GPh87Sz0jnqngCLcBGAs/s1600/42529434_275049623121079_5774959979060527104_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1198" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-YXvXLaBS5_U/W6kQSyzo0HI/AAAAAAAACbs/wRtLk2RQAh47DoXA4R0_GPh87Sz0jnqngCLcBGAs/s640/42529434_275049623121079_5774959979060527104_n.jpg" width="478" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">zainspirował mnie też wzór na podkładce pod kubki<br />
<br /></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<b>...że muszę częściej odpuszczać</b></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Ileż razy powtarzałam sobie: nie musisz się na wszystkim znać, pozwól sobie na błąd, przecież nikt nie jest idealny. Tak, tak, powtarzałam... Ale powtarzanie to jedno, a stosowanie w praktyce drugie. Perfekcjonizm- to chyba moja największa wada (zaraz obok oślego uporu). Zawsze staram się wszystko robić na 100% (zresztą już nie raz o tym wspominałam), ale właśnie zrozumiałam, że to chyba jednak nie prowadzi do niczego dobrego, bo często zamiast docenienia mojej pracy dostaję przysłowiowego kopa. Po co więc wypruwać sobie flaki? W imię czego? Równie dobrze można dawać 70% i cieszyć się lepszym zdrowiem. Nie mówię, że od razu, jak rażona piorunem, zacznę stosować tę zasadę, bo z perfekcjonizmu wyjść niełatwo (jak z prawie wszystkiego z końcówką -izm), ale tym razem dam z siebie 100% w dążeniu do pozbycia się tej ciągłej chęci do bycia we wszystkim najlepsza. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-fToNS1t0HBE/W6kQieVpJbI/AAAAAAAACbw/OzASeByS0MAt0NGAkWjpxXawKotixTx1gCLcBGAs/s1600/42364003_477757072706090_427158811397062656_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1198" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-fToNS1t0HBE/W6kQieVpJbI/AAAAAAAACbw/OzASeByS0MAt0NGAkWjpxXawKotixTx1gCLcBGAs/s640/42364003_477757072706090_427158811397062656_n.jpg" width="478" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">oraz asymetria na ścianie</td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<b>...że muszę pozwolić sobie na przyjemności</b></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nawet te najdrobniejsze, zwyczajne, codzienne. Zacząć doceniać najmniejsze sukcesy. Przestać się katować. Wypić w spokoju ulubioną kawę, przegryzając ogromnym kawałkiem czekolady i nie mieć wyrzutów sumienia. Leniuchować przez pół dnia w domu oglądając filmy bez powtarzania sobie: rusz się, musisz coś zrobić. Iść na spacer i nie przejmować się, że nie robię nic produktywnego. Po prostu żyć.<br />
<br />
<b>Czasem dobrze jest dostać tego przysłowiowego kopa w dupę, który mimo, że przez chwilę boli, to pomaga nam przejrzeć na oczy. Dla mnie takim kopem była choroba, dzięki której zrozumiałam, że wszystkie te pseudo rady, jak być silną, niezależną i niezastąpioną kobietą są tak naprawdę gówno warte. Teraz już wiem, że nie warto wypruwać sobie flaków, żeby komuś udowodnić, że da się radę. Warto za to żyć dla siebie i się tym życiem cieszyć. </b></div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com0Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-90141017692375655402018-09-22T20:37:00.000+02:002018-09-24T17:42:32.835+02:00Edycja chorobowa<div style="text-align: justify;">
Standardowo jesień przywitała mnie infekcją gardła i przykuła do łóżka na dni kilka. Wiele planów (w tym jedna sesja zdjęciowa) musiało zostać przesuniętych w czasie, bo szanowne przeziębienie musiało pojawić się akurat teraz. Aż chce się zacytować tekst z jednej ze scen z Kilera: a miało być tak pięknie...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale co? Że ja nie dam rady? Szanowna chorobo, nie ze mną te numery. Mimo, że ciało odmawia posłuszeństwa, to mózg pozostaje w gotowości i nakazuje wykorzystać te chwile leniuchowania. Nie ma op... się, jakby powiedział Burneika (tak, tak, to ten napakowany gość z YouTube'a). A więc Grejs zamiast odpocząć i zanurzyć się w błogim lenistwie, to obrabia zdjęcia. Nie to, że terminy gonią, tak po prostu, dla przyjemności. W tle jakaś przyjemna muzyczka, jak na przykład ta:</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/W7GvOvjNwDI" width="560"></iframe></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
plus ciepły kocyk i można tak w nieskończoność... I nawet choroba przestaje być taka straszna. Brakuje tylko winka (tylko białe!) albo lepiej! drinka o bardzo sympatycznej nazwie Monte (jednego z moich ulubionych ostatnio); ale cóż, każde dziecko wie, że alkohol i leki to nie jest najlepsze połączenie. Więc drink zastępuje ciepła herbatka z miodzikiem (wolałabym kawkę) i mimo, że gardło nie przestaje boleć, ręce pracują jak szalone, bawiąc się suwaczkami w programie graficznym. Obrabianie zdjęć za pomocą touchpada to mordęga, ale jak się nie ma innego wyjścia, dobre i to. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na pierwszy ogień idą krajobrazy, bo byłabym kompletną masochistką, robiąc poprawki skóry leżąc z laptopem na kolanach. Oczywiście moje ukochane góry, Bieszczady:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-QRjz9gVEp_w/W6UtMzAQ1bI/AAAAAAAACbQ/oluzrTA_yEgaAOYNZTVvmAlcqR95d2DYACLcBGAs/s1600/DSC_0345.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1029" data-original-width="1600" height="410" src="https://1.bp.blogspot.com/-QRjz9gVEp_w/W6UtMzAQ1bI/AAAAAAAACbQ/oluzrTA_yEgaAOYNZTVvmAlcqR95d2DYACLcBGAs/s640/DSC_0345.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Skąpane w różnych odcieniach niebieskiego, aż nagle w głowie zaczyna grać: I'm blue, da ba dee...<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/68ugkg9RePc" width="560"></iframe><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Przyznać się, kto czasem nie nuci sobie tej piosenki? Możecie się śmiać, ale pozostaje ona kwintesencją lat 90. (Millenialsi zrozumieją).<br />
<br />
Wracając jednak do zdjęć...<br />
<br />
Jako drugie leci zdjęcie jednego z najpiękniejszych i najbardziej bajkowych budynków, jakie widziałam (i nie, nie jest to Zamek w Mosznej):<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-MtAN8ljYAcc/W6UiWx7HoiI/AAAAAAAACa4/o2EpOt0UkTMgmDMbDP0RLHUVlRVOvTg1wCLcBGAs/s1600/DSC_0073.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-MtAN8ljYAcc/W6UiWx7HoiI/AAAAAAAACa4/o2EpOt0UkTMgmDMbDP0RLHUVlRVOvTg1wCLcBGAs/s640/DSC_0073.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Odrestaurowany i przerobiony na hotel Pałac w Wojanowie. Nie byłabym sobą, gdybym nie podkręciła trochę kolorów, żeby nadać zdjęciu klimatu rodem z bajek Disneya (myślę, że twórcy nie pogardziliby użyciem takiego pałacyku w swoich animacjach). Ach, od razu wróciły wspomnienia jedynych w swoim rodzaju wakacji, ciepłego, letniego popołudnia... Ale nie będę się tutaj za bardzo rozpływać, na to przyjdzie czas jak przeobrażę się w końcu z zasmarkanego zombie w normalnego (no może nie do końca) człowieka. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Jako ostatnie, zdjęcie, no właśnie, czego? Jakichś rozmytych kształtów? Co z tą Grejs, co ona chce nam tutaj wcisnąć?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-cCjLPL9Amco/W6UlpkrJHEI/AAAAAAAACbE/3LOt8GzCAg4eO7An48Ym_fwpjQZznQ89gCLcBGAs/s1600/DSC_2383.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-cCjLPL9Amco/W6UlpkrJHEI/AAAAAAAACbE/3LOt8GzCAg4eO7An48Ym_fwpjQZznQ89gCLcBGAs/s640/DSC_2383.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Spokojnie, już tłumaczę.<br />
Jest to zdjęcie, które mimo swojej nieoczywistej natury bardzo mi się podoba. A obrobiłam je głównie dlatego, że nie wymagało zbyt wiele czasu i wysiłku. Kontrast, konwersja do czerni i bieli i pyk! jest. Jest to jeden z eksperymentów, które często ostatnio popełniam, a powstał przez umyślne poruszenie obiektywu. Dzięki temu czubki drzew wyglądają jak strzeliste wieże, a całość przypomina zdjęcie fragmentu jakiegoś miasta. No nic nie poradzę, że ja lubię takie dziwadła, a im bardziej nienormalne zdjęcie, tym bardziej mi się podoba.<br />
<br />
Taka to była moja chorobowa edycja zdjęć (pewnie do tej pory zastanawialiście się, o co chodzi z tytułem posta). Niestety przy trzecim zdjęciu choroba wzięła górę i zaprosiła w objęcia Morfeusza, tak więc ja już się zwijam i życzę dobrej nocy wszystkim.<br />
<br />
PS W sumie to cieszę się, że idzie jesień. Mam wrażenie, że te wszystkie grube swetrzyska czekają z utęsknieniem, by je włożyć, moje brązowe botki już szykują się na spotkanie z jesienną pluchą, a wszystkie książki, których nie miałam czasu przeczytać na spędzenie ze mną wieczoru. O jesieni, przybywaj!</div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com1Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-17674705974932974512018-09-18T10:55:00.000+02:002018-09-21T17:38:00.804+02:00Co mnie wkurza jako fotografa<div style="text-align: justify;">
Jak pewnie zauważyliście, staram się nie pisać o rzeczach, które mnie irytują. Jestem zdania, że życie jest piękniejsze, jeśli skupimy się na jego pozytywnych aspektach, będziemy celebrować te dobre chwile, a omijać osoby i sytuacje, które doprowadzają nas do szewskiej pasji (brzmię już prawie jak jakiś Coelho, albo inny wszystkim znany filozof/prekursor zdrowego stylu życia- a jeśli już o prawdziwej filozofii mowa to bliżej mi jednak do Nietzschego). I ja właśnie staram się skupiać na tym, co dla mnie dobre, zarażać tym, co mnie inspiruje, co mnie rusza, co jest dla mnie piękne. <span style="background-color: #ea9999;">Nie lubię hodować w sobie gniewu, bo wierzę, że taki długo trzymany w sobie wnerw w końcu przeradza się w rozgoryczenie, które z kolei przekłada się na nasz stosunek do ludzi i świata.</span> A ja mimo wszystkich tych moich dołów, które najczęściej dopadają mnie niespodziewanie, jestem osobą bardzo pozytywną. Nie rozpamiętuję w nieskończoność zła, które mnie spotkało, wyrzucam z pamięci przykre sytuacje. Nie chrzań, kobieto idealna, na pewno masz czasem ochotę ponarzekać- powiecie. Ja za to odpowiem- a kto nie ma? <span style="background-color: #ea9999;">Niech ten, kto się nigdy nie denerwuje i nie ma ochoty czasem rzucić wszystkiego i wyjechać w Bieszczady pierwszy rzuci kamieniem.</span> Problem w tym, że nie rzuci, bo nikt taki nie istnieje. Nie odkryję Ameryki mówiąc, że każdego z nas czasem coś wkurzy na tyle, że nie przebierając w słowach kogoś najzwyczajniej w świecie opieprzy, wyżyje się na worku treningowym zamiast na osobie, która go wnerwia albo przynajmniej opisze to na blogu. To ostatnie jest akurat przeznaczone dla mnie, czyli dla nieśmiałej myszy, która stara się unikać konfliktów jak ognia, więc jedyne, co jej pozostaje, to wyżyć się i oczyścić używając słowa pisanego. Właśnie po to powstał ten wpis.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-1hfQcg_cTo4/W5p-KBQ543I/AAAAAAAACYc/Aj8MGd7BcjElEtToBtF7Oi6DWbEisA-nACEwYBhgL/s1600/co%2Bwkurza%2Bfotografa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1121" data-original-width="1600" height="448" src="https://3.bp.blogspot.com/-1hfQcg_cTo4/W5p-KBQ543I/AAAAAAAACYc/Aj8MGd7BcjElEtToBtF7Oi6DWbEisA-nACEwYBhgL/s640/co%2Bwkurza%2Bfotografa.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">"Jestę fotografę" czyli Grejs w akcji</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #ea9999;">Nie lubię, gdy ktoś nazywa mnie per fotografem.</span> Owszem, sama czasem w żartach mówię, że "jestę fotografę", ale określenie "fotograf" w stosunku do mnie to za duże słowo. Miłośnik fotografii, pasjonat, fotoamator - to już bliżej. Jednak już się tak utarło, że osobę, która pasjonuje się robieniem zdjęć i poświęca na to większość swojego wolnego czasu nazywa się fotografem, dlatego też ja również użyłam w tytule posta tego skrótu myślowego. Fotografią zajmuję się hobbystycznie, nie jest to praca na pełen etat (może kiedyś będzie, ale jeszcze nie teraz), a zdjęcia robię głównie bliższym/dalszym znajomym, rodzinie czy zupełnie nieznajomym modelkom. Fotografia to moja największa miłość i nigdy, przenigdy jej nie porzucę, zdarzają się jednak czasem sytuacje, które wkurzą mnie na tyle mocno, że potrafią mnie zniechęcić i na kilka dni/tygodni skutecznie odwieść od wzięcia aparatu do ręki. Dla wielu z Was będą to może pierdoły, ale mnie irytują już od tak długiego czasu, że będzie to dla mnie czysta przyjemność opisać je tutaj i wyrzucić z siebie tego gryzącego mnie robala, jakim jest irytacja.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #f3f3f3;"><span style="font-size: x-large;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="background-color: #ea9999; font-size: x-large;"> Szybciej!</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pytania typu: kiedy będą zdjęcia? Jak długo jeszcze muszę czekać? Czy dostanę zdjęcia do wiosny/zimy/do końca miesiąca/roku? itp., itd. naprawdę nie pomagają, nie dodają prędkości programowi do edycji zdjęć, pamięci RAM mojemu komputerowi, ani nie sprawią, że nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystkie Wasze zdjęcia znajdą się u Was na dysku. Wręcz przeciwnie, po takich pytaniach odechciewa mi się jeszcze bardziej, a ponieważ jestem małą, wredną i mściwą istotką, to słysząc takie pytania pozwalam sobie na więcej swobody, czyli obrabiam zdjęcia jeszcze wolniej (część tego zdania nie do końca jest prawdą i jako wskazówkę powiem Wam, że nie jest to część o tym, że jestem małą, wredną istotką). <span style="background-color: #ea9999;">Tak jak już wspomniałam, nie robię zdjęć zawodowo i oprócz retuszowania Waszych fotografii mam jeszcze inne obowiązki, takie jak przygotowanie lekcji dla dzieciaków (tak, tak, jestem nauczycielem), wyjście z kotem na spacer czy ugotowanie obiadu, słowem- samo życie.</span> Poza tym nie posiadam profesjonalnego oprogramowania, które wyretuszuje Wasze zdjęcia w mig, mój komputer potrzebuje czasu, żeby każde zdjęcie "przemielić". Dodatkowo jestem okropną perfekcjonistką i na każde zdjęcie przeznaczam co najmniej pół godziny, wkładam w to mnóstwo serca i energii żeby móc wreszcie powiedzieć "to jest to". Niektórych rzeczy po prostu się nie przeskoczy i mimo, że rozumiem, że chcecie jak najszybciej obejrzeć zdjęcia ważnych dla Was chwil, to jeśli równocześnie chcecie, żeby Wasze zdjęcia były dobrej jakości, to musicie troszkę poczekać. Szybko= bez emocji, na odpiernicz, tak jak wszyscy. Czy naprawdę chcecie, żeby Wasze zdjęcia takie były? Mam nadzieję, że nie. <span style="background-color: #ea9999;">Co byście zrobili, gdyby nagle w restauracji kelner podał Wam na talerzu surowe mięso i powiedział: nie jest obrobione, jest bez smaku, ale przynajmniej nie musicie długo czekać?</span> Tak samo ma się sytuacja ze zdjęciami- żeby były odpowiednio wyretuszowane, "przyprawione" stylem, który wyróżnia danego fotografa i były najzwyczajniej w świecie ładne, kucharz, a w tym wypadku fotograf, musi poświęcić im trochę czasu i nie ma w tym ani krzty złośliwości, tak po prostu jest.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-5pycdTFa_Og/W5p-a2FrMMI/AAAAAAAACYg/sE2Xu0PCJpwBc4U664T6h3y9np6XLlZ2QCEwYBhgL/s1600/fotograf%2Bcanon.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1600" height="424" src="https://4.bp.blogspot.com/-5pycdTFa_Og/W5p-a2FrMMI/AAAAAAAACYg/sE2Xu0PCJpwBc4U664T6h3y9np6XLlZ2QCEwYBhgL/s640/fotograf%2Bcanon.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zdjęcie to nie tylko pstryk w odpowiednim momencie, to także godziny poświęcone na obróbkę</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="background-color: #ea9999; font-size: x-large;"> Obróbka? Na co to komu?</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Tylko raz w życiu oddałam komuś nieobrobione zdjęcia i już nigdy więcej nie popełnię tego błędu. Zdjęcie to nie tylko pstryk poczyniony w odpowiednim momencie. To też autorska obróbka, która potrafi nadać zdjęciu odpowiedni klimat i dodać charakteru. <span style="background-color: #ea9999;">Nie oszukujmy się- zdjęcia prosto z puszki rzadko kiedy wyglądają dobrze.</span> I dlatego nie chcę, żeby takie "surowe" zdjęcia określały mnie jako fotografa i krążyły po sieci robiąc mi (anty)reklamę. Przyznaję, lubię retuszować zdjęcia, bawić się kolorami, światłem i rajcuje mnie fakt, że każde moje zdjęcie jest jedyne w swoim rodzaju, nie tylko dzięki uchwyceniu momentu, kadrowaniu, ale też godzinom spędzonym przy komputerze. Każde, powtarzam, każde! zdjęcie wymaga obróbki- i nie chodzi mi tutaj o nie wiadomo jakie cuda czynione stemplem, ale o rozjaśnienie, nadanie kontrastu, usunięcie szumu czy wyostrzenie. Drobnostki, powiecie. Może i tak, ale jeśli ma się do obrobienia co najmniej 500 zdjęć, a na każde poświęcam powiedzmy minimum 15-30 minut, to możecie sobie w prosty sposób obliczyć, ile godzin spędzam przy komputerze. I naprawdę nie jest to jakaś zaawansowana obróbka, tylko podstawowe poprawki. Ja też, tak jak Wy, nie lubię przesady, przepalonych, przesyconych zdjęć i zapewniam, że obróbka z prawdziwego zdarzenia nie na tym polega. Więc jeśli edycja zdjęć kojarzy Wam się z kolorowymi filtrami z Instagrama czy przeróbkami rodem ze strony Mistrzowie Photoshopa i myślicie, że zdjęcia bez żadnego retuszu są lepsze niż te obrobione, to polecam zapoznać się ze zdjęciami znanych fotografików, którzy czasami wrzucają zdjęcia przed i po obróbce. Edycja zdjęć to nic strasznego i jeśli chcecie otrzymać naprawdę dobre zdjęcia, to musicie liczyć się z tym, że bez obróbki się nie obędzie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-_54HNZCF2N0/W5psT96FAMI/AAAAAAAACX0/VFFJXcjs9dYMuHelwD6xq0uzZacBH-hhwCLcBGAs/s1600/edycjazdj%25C4%2599%25C4%2587RawTherapee.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://4.bp.blogspot.com/-_54HNZCF2N0/W5psT96FAMI/AAAAAAAACX0/VFFJXcjs9dYMuHelwD6xq0uzZacBH-hhwCLcBGAs/s640/edycjazdj%25C4%2599%25C4%2587RawTherapee.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W zależności od zdjęcia obróbka w programie graficznym może trwać od 15 do nawet 60 minut</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="background-color: #ea9999; font-size: x-large;"> To jest ta twoja obróbka? Potrafię zrobić to lepiej</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz trochę w drugą stronę. Zdarzają się przypadki, że ktoś ma gdzieś mój czas poświęcony zdjęciom, godziny spędzone przy komputerze i nie zważając na to, że zdjęcie już jest poddane obróbce, postanawia je jeszcze podkręcić po swojemu. Najczęściej instagramowym filtrem, kolorowymi ramkami czy efektami z aplikacji na smartfona. A, zapomniałam o najgorszym. Po co mi całe zdjęcie, lepiej wyciąć szczegół, twarz i taką pikselozę (bo zdjęciem już tego nazwać nie można) udostępnić na FB. Pół biedy, jeśli przy takim zdjęciu nie wspominacie o wykonawcy, ale jeśli jeszcze ktoś mnie wtedy oznacza jako autora zdjęcia... to dostaję białej gorączki. Bo to już nie jest moje zdjęcie. To jest jakiś twór składający się z wszechobecnego badziewia. Naprawdę, jeśli nie podoba się komuś moja autorska obróbka to wystarczy powiedzieć, zasugerować coś, co nam się podoba, poprosić o wykadrowanie zdjęcia, a nie robić to samemu. Ja naprawdę nie uważam się za wszechwiedzącego artystę i zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystko co robię musi podobać się każdemu na tej ziemi. Ba! Nawet lepiej, że się nie podoba, bo wtedy wpadłabym w samozachwyt i dopiero by się narobiło! :) <span style="background-color: #ea9999;">Ale przerabianie mojego zdjęcia na własną rękę to tak, jak domalowywanie Mona Lizie (tak to się odmienia?) wąsów.</span> Albo inne porównanie: pieczesz ciasto według tylko tobie znanego przepisu. Dajesz z siebie wszystko, wykorzystujesz najlepsze składniki, dekorujesz je najlepiej, jak potrafisz. Podajesz je gościom, cała w skowronkach, niesamowicie zadowolona z siebie. I wtedy jeden z gości bierze najtańszą czekoladę, chemiczny sos lub tandetne ozdóbki i "upiększa" twoje ciasto. Jak się wtedy czujesz? No właśnie. Tak samo czuję się ja, kiedy ktoś gmera przy moim gotowym zdjęciu. Autorem zdjęcia i obróbki jestem ja, więc ja mam do niego prawa. Owszem, możesz je do pewnego stopnia wykorzystywać, udostępniać, drukować, ale jeśli chodzi o obróbkę, to zostaw ją w spokoju, naprawdę, a wszystko będzie dobrze. Ja tylko grzecznie proszę :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="background-color: #ea9999; font-size: x-large;"> Marudy na sesji</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Marudzenie jako takie zawsze mnie denerwowało, denerwuje i denerwować będzie, ale tu nie chodzi o zwyczajne marudzenie. Nie chodzi też o marudzenie dzieci, które potrafię w 100% zrozumieć, ze względu na ich krótki czas zainteresowania jedną rzeczą i nadmiar energii. Tu chodzi o coś innego. Tak, tak, dostanie się teraz modelkom. Spokojnie, nie wszystkim, bo na szczęście typ marudy jest spotykany rzadko. Ale jak już się trafi, to potrafi zepsuć całą sesję. "Nie zrobię tego", "nie chce mi się już", "za ile kończymy", "jest mi za gorąco/za zimno"- to tylko kilka z typowych (a może topowych?) tekstów marudy. <span style="background-color: #ea9999;">Zawsze powtarzam, że żeby uzyskać zajebiste efekty sesji (czytaj: zdjęcia), trzeba dać z siebie wszystko, włożyć w to masę pracy i się poświęcić.</span> Nie ma to tamto. Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem strasznie wymagająca, ale wynika to tylko z tego, że nie potrafię zadowolić się półśrodkami i jak już coś robię, to na sto procent. I nie lubię, kiedy komuś nie zależy i udaje primadonnę, która boi się ubrudzić sobie rączek. Nie mam szacunku do osoby, która nie szanuje mnie i mojego czasu spędzonego na przygotowaniach; która nie szanuje mojej pracy. Szanuję za to dziewczyny, które nie boją się położyć na ziemi, chwilkę zmarznąć czy zanurzyć w zimnej wodzie dla dobra sesji, bo widzę wtedy, że taka osoba potrafi wygrać walkę ze swoimi słabościami w imię wyższego celu. Jeśli jednak przyjeżdżasz na zdjęcia i ciągle coś ci przeszkadza, nie umiesz wpasować się w wizję fotografa, jesteś butna i nie umiesz współpracować, to chyba zawód modelki nie jest dla ciebie. Na szczęście, jak już mówiłam, takie sesyjne marudy zdarzają się niezwykle rzadko, więcej jest dziewczyn, którym zależy na dobrych zdjęciach i sesja z nimi to prawdziwa przyjemność. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-h5XWsO9UXA4/W5p9ttqwc2I/AAAAAAAACYQ/onUxbCoXvJgJakO6krheZxuGG5mH44kdgCEwYBhgL/s1600/co%2Bwkurza%2Bfotografa%2B%25282%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-h5XWsO9UXA4/W5p9ttqwc2I/AAAAAAAACYQ/onUxbCoXvJgJakO6krheZxuGG5mH44kdgCEwYBhgL/s640/co%2Bwkurza%2Bfotografa%2B%25282%2529.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czasem żeby zrobić zdjęcie trzeba się nieźle nagimnastykować</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="background-color: #ea9999; font-size: x-large;"> Robisz zdjęcia? I co z tego?</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
"Serio widzisz tu coś ciekawego?" "Naprawdę chcesz robić tu zdjęcia?", "Po co to fotografujesz, przecież tu nic nie ma", "Eee tam, to zdjęcie wcale nie jest dobre", "Dlaczego robisz zdjęcia w cieniu, przecież jest takie piękne słońce"- takie wypowiedzi usłyszycie jeszcze wiele razy od tzw. mugoli, czyli osób totalnie niezwiązanych z fotografią. Znacie ich na pewno. Wujek Staszek, ciotka Zośka, czy inni, dla których fotografia zaczyna się i kończy na zdjęciach w smartfonie. Ich nie obchodzi, że to twoja pasja i że patrzysz na świat trochę inaczej niż reszta społeczeństwa, powiem więcej: oni mają to gdzieś. Dla nich dobre zdjęcie to centralny kadr, twarde światło słoneczne, powiem krótko- to po prostu pstryk aparatem w telefonie. <span style="background-color: #ea9999;">I nigdy nie zrozumieją tego, ile trzeba się nakombinować żeby zrobić oryginalne zdjęcie i ile wysiłku kosztuje dostosowanie ustawień aparatu do różnych warunków oświetleniowych.</span><span style="background-color: #ea9999;"> </span>Nigdy nie docenią twojej wizji. Dlatego ja już dawno przestałam się nimi przejmować, czasem tylko trafi się ktoś, kto zdenerwuje mnie swoją ignorancją i brakiem tolerancji dla czyjejś pasji. Ale jak to mówią, nikt inny nie doceni cię tak, jak ty sam.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-KS36U8JhUAc/W5pt69z5ZkI/AAAAAAAACYA/ySgNo1cO9y86CWXxf5ucCkhe1Gizlq0OwCLcBGAs/s1600/fotografowanie%2Bw%2Bplenerze.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1068" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-KS36U8JhUAc/W5pt69z5ZkI/AAAAAAAACYA/ySgNo1cO9y86CWXxf5ucCkhe1Gizlq0OwCLcBGAs/s640/fotografowanie%2Bw%2Bplenerze.jpg" width="426" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">"Co ty tam znowu fotografujesz? Przecież tam nie ma nic ciekawego"- czyli teksty typowego mugola</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Uf, dotrwaliśmy do końca, żale wylane, ciało oczyszczone z gniewnych toksyn, można dalej brnąć w niesamowitą przygodę, jaką jest robienie zdjęć. Sytuacje, które wkurzają, zdarzają się chyba w każdej dziedzinie i nie sposób ich całkowicie uniknąć.<span style="background-color: #ea9999;"> Wiem, że w życiu bywa różnie i każdy ma prawo do chwili słabości, dlatego staram się być naprawdę cierpliwa i wyrozumiała. Czasem jednak dobrze jest trochę ponarzekać, wyrzucić z siebie negatywne emocje.</span> Nie chcę, żeby ktoś mnie źle zrozumiał: ja mimo tych wyżej wspomnianych wnerwów dalej będę robić to, co robię, bo jest to moja największa pasja i nawet najstraszniejszy gniew nie jest w stanie powstrzymać mnie przed robieniem zdjęć. Poza tym, dla jasności: post nie powstał po to, by kogoś urazić czy napiętnować, ale po to, by rozbudzić w niektórych świadomość, uwrażliwić na pewne zachowania, zapobiegać takim sytuacjom w przyszłości. Fotograf też człowiek i wymaganie od niego odporności robota mija się z celem. Na koniec powtórzę to, co zawsze powtarzam: traktujmy drugiego człowieka tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani, a unikniemy chociaż części nieporozumień, będziemy spokojniejsi, a co za tym idzie, zdrowsi. Apeluję też: miejmy szacunek dla czyjejś pasji. Nawet jeśli wydaje nam się kompletnie chybiona i bezsensowna, dla kogoś może być źródłem ogromnej radości i naszym zachowaniem nie sprawiajmy, by ta radość go opuściła. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #ea9999;">Tako rzecze i pozdrawia,</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: #ea9999;">Wasza Grejs</span></div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com6Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-10640769093833945382018-03-31T20:16:00.002+02:002018-03-31T20:16:49.171+02:00Wielkanoc bardzo po mojemu, czyli Easter is coming!<div style="text-align: justify;">
<b><i>Easter is coming</i></b>! Od jakiegoś czasu takie hasło (które genialnie obrazuje poniższa grafika, od pierwszego wejrzenia wywołująca uśmiech na mojej twarzy i utwierdzająca mnie w przekonaniu, że <i>Gra o tron</i> wpisała się już na stałe w naszą popkulturę)<i>, </i>obija się o wnętrze mojej czaszki i zwiastuje to, co nieuniknione- zbliża się...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">...Wielkanoc. </span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-0hbG2eEBFfE/Wr6Q8qFAlMI/AAAAAAAACMo/kKlL9ErF1vAZlAkwSveIRyB5-E2zurU4ACLcBGAs/s1600/easter_is_coming_by_griffinfire-d4srq8x.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="600" height="400" src="https://4.bp.blogspot.com/-0hbG2eEBFfE/Wr6Q8qFAlMI/AAAAAAAACMo/kKlL9ErF1vAZlAkwSveIRyB5-E2zurU4ACLcBGAs/s400/easter_is_coming_by_griffinfire-d4srq8x.png" width="300" /></a></div>
<b><br /></b>
<br />
W sumie to lubię ją nawet bardziej niż Boże Narodzenie.<br />
Bo od Wielkanocy do wiosny już tylko mały kroczek, a od Bożego Narodzenia cała wieczność.<br />
A ja już naprawdę bardzo mocno potrzebuję wiosny.<br />
<br />
Pomimo tego, że nagłe zrywy typu "dziś dzień mycia okien" mnie nie dotyczą (tak, tak, buntowniczką jestem i nic, co aspołeczne, obce mi nie jest), to jednak ja też od czasu do czasu zamieniam się w panią sprzątającą (tak, tak, właśnie taką w czepku i podomce jak w serialu <i>Alternatywy 4</i>). Dzisiaj podczas takowych porządków, nagle, bez zapowiedzi, do głowy wpadła mi myśl: <i>Errare humanum est.</i> Błądzić jest rzeczą ludzką. Nie pytajcie, czemu akurat takie hasło (moja głowa jednak nigdy nie przestanie mnie zadziwiać). Wpadło ni stąd, ni zowąd, bo po łacinie myśleć nie zwykłam (chociaż łaciny trochę się kiedyś uczyć musiałam) to jednak mój mózg uznał, że sprzątanie to dobry moment na przypomnienie sobie łacińskiej sentencji. I jakby tak nad tym przysiąść i przemyśleć, to wcale nie wydaje się to takie głupie. Bo może faktycznie ostatnio zbłądziłam. Pod każdym możliwym względem. Żyję tak, jak nigdy nie chciałam, zachowuję się tak, jak nigdy nie zamierzałam i robię rzeczy, których nigdy wcześniej nie próbowałam robić. I co najgorsze, nie czuję wyrzutów sumienia. Bo, uwaga, podoba mi się to jak cholera. Ale nie, spokojnie, dzisiaj nie czas na takie osobiste rozważania- bo dzisiaj mam bardzo odważny plan napisać coś w temacie Wielkanocy.<br />
<br />
Nie macie pojęcia, jak bardzo szybko płynie mi ostatnio czas. I jak bardzo przeraża mnie myśl, że jeszcze niedawno świętowałam Sylwestra, a tu już kwiecień za pasem... Gdzie się podziały te wszystkie dni? Nie zrozumcie mnie źle- wcale nie uważam, że był to czas stracony. W ciągu ostatnich miesięcy odżyłam, bo nareszcie zdecydowałam się na krok, do którego przymierzałam się od dawna. Nastąpiło totalne <i>katharsis, </i>po którym każdy dzień wydaje się lepszy niż poprzedni. I, co najważniejsze, znów widzę przed sobą czystą kartę. Znów czuję, że mogę coś jeszcze osiągnąć, zmienić. Bo ja, w przeciwieństwie do niektórych moich rówieśników, nie czuję się staro. Nie myślę o tykającym zegarze biologicznym, o społecznym przykazaniu posiadania rodziny i obrączki na palcu. Ja myślę o otwierających się dla mnie drzwiach, o możliwościach tylko czekających, żeby je złapać (zupełnie jak wielkanocnego zająca), o przyjemnych chwilach, które mogę jeszcze przeżyć. I nikt i nic już mnie nie ogranicza. Powoli wraca stara, dobra Grejs.<br />
<br />
<i>No dobrze, stara Grejs, może przeszłabyś już do sedna?</i> (często ostatnio gadam do siebie, szczególnie podczas jazdy samochodem, ale od kiedy usłyszałam gdzieś, że tylko inteligentni ludzie gadają do siebie, to wcale mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, czuję się z tego powodu dumna jak paw).<br />
A więc tak: <u>Wielkanoc</u>. Rzadko udaje mi się stworzyć wpis tematyczny czy świąteczny na czas, bo, tak, jak już wiele razy wspominałam, leń ze mnie niesamowity, a do tego zbyt zajęty milionem innych rzeczy, by skoncentrować się na jednym wpisie poświęconym konkretnemu świętu. W dodatku nie lubię robić czegoś na siłę, tylko dlatego, że wszyscy inni to robią. Więc ten wpis również nie będzie czysto wielkanocnym wpisem, raczej (jak to u mnie często bywa) zbiorem pomysłów, skojarzeń i obrazów związanych z tym jakże przyjemnym, przedwiosennym czasem.<br />
<b><br /></b>
<b>1. Sesje z jajem</b><br />
<br />
Bardzo lubię sesje tematyczne, bo po pierwsze, są niezwykle urocze, a po drugie, całą dekorację mam podaną na tacy dzięki takim sklepom jak Pepco czy KIK. Wystarczy jedna wizyta w takim sklepie, a już mam pomysł na stylizację w studio. I mimo tego, że zawsze staram się stworzyć coś oryginalnego, to takich fantów jak króliczki czy kurczaczki na sesji zabraknąć nie może. Ciekawym elementem na ostatniej takiej sesji stały się piórka, które unosiły się nad głową modelki, a ona miała niezwykłą frajdę, gdy tylko chciała je złapać. Jednak największą popularnością cieszyły się kolorowe plastikowe jajka- moja mała modelka nie mogła się od nich oderwać przez cały czas trwania sesji, a ja byłam wniebowzięta, bo mogłam fotografować do woli, nie przejmując się tym, że moja modelka zacznie się nudzić. Ogólnie rzecz biorąc była to niezwykła sesja, bo po pierwsze, została wykonana w ekspresowym tempie, a po drugie, już naprawdę dawno tak dobrze nie współpracowało mi się z żadnym maluszkiem. Przyznaję, że jest to jedna z moich ulubionych świątecznych sesji i zawsze będzie we mnie budzić ciepłe wspomnienia związane z Wielkanocą.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-bnKLsW6NPIE/Wr-2TO2luuI/AAAAAAAACNI/qJQ7_so88BEtULfrfm-UhkL7AvGeQ__TgCLcBGAs/s1600/DSC_0324.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1061" data-original-width="1600" height="424" src="https://1.bp.blogspot.com/-bnKLsW6NPIE/Wr-2TO2luuI/AAAAAAAACNI/qJQ7_so88BEtULfrfm-UhkL7AvGeQ__TgCLcBGAs/s640/DSC_0324.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
(Wpis o tejże sesji z dokładnym opisem pojawi się na stronie na dniach, więc bądźcie czujni).<br />
<br />
<b>2. Rzeżucha</b><br />
<br />
Rzeżucha to u mnie zdecydowany must have w Święta Wielkanocne. Jej zapach unoszący się w całym domu to dla mnie synonim nadchodzącej wiosny (nawet mimo tego, że niektórzy domownicy twierdzą, że jest to zapach delikatnie mówiąc niezbyt przyjemny, to ja jednak napawam się nim kiedy tylko mogę). Zostało mi to z dzieciństwa, kiedy to moja mama właśnie rzeżuchą witała zbliżającą się wiosnę. Uczyła mnie, jak odpowiednio o nią dbać. Jakaż to była frajda zasiać taką swoją rzeżuszkę i codziennie jej doglądać, patrzeć, jak kiełkuje, a potem rośnie, skrapiać ją odrobinką wody... Ileż to uczy człowieka cierpliwości, łagodności, wyczucia i odpowiedzialności... A potem ten smak rzeżuchy, na początku łagodny, a potem coraz bardziej ostry, lekko piekący... W połączeniu ze świeżym pomidorem czy ogórkiem idealny... I pomyśleć, że ja nawet o zwykłej rzeżusze mogę pisać i pisać... (szkoda tylko, że w prawdziwym życiu taka rozmowna nie jestem). Możecie mieć wrażenie, że to dziwne skojarzenie i że Grejs chyba postradała zmysły, żeby opisywać tutaj rzeżuchę, ale dla mnie właśnie ona jest synonimem wiosny i jednym z najważniejszych zapachów dzieciństwa.<br />
<br />
<b>3. Bogini wiosny</b><br />
<br />
Od momentu, kiedy obejrzałam cały sezon <i>Amerykańskich bogów</i>, na myśl o Wielkanocy przed oczami staje mi przepiękna Kristin Chenoweth w roli bogini wiosny. Jakoś tak ten obraz utkwił mi w pamięci, że teraz oczekuję, że Wielkanoc będzie właśnie taka jak w serialu: barwna, ciepła i pełna niespodzianek. I ubrana w tak samo kolorową sukienkę. Jakże ja bym chciała już włożyć moje własne, kwieciste i zwiewne sukienki... Jednak wiem, że muszę jeszcze uzbroić się w cierpliwość, co ostatnimi czasy przychodzi mi zadziwiająco łatwo. Owszem, nie mogę doczekać się wiosny, ale wiem też, że czasem warto poczekać na coś lepszego, niż zadowalać się byle czym.<br />
Kristin jako uosobienie wiosny wypada naprawdę bosko, pełna wdzięku i ukrytej energii, by na koniec sezonu wybuchnąć pełnią swojej mocy i z rozwianymi blond lokami dokonać spustoszenia... tak, jak tylko wiosna potrafi. Ach, cóż to był za finał... Jeszcze przez kilka dobrych chwil po zakończeniu nie mogłam się pozbierać... Właściwie to patrząc na Kristin nadal nie mogę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-23GQK5ZlExc/WrZL0jZlQlI/AAAAAAAACLk/UsAavHAnL_QMo1todkar6tWEY7pi1RSawCLcBGAs/s1600/kristinchenoweth-news.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-23GQK5ZlExc/WrZL0jZlQlI/AAAAAAAACLk/UsAavHAnL_QMo1todkar6tWEY7pi1RSawCLcBGAs/s640/kristinchenoweth-news.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-5TNgHPPTuGI/WrZVVpd3_hI/AAAAAAAACL0/Ws5OkNh73rAEksFFJvjgD6TvRROFNAyowCLcBGAs/s1600/170613-fallon-Kristin-Chenoweth-tease_oo9don.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="833" data-original-width="1480" height="360" src="https://3.bp.blogspot.com/-5TNgHPPTuGI/WrZVVpd3_hI/AAAAAAAACL0/Ws5OkNh73rAEksFFJvjgD6TvRROFNAyowCLcBGAs/s640/170613-fallon-Kristin-Chenoweth-tease_oo9don.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-SxDs86tDBd0/Wr6OdKl8qxI/AAAAAAAACMk/_2odDAW-RUgGLY_m5ysT4oO3p1ZOGwRcgCLcBGAs/s1600/american-gods-season-1-2017.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="1400" height="320" src="https://2.bp.blogspot.com/-SxDs86tDBd0/Wr6OdKl8qxI/AAAAAAAACMk/_2odDAW-RUgGLY_m5ysT4oO3p1ZOGwRcgCLcBGAs/s640/american-gods-season-1-2017.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<b>4. Ptaki</b><br />
<br />
Wszelkiej maści ptaki jakoś zawsze mnie fascynowały, może dlatego, że mają niesamowitą intuicję. Tylko one potrafią wyczuć, że zima odeszła na dobre, by zrobić miejsce wiośnie. I zawsze, kiedy tylko usłyszę pierwsze ptasie trele, to wiem, że mogę być spokojna. Bo wiosna nareszcie dotarła do naszego szarego, brudnego i zimnego kraju. I czy nie jest to piękne, budzić się wczesnym rankiem i słuchać ptasiego śpiewu? Każdej zimy bardzo mi tego brakuje, a kiedy tylko pojawiają się pierwsze ptasie okrzyki, we mnie też wszystko budzi się do życia. Poza tym ptaki są dla mnie symbolem łagodności, delikatności czy artystycznej wolności. Ich upierzenie za to jest dla mnie (i nie tylko dla mnie, bo dla ukochanego McQueena również) źródłem inspiracji. Dlatego nigdy nie wierzyłam w to, jak potraktowano ptaki w słynnym horrorze Hitchcocka, bo byłam (i jestem) przekonana, że ptaki tak się nie zachowują. To po prostu nie leży w ich naturze. Ptaki są dla mnie czymś w rodzaju niespokojnej duszy artysty zamkniętej w małym, niepozornym i niezwykle wrażliwym ciałku. Są czymś, co uwięzione traci całą swoją wyjątkowość i wciąż marzy o utraconej na wieczność wolności...<br />
(Psst! Jeśli już o ptakach mowa, to ostatnio dane mi było oglądać na wielkim ekranie <i>Czerwoną Jaskółkę</i>, o której też jeszcze nie zawaham się opowiedzieć w przyszłości).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-s7kuO9BUkYE/Wr6IQY4kTsI/AAAAAAAACME/Dad2WATh8RAxiyhj4JLcZeFeo0MUeR1oACLcBGAs/s1600/birds_feature.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="710" height="360" src="https://3.bp.blogspot.com/-s7kuO9BUkYE/Wr6IQY4kTsI/AAAAAAAACME/Dad2WATh8RAxiyhj4JLcZeFeo0MUeR1oACLcBGAs/s640/birds_feature.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Słynny kadr z filmu <i>Ptaki</i> w reżyserii Alfreda Hitchcocka </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-yZnyYPXa4a4/Wr6ITu5L1VI/AAAAAAAACMI/QP01lFuBkdEnz5FOtW6fzqmhMN1lBks-ACLcBGAs/s1600/9096167_orig.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="640" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-yZnyYPXa4a4/Wr6ITu5L1VI/AAAAAAAACMI/QP01lFuBkdEnz5FOtW6fzqmhMN1lBks-ACLcBGAs/s640/9096167_orig.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
A tu wspomniana inspiracja ptakami w wykonaniu Alexandra McQueena, spójrzcie na misterną fakturę żakietu i niesamowity kołnierz<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-qifDpLPoopk/Wr6IWMw_xeI/AAAAAAAACMM/s3VgKp37RKYPgBETG_PYWSl4c8dSClzCwCLcBGAs/s1600/counterfeit-chic-project-runway-birds-of-a-feather.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="368" data-original-width="500" height="470" src="https://2.bp.blogspot.com/-qifDpLPoopk/Wr6IWMw_xeI/AAAAAAAACMM/s3VgKp37RKYPgBETG_PYWSl4c8dSClzCwCLcBGAs/s640/counterfeit-chic-project-runway-birds-of-a-feather.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
Tu zaś główną rolę gra paw, a nawet para pawi<br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-GQJeql4-89M/Wr6IYaAJDGI/AAAAAAAACMQ/5M2_VT6gxLAWBpcxsKqdyQMStMAsfHDWwCLcBGAs/s1600/8.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="830" height="462" src="https://2.bp.blogspot.com/-GQJeql4-89M/Wr6IYaAJDGI/AAAAAAAACMQ/5M2_VT6gxLAWBpcxsKqdyQMStMAsfHDWwCLcBGAs/s640/8.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Sokoły rozszarpujące modelkę, czy może starające się porwać ją do jakiejś pięknej, lepszej krainy?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-AuK9JH--F08/Wr6IYoQdbKI/AAAAAAAACMU/leFU6PN1yAIThLcvQQqjiTbM6YU0a4J3gCLcBGAs/s1600/9935fd8c4c49213f5a57e8060053bad3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="586" data-original-width="800" height="468" src="https://1.bp.blogspot.com/-AuK9JH--F08/Wr6IYoQdbKI/AAAAAAAACMU/leFU6PN1yAIThLcvQQqjiTbM6YU0a4J3gCLcBGAs/s640/9935fd8c4c49213f5a57e8060053bad3.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Za taki kapelusz na sesji oddałabym cały swój dobytek ;)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-Y_l6IXlB_ho/Wr6IZ8NlZeI/AAAAAAAACMY/TAIv9CxQT9cGjyRTcVDYcn82RuxoyaHywCLcBGAs/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="1030" height="476" src="https://3.bp.blogspot.com/-Y_l6IXlB_ho/Wr6IZ8NlZeI/AAAAAAAACMY/TAIv9CxQT9cGjyRTcVDYcn82RuxoyaHywCLcBGAs/s640/3.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
W kolekcji McQueena ni stąd, ni zowąd pojawił się Czarny Łabędź....<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-zJLvQD28DpU/Wr6Ii_Ogl4I/AAAAAAAACMc/zlajupbfuDM8q7Wu0hied46VwlMlwlH6gCLcBGAs/s1600/mcqueenss2008_birdofparadise.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="639" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-zJLvQD28DpU/Wr6Ii_Ogl4I/AAAAAAAACMc/zlajupbfuDM8q7Wu0hied46VwlMlwlH6gCLcBGAs/s640/mcqueenss2008_birdofparadise.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<span id="goog_807734459"></span><span id="goog_807734460"></span>... a także kolorowy ptak, często w naturze odrzucony, odepchnięty przez przepełnionych zazdrością rywali...<br />
<b><br /></b>
<b>5. Alicja w Krainie Czarów</b><br />
<br />
O ile film <i>Charlie i fabryka czekolady</i> od zawsze kojarzy mi się z Bożym Narodzeniem, tak Alicja przywodzi na myśl wiosnę, a co za tym idzie także Święta Wielkanocne (może ze względu na postać królika?). Nie żebym była jakąś wielką fanką Alicji (jak dla mnie jest to motyw wyświechtany do granic możliwości; dużo bardziej lubię<i> Czarnoksiężnika z Krainy Oz</i>), jednak trzeba przyznać, że jest to już klasyk gatunku i od czasu do czasu warto sobie tę historię przypomnieć. Mówię tutaj o filmie z 1985 roku, który, jeśli chodzi o ekranizację książki, to jest dla mnie niekwestionowanym numerem jeden (przepraszam panie Burton, z całym szacunkiem, ale nakręcając Alicję, stworzył pan okropny chłam). Jeśli chodzi o postaci, charakteryzację i odwzorowanie tego lekko chorego świata pełnego paradoksów, to wersja z 1985 roku zdecydowanie króluje. Oglądałam ją już naprawdę dawno temu, ale do tej pory pamiętam tę gęsią skórkę i lekki dreszczyk pojawiający się podczas seansu, a także niepewność i ciekawość, jak to wszystko się skończy. I całkiem niedawno pomyślałam, że czas sobie tę opowieść odświeżyć. Skłoniła mnie to tego pewna śliczna książeczka, jak zwykle wyczajona gdzieś w dyskoncie pośród różnych innych, bezużytecznych rzeczy. Zauroczyła mnie przede wszystkim pięknymi ilustracjami i pomimo tego, że jest to książeczka dla dzieci, to nie mogłam się jej oprzeć i musiałam ją mieć. Cóż, nic nie poradzę na to, że lubię otaczać się ładnymi rzeczami (a już w szczególności ładnymi książkami :)).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-ItE_0b0OlBY/Wr_HkHdbhPI/AAAAAAAACNY/qSjLvgW4QXQJvAgfUEzIU7JhIXL6pIm5QCLcBGAs/s1600/we_dwoje_4_17362.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="296" data-original-width="420" height="281" src="https://2.bp.blogspot.com/-ItE_0b0OlBY/Wr_HkHdbhPI/AAAAAAAACNY/qSjLvgW4QXQJvAgfUEzIU7JhIXL6pIm5QCLcBGAs/s400/we_dwoje_4_17362.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Kadr z filmu <i>Alicja w Krainie Czarów</i> (1985), w roli głównej śliczna Natalie Gregory</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-PliCfuZv4DI/Wr_PvucObhI/AAAAAAAACN0/NIwsws7H0h8w_ISsW3S-32FYDZtMlr8RACLcBGAs/s1600/20180331_200654.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-PliCfuZv4DI/Wr_PvucObhI/AAAAAAAACN0/NIwsws7H0h8w_ISsW3S-32FYDZtMlr8RACLcBGAs/s640/20180331_200654.jpg" width="480" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-sPRuXdxrk1Q/Wr_Pv2ydj_I/AAAAAAAACN4/1ZvwHzHET58LYmvVM00bQMHbXSjA-gX7ACLcBGAs/s1600/20180331_200744.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-sPRuXdxrk1Q/Wr_Pv2ydj_I/AAAAAAAACN4/1ZvwHzHET58LYmvVM00bQMHbXSjA-gX7ACLcBGAs/s640/20180331_200744.jpg" width="480" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
A tutaj już wcześniej wspomniana książeczka, no czyż te ilustracje (Francesca Rossi) nie są przepiękne?</div>
<br />
Takie to właśnie obrazki i skojarzenia przychodzą mi do głowy na myśl o Wielkanocy.<br />
<br />
I znów wpis fotograficzno- modowo- filmowy wyszedł (a miało być tak pięknie, Grejs miała przecież tylko coś niecoś o Wielkanocy skrobnąć, żeby nie było, że na bloga nie zagląda), no ale co ja na to Moi Drodzy poradzę, że ja wszędzie widzę tylko to, co chcę zobaczyć, to, na co pozwala mi moja wyobraźnia i co ma związek z moimi pasjami... a odrzuca wszystko, co schematyczne, mainstreamowe i tak po ludzku zwyczajne... Taka już jestem i chyba zostanę, bo już dawno przestałam z tymi moimi dziwactwami walczyć, a nawet wręcz przeciwnie, nauczyłam się je kochać, bo przecież to w końcu integralna część mnie samej.<br />
<br />
Na koniec dołączam taki oto obrazek- kompozycję mojego autorstwa (stworzoną jak zwykle spontanicznie, choć już od dłuższego czasu miałam ochotę na taką martwą naturę inspirowaną dziełami Tima Walkera) i pragnę życzyć Wam wszystkiego najmilszego w te Święta! <b>Bądźcie zdrowi!</b><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-lRoPVaN9-Rw/Wr_K2PyscWI/AAAAAAAACNk/xEzbq52tElQEDkfGuToCK5fv60UF8H23ACLcBGAs/s1600/DSC_1802%25283%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1162" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-lRoPVaN9-Rw/Wr_K2PyscWI/AAAAAAAACNk/xEzbq52tElQEDkfGuToCK5fv60UF8H23ACLcBGAs/s640/DSC_1802%25283%2529.jpg" width="464" /></a></div>
<br />
Wasza Grejs</div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-72685985647849819662018-01-21T12:34:00.001+01:002018-01-21T12:34:20.447+01:00Mroczne czasy nastały...... przynajmniej dla mnie.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Początek jak z powieści tolkienowskich, nie ma co.<br />
<br />
Lubię ostatnio wszystko, co ze śmiercią łączy się w ten czy inny sposób.<br />
Może dlatego, że we mnie też już wszystko co najlepsze umarło?<br />
<br />
Stąd też tytuł poprzedniego posta i krótki wierszyk mojego autorstwa.<br />
Poetką to ja nie będę, ale czasem do głowy przychodzą mi takie rymowanki, które łączą się z moimi zdjęciami.<br />
<br />
Czerń stała się ostatnio moim ulubionym kolorem, a jeśli jest to jeszcze czerń w połączeniu z koronkami, haftami i siateczkami, to już w ogóle przepadam.<br />
<br />
I gotyk znów do mnie przemawia. A wszystko zaczęło się od pewnej sukienki z Zary.<br />
<br />
Zaczynam chyba uzależniać się od wiktoriańskiej biżuterii.<br />
<br />
Tak jak od perfum Calvina Kleina.<br />
<br />
Przyzwyczaiłam się też do smaku zimnej kawy. Na ciepłą nie ma co liczyć.<br />
<br />
Usilnie szukam miejsc totalnego odosobnienia, dlatego tak ostatnio lubię odwiedzać cmentarze, ruiny i miejsca kultu.<br />
<br />
Słucham dużo muzyki klasycznej, ukojenie daje mi też jak zwykle ukochana Sóley.<br />
<br />
I fotografia. Taaak... Ostatnio nie rozstaję się z aparatem. Kiedy mam go przy sobie to czuję się jakaś spokojniejsza.<br />
<br />
Fotografuję wszystko, co mroczne, stare. Wszystko, co ma duszę. I drzewa.<br />
<br />
Nocny marek się ze mnie zrobił, bo wieczorem łatwiej mi myśleć. I pomysły lepsze do głowy przychodzą.<br />
<br />
Nie ma to jak jechać w totalnej mroźnej zawiei, ledwo 40 km/h, a w radio grają <i>She's miss California</i>... I od razu głowę wypełniają wspomnienia lata, na które nawet już nie czekam.<br />
<br />
Bo (uwaga) jesień stała się moją ulubioną porą roku. Coś mi się totalnie poprzestawiało, ale lubię, kiedy jest chmurno, pada deszcz, a na włosach osiada drobna mżawka, tworząc błyszczące kryształki. Tak jakoś mi wtedy lżej, nie muszę wysilać się i udawać, że wszystko jest ok.<br />
<br />
Zima za to jest głupią suką, której nienawidzę.<br />
<br />
Moja kocia natura coraz bardziej daje mi się we znaki, ale nie chce mi się już udawać, że jestem miła i słodka.<br />
<br />
Czasem jestem. W większości nie.<br />
<br />
Wpis notatkowo-przemyśleniowy się zrobił, ale na taki właśnie miałam dzisiaj ochotę.<br />
<br />
Cholerna ze mnie egoistka, ale w końcu trzeba zacząć interesować się sobą, prawda? Szczególnie jeśli nikt inny się mną nie interesuje. Ale może to i lepiej?<br />
<br />
Bla, bla, ale ze mnie żałosna depresiara, a nie wyglądam, prawda?<br />
<br />
Nazywajcie mnie proszę Grejs, bo gdy ktoś nazywa mnie pełnym imieniem, mam wrażenie, że chce mnie za coś zbesztać. Głupie, ale prawdziwe.<br />
<br />
Ciąże i śluby wokół, a ja śmieję się w głos.<br />
<br />
Sny dręczą wciąż te same- rzeka, brud, pająki, zimno przenikające do szpiku kości...Ktoś wie, co to znaczy?<br />
<br />
Aż strach się bać.<br />
Ja się boję, ale zmian.<br />
<br />
I pomyśleć, że to od <i>Zombie </i>wszystko się zaczęło. A teraz skończyło. Tak jak skończyło się<i> The Cranberries</i> bez Dolores.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Z7b9x4OKXuo/WmR5gJAT7oI/AAAAAAAACKU/bEZ9LFFSBD8dunX8z7zoyz63-XQgj27pQCLcBGAs/s1600/churches.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1211" data-original-width="1600" height="484" src="https://1.bp.blogspot.com/-Z7b9x4OKXuo/WmR5gJAT7oI/AAAAAAAACKU/bEZ9LFFSBD8dunX8z7zoyz63-XQgj27pQCLcBGAs/s640/churches.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-k1F6W0oC6MI/WmR5dGAV6YI/AAAAAAAACKQ/ZRgBoKv70lAlzuCjfYPFKao_Rvq-HcEjgCEwYBhgL/s1600/zzydd.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1207" data-original-width="1600" height="482" src="https://1.bp.blogspot.com/-k1F6W0oC6MI/WmR5dGAV6YI/AAAAAAAACKQ/ZRgBoKv70lAlzuCjfYPFKao_Rvq-HcEjgCEwYBhgL/s640/zzydd.jpg" width="640" /></a></div>
<br />Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com1Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-22587284346738144532018-01-02T09:31:00.000+01:002018-01-02T09:32:07.377+01:00Dead inside<i>She was dead inside</i><br />
<i>Her heart was made of stone</i><br />
<i>And her destiny was to be alone</i><br />
<i>All alone in the darkness...</i><br />
<i><br /></i>
<i>(To be continued...)</i><br />
<a name='more'></a><br />
<i><br /></i>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-CnwD-iOo89U/WktCs9y26JI/AAAAAAAACJw/kI_5k6AxsOsh70EkljpYwImDxcQ-dRwEQCLcBGAs/s1600/dyptykcm.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1205" data-original-width="1600" height="481" src="https://4.bp.blogspot.com/-CnwD-iOo89U/WktCs9y26JI/AAAAAAAACJw/kI_5k6AxsOsh70EkljpYwImDxcQ-dRwEQCLcBGAs/s640/dyptykcm.jpg" width="640" /></a></div>
<i><br /></i>
<i><br /></i>Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-20278931491050798792017-10-20T12:42:00.002+02:002017-10-20T12:42:31.417+02:00Rekwizyty do sesji zdjęciowych i jak je znaleźć<div style="text-align: justify;">
Cóż, początkujący fotograf dziecięcy nie ma łatwo. Ciągłe myślenie o tym, jak tu zdobyć klientów, nieustanny strach o to, czy nasz mały model/modelka będzie chciał współpracować, do tego wszystkiego dochodzi zamartwianie się o to, czy nasze zdjęcia spodobają się zazwyczaj bardzo wymagającemu klientowi. Ja też jestem początkującym fotografem dziecięcym i wiem, jak ciężką pracą jest fotografowanie milusińskich. Ale to jeszcze nie wszystko, z czym musi sobie radzić fotograf specjalizujący się w fotografii dziecięcej. Musi też odkryć w sobie pewnego rodzaju talent do dekorowania wnętrz, bo większość takich sesji polega na tym, żeby stworzyć niecodzienną dekorację, w której nasz mały bohater poczuje się komfortowo, a jednocześnie będzie zachwycony bajkowym otoczeniem. I tu właśnie pojawia się pytanie: skąd wziąć wszystkie potrzebne rekwizyty, dodatki, rzeczy, które uczynią nasze zdjęcia wyjątkowymi? I najważniejsze: jak nie stracić fortuny kolekcjonując wyposażenie naszego studia? Spokojnie, Grejs już spieszy z pomocą i prezentuje kilka miejsc, gdzie można znaleźć tanie (!) i niespotykane rekwizyty do sesji dziecięcych (i nie tylko).<br />
<b></b><br />
<a name='more'></a><b><br /></b>
<b>1. Strychy, piwnice i wszelkie inne zakamarki naszych domów</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Miejsca te nieprzypadkowo uplasowały się na początku mojej listy, ponieważ z doświadczenia wiem, że można tam znaleźć prawdziwe perełki. Stare meble, niepotrzebne tkaniny, przedmioty pamiętające czasy naszych dziadków- można wśród nich wypatrzeć naprawdę wartościowe rekwizyty, które później nadadzą naszym zdjęciom charakteru i sprawią, że będą jedyne w swoim rodzaju. Jednym z takich właśnie rekwizytów znalezionych w piwnicy jest stary akordeon mojego dziadka, który wykorzystałam przy okazji <a href="https://fall-fromgrace.blogspot.com/2012/09/chwaa-dyfuzorowi-czyli-nowosci-z-ola-m.html#more" target="_blank">sesji z Olą</a>. Ja, jako fanka wszystkiego co stare i retro (o czym już wiecie) nie mogę przejść obojętnie obok zapomnianych klamotów, które dzięki mnie zyskują nowe życie i znów mogą poczuć się potrzebne. Jestem świadoma, że nie wszystkie przedmioty będą nadawały się do sesji od razu, potrzebna będzie czasem chwila na renowację, ale czy to właśnie nie jest w tym wszystkim cudowne? Że możemy nadać nowy rys starym przedmiotom, możemy dopasować je do nas i naszych upodobań. Oczywiście jestem też świadoma tego, iż nie każdy posiada w domu zbiór staroci- w tym wypadku rozwiązaniem może być regularne przeglądanie portali typu OLX, o czym wspomnę później. Generalnie jestem jednak zdania, że zamiast wydawać fortunę na kupowanie nowych, designerskich mebelków do sesji, warto najpierw zajrzeć do tego, co już mamy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>2. Pepco, KIK, Netto, Biedronka...</b></div>
<div style="text-align: justify;">
... i inne supermarkety, gdzie czasem naprawdę można znaleźć fajne rzeczy nie wydając przy tym majątku. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pepco kocham właśnie za niskie ceny i świetny asortyment. KIK podobnie. W Biedronce zaś już nie raz ustrzeliłam prawdziwe okazje, jak na przykład osławione już cotton balls, czy niezwykle mięciutki dywanik Chester, którego używam nagminnie. Trafiają się tam też różne pluszaki, wiaderka i kosze oraz elementy ozdobne, jak na przykład podświetlane litery. Ostatnio również Netto zaskoczyło mnie dużym wyborem różnych pierdółek do domu i ogrodu, więc dopisuję go do listy sklepów regularnie przeze mnie uczęszczanych w poszukiwaniu rekwizytów do sesji dziecięcych. Inne supermarkety również oferują masę przedmiotów, które może na pierwszy rzut oka nie pasują do sesji, ale zyskują po bliższym przyjrzeniu się. Tak było na przykład z osłonką przed owadami, która później idealnie wpasowała mi się w sesję ciążową. Warto też czasem zajrzeć do marketów budowlanych, gdzie możecie ustrzelić drewniane skrzynki czy lampiony. Tak czy siak, w supermarketach bywać się powinno, choć trafiają się też takie, w których nic ciekawego nie da się kupić. No cóż, ryzyko wytrawnego łowcy- polować trzeba, pomimo tego, iż nie zawsze uda się ustrzelić zwierzynę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>3. Chińskie markety</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Tu niestety można łatwo dać się "naciąć" na buble. Ale czy przedmioty zakupione w chińskim markecie aż tak bardzo różnią się od tych supermarketowych? Cóż, zdania są podzielone. Ja jednak lubię czasem poszperać w tzw. chińszczyźnie, bo można tu znaleźć rzeczy, które pojawiają się na aukcjach, a nie trzeba płacić dodatkowo za przesyłkę. Albo jakieś drobne pierdółki, kiedy cena przesyłki przewyższa cenę produktu. Poza tym mają to być tylko rekwizyty, czyli przedmioty używane od czasu do czasu, a nie coś na lata, więc nie muszą być nie wiadomo jak trwałe. Na zakup droższych rzeczy jeszcze przyjdzie czas, a na razie trzeba posiłkować się czymś tańszym. I taką alternatywę dają nam chińskie markety. Niestety, ostatnimi czasy nawet one popodnosiły sobie ceny, ale to już temat na oddzielną dyskusję. Co więcej, chiński market chińskiemu marketowi nierówny i o ile w niektórych można pobuszować i znaleźć coś wartego uwagi, tak do innych nawet nie ma po co wchodzić. Wciąż jednak jak grzyby po deszczu wyrastają nam kolejne markety tego typu, więc jaki z tego wniosek? Jest popyt na tego rodzaju produkty- i bardzo dobrze, bo zawsze można kupić tam coś niezobowiązującego i wykorzystać później na sesji.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-tmU5rWs3jZQ/WenNAQPW__I/AAAAAAAACIQ/gRC1Qx7zr7kPcUz4cryjtMRIxOU1iUG_wCLcBGAs/s1600/18157379_1288361887951288_727820468308979364_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="960" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-tmU5rWs3jZQ/WenNAQPW__I/AAAAAAAACIQ/gRC1Qx7zr7kPcUz4cryjtMRIxOU1iUG_wCLcBGAs/s640/18157379_1288361887951288_727820468308979364_n.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>4. OLX, Allegro</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak jak już wcześniej wspominałam, przeglądając regularnie OLX można natknąć się na różne przedmioty z rodzaju antyków, za które zapłacimy grosze, a które niejednokrotnie są bardzo oryginalne. Jedyny problem to to, że praktycznie zawsze musimy nad nimi trochę popracować i je odnowić. Na OLX można też spotkać ubranka dla noworodków w bardzo przystępnych cenach, jak na przykład te zakupione przeze mnie:</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-_aFXhovpszc/WenM4cMrKMI/AAAAAAAACIM/3aAhjLYAdzQ2x6TROgG5tkoTM1ztq1hcgCLcBGAs/s1600/IMG_20170228_125747.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-_aFXhovpszc/WenM4cMrKMI/AAAAAAAACIM/3aAhjLYAdzQ2x6TROgG5tkoTM1ztq1hcgCLcBGAs/s640/IMG_20170228_125747.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poza tym ogłaszają się tam osoby, które tworzą np. zaproszenia na sesje zdjęciowe i inne dodatki, więc możemy znaleźć kogoś z kim podejmiemy długofalową współpracę. Jeśli zaś chodzi o Allegro, to chyba nie muszę zbyt wiele tłumaczyć. Przemawiają za nim przede wszystkim dużo niższe ceny za te same produkty dostępne w sklepach. Co tu dużo mówić, na Allegro znaleźć można dosłownie wszystko. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>5. DIY, czyli zrób to sam, albo... z małą pomocą kogoś innego</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Powiem szczerze, że nie do końca jestem zwolenniczką całej tej kultury DIY, z jednej, bardzo prostej przyczyny- mam dwie lewe ręce i z umiejętnościami manualnymi u mnie słabo. Poza tym mój wewnętrzny leń woli iść na łatwiznę i coś kupić, aniżeli zrobić. Dlatego też zazwyczaj jak już sobie coś wymarzę, to proszę o pomoc kogoś, kto lepiej ode mnie się na tym zna. Czasem pomoc znajomych jest naprawdę nieoceniona, bo nikt nie jest przecież specjalistą od wszystkiego, dlatego warto od czasu do czasu podjąć współpracę z kimś wykonującym robótki ręczne, kwiatowe dekoracje czy parającym się scrapbookingiem. W tym przypadku jest jednak jeden mały kruczek- produkty wykonane ręcznie będą zazwyczaj odrobinę droższe niż te sprowadzane z Chin, ale ja wyznaję zasadę, że warto zapłacić za coś oryginalnego, za serce włożone w wykonanie czegoś specjalnie dla mnie i za czas poświęcony rozwijaniu swojej pasji.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-Kyrq4ZTUw88/WenNHznJ5dI/AAAAAAAACIU/adYmMwiQZ7ECDW1e5s9Ue3xbEUvNuNkSwCLcBGAs/s1600/18698310_1318571144930362_2614041863484056347_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="960" height="480" src="https://4.bp.blogspot.com/-Kyrq4ZTUw88/WenNHznJ5dI/AAAAAAAACIU/adYmMwiQZ7ECDW1e5s9Ue3xbEUvNuNkSwCLcBGAs/s640/18698310_1318571144930362_2614041863484056347_n.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<b>I uwaga!</b> Jeszcze jedna sprawa: kiedy już robicie generalne porządki w domu, to nie wyrzucajcie wszystkiego od razu, tylko zastanówcie się, czy aby nie przyda Wam się to kiedyś do sesji właśnie. Nie namawiam Was też oczywiście do nadmiernego zbieractwa, a gdzie tam! Ale apeluję: wyrzucajcie mądrze, bo niekiedy kawałek niepotrzebnego materiału możecie przerobić na masę innych rzeczy (przykładowo na opaski dla dzieci).<br />
<br />
Podsumowując, jeśli chcecie robić naprawdę oryginalne sesje, to musicie dać się ponieść fantazji i wykazać kreatywnością, bo nie sztuką jest mieć wszystko i robić dobre zdjęcia, sztuką jest umieć zrobić coś z niczego.<br />
<br />
Tym optymistycznym akcentem kończę swoją tyradę i pozdrawiam,<br />
<b>Grejs</b></div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com9Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-28277167375052376252017-09-16T11:41:00.000+02:002017-09-16T11:41:06.954+02:00Gdybym była piosenką...<div style="text-align: left;">
... byłabym <i>Gods and </i><i>Monsters.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;"> In the land of Gods and Monsters</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">I was an Angel.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Living in the garden of evil</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 19.1429px;">Screwed up, scared, doing anything that I needed</span></span></div>
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"></span></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><span style="line-height: 19.1429px;">Shining like a fiery beacon</span></span></span></div>
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;">
</span></span>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 19.1429px;"><br /></span></span></div>
<span style="font-family: inherit;">
<span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">You got that medicine I need</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Fame, Liquor, Love give it to me slowly</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Put your hands on my waist, do it softly</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Me and God, we don't get along so now I sing</span></div>
</span><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;"><br /></span></div>
<span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">No one's gonna take my soul away</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">I'm living like Jim Morrison</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Headed towards a fucked up holiday</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Motel sprees sprees and I'm singing</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">'Fuck yeah give it to me this is heaven, what I truly</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Want'</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">It's innocence lost</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Innocence lost</span></div>
</span><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;"><br /></span></div>
<span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">In the land of Gods and Monsters</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">I was an Angel</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Looking to get fucked hard</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Like a groupie incognito posing as a real singer</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Life imitates art</span></div>
</span><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;"><br /></span></div>
<span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">You got that medicine I need</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Dope, shoot it up, straight to the heart please</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">I don't really wanna know what's good for me</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">God's dead, I said 'baby that's alright with me'</span></div>
</span><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;"><br /></span></div>
<span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">No one's gonna take my soul away</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">I'm living like Jim Morrison</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Headed towards a fucked up holiday</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Motel sprees sprees and I'm singing</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">'Fuck yeah give it to me this is heaven, what I truly</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Want'</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">It's innocence lost</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Innocence lost</span></div>
</span><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;"><br /></span></div>
<span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">When you talk it's like a movie and you're making me</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Crazy -</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Cause life imitates art</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">If I get a little prettier can I be your baby?</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">You tell me, "life isn't that hard"</span></div>
</span><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;"><br /></span></div>
<span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">No one's gonna take my soul away</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">I'm living like Jim Morrison</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Headed towards a fucked up holiday</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Motel sprees sprees and I'm singing</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">'Fuck yeah give it to me this is heaven, what I truly</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Want'</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">It's innocence lost</span></div>
</span><span style="line-height: 19.1429px; text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 19.1429px;">Innocence lost</span></div>
</span></span><br />
<h3 style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-PfONn3HX1p4/WX36U_bGefI/AAAAAAAACG0/O37zacS5bl0eD8_O958D1PDWw7_7zezrwCLcBGAs/s1600/gods%2Bmonsters%2B.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-PfONn3HX1p4/WX36U_bGefI/AAAAAAAACG0/O37zacS5bl0eD8_O958D1PDWw7_7zezrwCLcBGAs/s640/gods%2Bmonsters%2B.jpg" width="640" /></a></h3>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/Uc90SY5wskk?rel=0" width="560"></iframe><br />
<br />
<br /></div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com0Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-33573901181005519612017-08-29T12:58:00.001+02:002017-08-29T13:24:03.769+02:00Dlaczego mój aparat jest partnerem idealnym*<div style="text-align: justify;">
<i><b>Partnera idealnego znaleźć ciężko jest</b></i>- jakby powiedział osławiony Mistrz Yoda. Wielu mówi też, że w życiu nie ma ideałów. Ale to nie do końca prawda. Ja swój znalazłam. Jest nim mój ukochany aparat, który towarzyszy mi już od dobrych kilku lat. Ale dlaczego właśnie on jawi mi się jako partner idealny?</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>1. Nigdy nie zdradzi mnie z moimi modelkami.</b></div>
<div style="text-align: center;">
Pomimo tego, że ciągle się w nie wpatruje i często z nimi flirtuje, to jest mi zawsze oddany i wierny. Czasem puszcza do nich oko, przymykając przesłonę, ale to akurat jestem w stanie mu wybaczyć.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>2. Zawsze daje z siebie wszystko.</b></div>
<div style="text-align: center;">
Nie ma to, tamto. Zawsze wyciska z siebie siódme poty. Nie zna pojęcia zmęczenia. Nie musi spać, jeść, odpoczywać. Ogranicza go jedynie... pojemność baterii.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>3. Nie narzeka po kilkugodzinnym maratonie zdjęciowym.</b></div>
<div style="text-align: center;">
Nie mówi "jestem zmęczony" lub "już nie daję rady". On jest zawsze w pełni sił. I nawet kiedy biegam z nim kilka godzin z rzędu to nie narzeka. Nie nudzi się. Nie marudzi. Po prostu działa.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>4. Mogę go zmieniać w zależności od moich upodobań.</b></div>
<div style="text-align: center;">
Mogę go zmieniać do woli, a co najważniejsze, on jest gotowy i przystosowany do zmian. Jest elastyczny i to w nim kocham. Nie reaguje złością na każdą moją uwagę, słucha moich rad. Nie zapiera się i nie mówi, że jest za stary na zmiany. Słucha moich poleceń. Robi to, co mu każę. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>5. Jest na każde moje zawołanie.</b></div>
<div style="text-align: center;">
Nieważne, czy budzę go w środku nocy, czy wczesnym rankiem, on zawsze jest gotowy, by ze mną współpracować. Czy to upalny dzień, czy mroźne popołudnie- nie ma to dla niego znaczenia, zawsze pracuje tak samo, a ja mogę używać go do woli.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>6. Dba o to, żeby spełnić moje zachcianki.</b></div>
<div style="text-align: center;">
Aparat nie pyta, aparat rozumie- i z chęcią wypełnia trudną misję zaspokojenia wszystkich zachcianek swojej właścicielki. Czy chcę akurat zrobić zdjęcia w pełnym słońcu, czy w ciemnym pomieszczeniu- on z radością spełnia moje oczekiwania. Tylko czekolady mi jeszcze nie przynosi, ale myślę, że to tylko kwestia czasu.</div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>7. Kryjąc się za nim, czuję się bezpieczna.</b></div>
<div style="text-align: center;">
Jest dla mnie barierą pomiędzy moimi oczami a światem zewnętrznym. Dzięki niemu nie jestem tak bardzo nieśmiała, bo odgradza mnie od nieprzyjaznych spojrzeń. Dzięki niemu mogę bezwstydnie gapić się na ludzi i ukrywać emocje. Kiedy jest blisko, mogę skupić się tylko na nim, a wtedy wszystkie moje lęki znikają bezpowrotnie.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co tu dużo mówić, ideały jednak się zdarzają, szukać ich należy jednak nie wśród ludzi, a rzeczy. Moim ideałem jest mój aparat, a co jest Twoim?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pozdrawiam,</div>
<div style="text-align: justify;">
zakochana w Nikonie,</div>
<div style="text-align: justify;">
Grejs<br />
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-7xAuCxbFpB4/WaVIfl2XFMI/AAAAAAAACH4/RybpPNJZZSoebqmb9jecRDWL8u0rlT1hACLcBGAs/s1600/IMG_20170829_124642_411.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://3.bp.blogspot.com/-7xAuCxbFpB4/WaVIfl2XFMI/AAAAAAAACH4/RybpPNJZZSoebqmb9jecRDWL8u0rlT1hACLcBGAs/s640/IMG_20170829_124642_411.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>* post z rodzaju: nie-traktuj-mnie-zbyt-poważnie :)</i></div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com0Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-47611794175804443412017-08-06T11:31:00.000+02:002017-08-06T11:34:03.861+02:00Uwaga, uwaga!<div style="text-align: center;">
<b>Ważny komunikat!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div style="text-align: center;">
Całkiem niedawno zebrałam się w sobie i założyłam (wreszcie!) fanpage mojego bloga na Facebooku, więc pewnie wiecie o co będę zaraz prosić, zniżając się do skrajnie niskiego poziomu...</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Otóż tak, macie rację! Będę żebrać o lajki, a jakże!<br />
<br />
Więc wiecie, co robić- klikacie w poniższy link i koniecznie zostawiacie po sobie jakiś ślad: może to być polubienie, może to być komentarz; a wszystkim, którzy bardzo chcą mi się podlizać, proponuję udostępnienie strony :) </div>
<div style="text-align: center;">
<br />
Tak więc do roboty! :)</div>
<br />
<div class="fb-page" data-adapt-container-width="true" data-hide-cover="false" data-href="https://www.facebook.com/fallfromGraceblog/" data-show-facepile="false" data-small-header="false" data-tabs="timeline">
<blockquote cite="https://www.facebook.com/fallfromGraceblog/" class="fb-xfbml-parse-ignore">
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.facebook.com/fallfromGraceblog/">Fall from Grace- blog</a></div>
</blockquote>
</div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com3Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-87745438163292673422017-07-28T13:30:00.001+02:002017-08-02T13:24:14.765+02:00O tym, jak zakochałam się w krakowskim MOCAKu i znalazłam cel w życiu<div style="text-align: justify;">
Z ogromnym wstydem oznajmiam, że był to mój pierwszy raz...<br />
<br />
w galerii sztuki.<br />
<br />
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Tak, wiem, nie ma się czym chwalić</b>. Z reguły omijam wszelkie muzea i to nie dlatego, że jestem ich przeciwniczką, lecz dlatego, że cena wejściówki czasem nijak się ma do jakości prezentowanych eksponatów. Krótko mówiąc, jest drogo, ale biednie. A jak już jakaś wystawa mnie zainteresuje, to okazuje się, że odbywa się ona na drugim końcu Polski, więc niestety, ale zwykle muszę sobie ją odpuścić, albo oglądać za pośrednictwem ogromnego medium, jakim jest internet. O, no właśnie. Przez internet oglądam wiele ciekawych wystaw, pokazów i zbiorów, jednak takie oglądanie nijak się ma do zobaczenia ich na żywo, o czym przekonałam się, gdy tylko przekroczyłam próg krakowskiej galerii sztuki współczesnej.<br />
<br />
Do krakowskiego <b>MOCAKu</b> (z ang. Museum of Contemporary Art) trafiłam przy okazji weekendowego pobytu w Krakowie. Na pomysł zwiedzenia muzeum wpadłam nagle i bez przygotowania, i o mało co bym tego mojego pomysłu nie zaniechała. Ja, jako osoba niezwykle ciekawa świata i zwolenniczka doświadczania wszystkiego, co nowe, musiałam w końcu wybrać się do galerii sztuki, no bo jak to tak- żyć już tyle lat na tym świecie i nie odwiedzić galerii innej niż tylko handlowa? Jednak czasu miałam niewiele, a do zwiedzenia w Krakowie tak dużo. Musiałam więc wybrać: albo zobaczyć to, co mainstreamowe i oklepane, albo wybrać się w miejsce mało uczęszczane i wyjątkowe. Ci, którzy znają mnie dobrze, wiedzą, że był to dla mnie raczej prosty wybór. I tym oto sposobem znalazłam się w muzeum przy ulicy Lipowej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<strike style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1063" data-original-width="1600" height="424" src="https://2.bp.blogspot.com/-PxWC5z6O6nc/WXizuXimyjI/AAAAAAAACFE/cFtD4YXfkkEPc3mMEZI7s70TdyqdzM1VACLcBGAs/s640/DSC_0334.jpg" width="640" /></strike></div>
<br />
Muzeum okazało się bardzo przestrzennym, jasnym miejscem- czyli takim, w jakim czuję się najlepiej. Smaczku dodaje fakt, że mieści się ono na terenie dawnej<b> fabryki Oscara Schindlera</b>, o którym ze szczegółami opowiada Spielberg w swoim filmie pt.<i style="font-weight: bold;"> Lista Schindlera</i> (polecam najpierw obejrzeć film, a dopiero potem się tam wybrać- ja zrobiłam na odwrót i niestety żałuję). Tak naprawdę przed wizytą nie nastawiałam się na fajerwerki, bo hasło "sztuka współczesna" kojarzyło mi się dotąd z obłymi kształtami rzeźb, niezrozumiałymi happeningami i abstrakcyjnymi, a co za tym idzie, totalnie zagmatwanymi obrazami Pollocka. Przyznaję się bez bicia, że nawet ja nie każdy rodzaj sztuki rozumiem i lubię. Zresztą pewnie nie tylko ja. Na pewno widzę więcej niż statystyczny polski obserwator (bo trochę się sztuką w różnej postaci interesuję) ale nie jestem też nie wiadomo jakim krytykiem i nie znam się na wszystkim. Czerpię jednak niebywałą przyjemność z obcowania ze wszystkim, co ma na celu upiększyć ten nudny, szary i okropny świat.<br />
<br />
Kiedy teraz próbuję przypomnieć sobie, co dokładnie wtedy czułam, to mam mętlik w głowie, zupełnie jakby to był jakiś sen, zbyt piękny żeby mógł być uznany za prawdziwy. Chodziłam po galerii jak zaczarowana, nikt nie był w stanie wyrwać mnie z transu, w jakim się znalazłam. Kiedy mam do czynienia z jakąkolwiek sztuką, zachowuję się jak obłąkana. Nie żartuję! Przechadzam się w zwolnionym tempie po galerii, inni ludzie mijają mnie szybko, a ja nie zwracam na nich uwagi, tylko stoję, wpatrując się w dzieła, wyszukując szczegółów, analizując poszczególne elementy, zastanawiając się, jaki jest ukryty przekaz. Bo przecież najważniejsze jest <b>"niewidoczne dla oczu"</b>. Niektórzy przypatrują mi się z ukosa, jakby zastanawiając się: czego ona tam tak długo wypatruje? Przecież nic tam nie ma. A ja zawsze lubiłam gapić się bezwstydnie na dzieła sztuki. Nie myślcie sobie, że chwalę się jaka to ze mnie nie jest znawczyni sztuki i pseudo artystka. O nie, nie. Zawsze powtarzam, że jestem zupełnie zwyczajna, ale tego mojego zamiłowania do wszystkiego, co oryginalne i związane ze sztuką nikt mi nie zabierze.<br />
<br />
Cała ta atmosfera, otoczenie sztuki działało na mnie niezwykle uspokajająco. Czy będzie przesadą, jeśli powiem, że czułam się tam jak u siebie? Czułam, że wszystko jest na swoim miejscu; że nareszcie sposób, w jaki spędzam wolny czas jest taki, jaki powinien być. Że wysysam z każdego dzieła wszystko, co najlepsze. Uczę się, rozwijam, a jednocześnie inspiruję. Żałuję tylko, że miałam tak mało czasu na dokładne przyjrzenie się każdemu dziełu. Może to i dobrze, bo gdybym mogła, to spędziłabym tam cały dzień. A tak, podziwiałam dzieła przez bite 2,5 godziny i wyszłam stamtąd z ogromnym apetytem na więcej. Dostałam złoty strzał inspiracji i całe pokłady jakiejś takiej nieziemskiej energii, która towarzyszy mi do teraz. Chce mi się tworzyć, chce mi się pisać, chce mi się być częścią artystycznego światka. To jednak nie wszystko. Ta wizyta zmieniła trochę mój punkt widzenia i dostarczyła wrażeń tak mocnych, że teraz mam w głowie tylko jeden cel. Jaki to cel niestety się nie dowiecie (wiem, jestem parszywą zołzą), bo zwykłam nie zdradzać nikomu swoich planów przed ich wypełnieniem. Czemu? Po prostu z doświadczenia wiem, że ludzie zbyt szybko wyrabiają sobie o mnie opinię i każda najmniejsza zmiana zdania budzi w nich poczucie zawodu, a poza tym uważam, że chwalić się będę dopiero po tym, jak uda mi się osiągnąć to, co sobie wymarzyłam, nie przed. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
A teraz mam ogromną przyjemność podzielić się z Wami tą maleńką cząstką sztuki, jaką przywiozłam ze sobą z muzeum:<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-txOU8F4RumI/WXsUCkdrAsI/AAAAAAAACFc/yR1NbVw07BgoxHHvmQ7_K7d4IHEiVMRGgCLcBGAs/s1600/DSC_0322.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1051" data-original-width="1600" height="420" src="https://3.bp.blogspot.com/-txOU8F4RumI/WXsUCkdrAsI/AAAAAAAACFc/yR1NbVw07BgoxHHvmQ7_K7d4IHEiVMRGgCLcBGAs/s640/DSC_0322.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bardzo romantyczne dzieła Ewy Juszkiewicz<br />
<br /></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-XApP8efoJUc/WXsY0MbS0SI/AAAAAAAACFs/FcXZ3HDnQOMlj7JBSjG3d4VjPQcoVLtPgCLcBGAs/s1600/DSC_0316.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1025" data-original-width="1600" height="410" src="https://2.bp.blogspot.com/-XApP8efoJUc/WXsY0MbS0SI/AAAAAAAACFs/FcXZ3HDnQOMlj7JBSjG3d4VjPQcoVLtPgCLcBGAs/s640/DSC_0316.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-Sp0-xnMavKM/WXsaYhqbOjI/AAAAAAAACF4/XWz1CqpZAJo7QIcoCudfMCwXM5zObVIFwCLcBGAs/s1600/DSC_0318.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1065" data-original-width="1600" height="424" src="https://4.bp.blogspot.com/-Sp0-xnMavKM/WXsaYhqbOjI/AAAAAAAACF4/XWz1CqpZAJo7QIcoCudfMCwXM5zObVIFwCLcBGAs/s640/DSC_0318.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wariacje na temat dzieł moich ulubionych autorów- Schiele i Podkowińskiego<br />
<br /></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-WLJJIm_MZuk/WXsbD-ZtJcI/AAAAAAAACF8/0QFDnCN2GJE9dF2kVIS62SLDWySfEIIlACLcBGAs/s1600/DSC_0331.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1065" data-original-width="1600" height="424" src="https://3.bp.blogspot.com/-WLJJIm_MZuk/WXsbD-ZtJcI/AAAAAAAACF8/0QFDnCN2GJE9dF2kVIS62SLDWySfEIIlACLcBGAs/s640/DSC_0331.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bardzo zgrabne połączenie antyku z współczesnością</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-AznSnR29z6E/WXse0T1JDwI/AAAAAAAACGI/hQvb6yiClYIOvwZhVKwJSCBt2xWojpM1gCLcBGAs/s1600/DSC_0339.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-AznSnR29z6E/WXse0T1JDwI/AAAAAAAACGI/hQvb6yiClYIOvwZhVKwJSCBt2xWojpM1gCLcBGAs/s640/DSC_0339.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ciekawe ujęcie tematu <i>Damy z gronostajem</i></td></tr>
</tbody></table>
<br />
Cóż, cała ta wizyta wprawiła mnie w upojenie bliskie zakochaniu, zmotywowała i sprawiła, że wreszcie zdobyłam się na odwagę i wyznaczyłam sobie cel, który, choć trudny do osiągnięcia, to jednak niesamowicie kuszący. Mam ogromną nadzieję, że przekazałam Wam trochę tej mojej energii z kosmosu i pozwoliłam choć w najmniejszym stopniu poczuć klimat krakowskiego muzeum. Ja na pewno długo jeszcze będę pamiętać tę wycieczkę, a dzieła artystów zaprezentowane w muzeum będą przelatywać mi przed oczami, dostarczając całą masę inspiracji.<br />
<b><br /></b>
<b>Pozdrawiam,</b><br />
<b>Wasza (będąca w jednym ze swoich artystycznych nastrojów) Grejs</b><br />
<br />
<br /></div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com7Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-66329117596569872272017-06-25T10:57:00.001+02:002017-08-02T13:36:04.022+02:00...a co mnie przy życiu trzyma<div style="text-align: justify;">
<b>(Tytuł posta przekorny niezwykle, bo nawiązujący do poprzedniego wpisu, choć już o nieco innym charakterze)</b><br />
<b></b><br />
<a name='more'></a><b><br />
</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>1. Kate Bush i jej<i> Wuthering Heights</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; orphans: auto; text-align: justify; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 1; word-spacing: 0px;">
<div style="margin: 0px;">
<i style="font-style: normal;">Ile razy można słuchać jednej i tej samej piosenki?</i>- pytają wszyscy wokół, kiedy po raz 1264695 naciskam przycisk play, a w głośnikach rozbrzmiewa 4- oktawowy sopran Kate Bush. Nie zdziwicie się pewnie jak powiem, że tej jednej, jedynej piosenki mogę słuchać bez końca. I oglądać Kate odzianą w czerwień, wykonującą niezwykłą choreografię na tle zielonych wzgórz. Ciągle zastanawiam się w jaki sposób udało się upchać tyle magii, emocji i delikatności w jednym, dość krótkim utworze? Nie mam pojęcia i jednocześnie nie umiem wyrazić słowami, jak bardzo ten utwór mnie inspiruje. W dodatku ostatnio odwiedziłam pewne miejsce, gdzie aż zaparło mi dech od wszechobecnej zieleni, a które wg mnie jest idealnym odwzorowaniem terenu pojawiającego się w teledysku i zastanawiam się bardzo mocno nad popełnieniem tam jakiejś sesji inspirowanej właśnie <i style="font-style: normal;">Wichrowymi Wzgórzami</i>. Bo szczerze powiedziawszy piosenka to dopiero początek, gdyż dopadła mnie jakaś dziwna faza na wszystko, co związane z dziełem Emily Bronte- tak więc film już zaliczony, piosenka wciąż rozbrzmiewa w głośnikach, nadszedł czas na książkę, a potem... potem, jeśli dobrze pójdzie, na pełną sesję zdjęciową. Mówię pełną, bo na razie udało mi się stworzyć małą namiastkę czegoś większego, co w zamyśle ma przywodzić na myśl teledysk Kate Bush- jest to mój autoportret, wykonany skanerem. Tak, tak, skanerem- mówiłam przecież, że mój <a href="https://fall-fromgrace.blogspot.com/2016/11/romans-ze-skanerem.html" style="font-style: normal;" target="_blank">romans </a>z nim nie skończy się tak szybko i że jeszcze nie raz do niego wrócę. A w klimat<i><span style="font-style: normal;"> </span>Wichrowych Wzgórz<span style="font-style: normal;"> </span></i>wpasował się wyśmienicie, imitując wodne głębiny, lub, jak kto woli, okno, do którego dobija się Cathy, wracając z zaświatów, by połączyć się na wieki ze swoją jedyną miłością. Natura odgrywa szczególną rolę w powieściach gotyckich, więc ja też postanowiłam wpleść florystyczne akcenty w moje małe dzieło, jakim jest poniższy dyptyk. Oczywiście nie mogło zabraknąć uwielbianego (i nadużywanego!) przeze mnie woalu. A więc pierwsze (sesjowe) koty za płoty, a jak dalej potoczy się moja fascynacja <i>Wichrowymi Wzgórzami</i> i co z tego wyniknie, dowiecie się już niedługo.</div>
<div style="margin: 0px;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-VBEHTW8KlbM/WU94A-XzzlI/AAAAAAAACCg/xcqHifBo8I8CE_BAATlAYDsvfpDY84ZawCLcBGAs/s1600/njn.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1119" data-original-width="1600" height="446" src="https://3.bp.blogspot.com/-VBEHTW8KlbM/WU94A-XzzlI/AAAAAAAACCg/xcqHifBo8I8CE_BAATlAYDsvfpDY84ZawCLcBGAs/s640/njn.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="margin: 0px;">
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/BW3gKKiTvjs?rel=0" width="560"></iframe><br /></div>
</div>
<div style="margin: 0px;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>2. Perfumy Naomi Campbell</b></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Mam pewne zboczenie, o którym jeszcze tutaj nie wspominałam, a jest nim zamiłowanie do zapachów. Jestem trochę jak Grenouille z powieści <i>Pachnidło </i>(recenzja <a href="https://www.blogger.com/%3Ciframe%20width=%22560%22%20height=%22315%22%20src=%22https://www.youtube.com/embed/BW3gKKiTvjs?rel=0%22%20frameborder=%220%22%20allowfullscreen%3E%3C/iframe%3E" target="_blank">TU</a>)- wciąż tracę zmysły w poszukiwaniu zapachu idealnego. Jestem straszliwie wybredna, bo zapach, którego używam musi do mnie pasować w stu procentach. Być częścią mnie. Bo nic tak jak perfumy nie dodaje mi pewności siebie. Nic mi tak nie poprawia humoru. Nic mnie tak nie cieszy, jak ładny zapach na skórze. Przy wyborze zapachu, tak jak przy wyborze wszystkiego innego w moim życiu, muszę poczuć to znajome "klik" w głowie, które potwierdzi, że to to, że to ten jedyny i właściwy. I takie właśnie "klik" pojawiło się już dobrych kilka lat temu przy zapachu Naomi Campbell Cat Deluxe. Przez kilka kolejnych lat zakochana byłam w Calvinie Kleinie i jego "One" (właściwie to nadal jestem, a miłość do jednego zapachu nie wyklucza miłości do drugiego), aż tu znów któregoś dnia wyniuchałam gdzieś nutkę Cat Deluxe i tak się rozochociłam, że nie mogłam się powstrzymać przed kupnem tego pachnidła. Przecież ja też mam prawo do odrobiny przyjemności, prawda? (pomimo tego, że ostatnio robię wszystko, żeby się ukarać- i to mocno). Tak więc kiedy tylko spryskam się Cat Deluxe, to od razu czuję się lepiej. Czuję się znów sobą- nie tą kaleką emocjonalną, jaką obecnie się stałam, ale sobą sprzed paru lat, kiedy byłam jeszcze pełna nadziei i wiary, a nie obaw o swoją przyszłość.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>3. Burze</b></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Do niedawna bałam się burzy. Każdy najmniejszy grzmot wprowadzał mnie w stan paniki. Teraz jednak... lubię, gdy niebo pokrywają chmury w odcieniu najgłębszego granatu, tak gęste, że można by je kroić nożem, a zaraz potem pojawia się znajomy grzmot, jakby Thor dawał światu znać, że jednak istnieje, a rozbłyski rozjaśniają całą scenę. Czuję wtedy, że pogoda próbuje dopasować się do mojego aktualnego nastroju, że ja i ona to jedność. Bo w moim życiu ostatnio tylko burze, zawirowania, zachwiania i zgrzyty. A gdy pojawia się deszcz, to już w ogóle jestem w siódmym niebie... Bo często krople deszczu płyną równocześnie z łzami na moich policzkach. Ale to dobrze, to dobrze. Łzy nie są niczym złym. Często ostatnio powtarzam sobie: wypłacz się, dziewczyno, musisz to zrobić, to cię oczyści, a potem będzie już tylko lepiej. Bo przecież po każdej burzy kiedyś w końcu zaświeci słońce, prawda? Tak bardzo chcę w to wierzyć, chociaż jest coraz trudniej wykrzesać w sobie choć odrobinę wiary w cokolwiek. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>4. Jazda samochodem</b><br />
<b><br />
</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Największe odprężenie ostatnimi czasy daje mi podróż samochodem, w szczególności jeśli to ja zasiadam na miejscu kierowcy. Lubię wtedy rozmyślać nad tym, co za mną, co przede mną, ale nigdy o tym co jest teraz. Zawsze większą przyjemność dawało mi wspominanie lub wyobrażanie sobie niedalekiej przyszłości niż analiza teraźniejszości. Może i ta moja skłonność do nadmiernego rozmyślania to nie jest postawa godna odpowiedzialnego kierowcy, ale po prostu nie mogę się oprzeć. I tak właśnie sobie jadąc pewnego wieczoru, słuchając Trójki (bo słucham ostatnio jak szalona, szczególnie po 19.), nagle głowę moją wypełniły tysiące pytań typu: kiedy zgubiłam całą tę swoją wyjątkowość? Kiedy stałam się taka, jak wszyscy? Kiedy przestałam używać swojej wyobraźni? I podczas jednej takiej przejażdżki nastąpiło olśnienie. Już chyba wiem, kiedy to się stało. I najwyższy czas odciąć się od wszystkiego, co hamuje moją wewnętrzną potrzebę tworzenia, co tłumi moje wyobrażenia w zarodku, co sprawia, że mój umysł pracuje jednotorowo. Ktoś w końcu musi pokazać, że ma jaja i podjąć konkretną decyzję. Nawet jeśli będzie to jedna z najbardziej trudnych decyzji w moim życiu, to tylko ja muszę ją podjąć, bo tylko ja będę z nią żyć.<br />
<br />
<b>5. Muzyka z lat 80. i nowy album <i>Paramore</i></b><br />
<b><i><br />
</i></b> Nie potrafię już słuchać muzyki, którą znałam i kochałam. Nie potrafię słuchać swoich ukochanych ballad, bo przywołują za dużo wspomnień. A wspomnienia bolą. Dlatego na zdrowie wychodzi mi tylko słuchanie muzyki z lat 80. (głównie Nik Kershaw, Eurythmics, Talk Talk, Foreigner czy Tears for Fears) oraz nowego albumu Paramore. Muzyka z lat 80. ma to do siebie, że zawsze wprawia mnie w dobry nastrój, a Paramore już nie raz uratowało mi skórę, podniosło na duchu, kiedy było najgorzej. Poza tym uważam, że ich najnowszy album jest naprawdę świetny, bo sięgnęli po brzmienia kojarzące się z latami 80/90' i mimo, że płyta bardziej zmierza w stronę pop, to bardzo wpasowuje się w mój gust muzyczny. O Paramore napiszę pewnie jeszcze nie raz, bo zespół ten towarzyszył mi przez całe moje późne dzieciństwo i tak jak już wspominałam, był często balsamem dla mojej zranionej duszy. I jest nim znów, bo słuchając ich <i>Forgiveness </i>czy <i>Told you so</i> czuję się silniejsza i mniej podatna na kopniaki od życia. Poza tym jestem święcie przekonana, że ten album będzie dla mnie zbawieniem przez nadchodzące miesiące.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/TPEqfV997LY?rel=0" width="560"></iframe><br /></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/yw-RPm1uOM4?rel=0" width="560"></iframe><br /></div>
<br />
<b>6. Przejażdżki rowerowe/motocyklowe</b><br />
<b><br />
</b> Bo tylko one pozwalają mi oczyścić umysł, zacząć myśleć z innej perspektywy. Tylko one pomagają mi zapomnieć. Naprawdę, tylko kiedy zmieniam otoczenie, mój umysł zaczyna się otwierać, a do głowy zaczynają przychodzić pozytywne myśli, którymi ostatnio tak rzadko karmi mnie mój mózg. Czuję się wtedy taka wolna i pełna nadziei, czuję, że jeszcze wszystko przede mną. Jednak gdy tylko wracam... wracają też negatywne myśli, dlatego staram się jak najczęściej wybywać w plener, łapać promienie słońca i cieszyć oczy zielenią. W dodatku odczuwam obecnie wewnętrzną potrzebę poznawania, rozwijania się, odkrywania nowych terenów i jest to w tym momencie mojego życia jedyna rzecz, która pozwala mi zapomnieć. Zapomnieć o tym, co każdego ranka tak bardzo boli. A jest to zmiana, wielka (ale i bolesna) zmiana.<br />
<br /></div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com8Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-84880679177552419312017-06-11T17:49:00.001+02:002017-06-13T12:55:47.040+02:00Co mi ostatnio żyć nie daje...<div style="text-align: justify;">
<b></b></div>
<b>1. Moje sumienie</b><br />
<div style="text-align: justify;">
Bo czuję się ostatnio jak zdradziecka świnia. Jak pomiot judaszowy, który zdradza jedyną osobę, która mu kiedykolwiek pomogła.<br />
<a name='more'></a>Czuję się jak zołza, a moje sumienie powtarzające wciąż jak bardzo okropna jestem, jeszcze mnie w tym przekonaniu utwierdza. A przecież ja tego nie chciałam. Nie chciałam znaleźć się w takiej sytuacji. Życie jednak ma widocznie wobec mnie zupełnie inne plany. Całe życie powtarzałam sobie: nie, ty taka nie jesteś. Ty jesteś inna. Sama już nie wiem, kim ja tak naprawdę jestem. Nie wiem, co jest dla mnie lepsze. Są dni, kiedy jedyne, czego chcę to spokój i stabilizacja. Ale są też te drugie, które wołają: życie masz tylko jedno, baw się, otwórz się na przygodę (w końcu nazwisko zobowiązuje), szukaj nowych wrażeń, jeszcze wiele przed tobą do odkrycia, nie bądź monotonna! Tak wiele decyzji do podjęcia, a żadna nie jest właściwa. Tyle do stracenia, ale czy jest coś, co mogę zyskać? Co wybrać: poświęcenie czy egoizm? Poświęcenie= marnowanie najlepszych lat życia, egoizm= słuchanie wyrzutów sumienia do końca świata? Cierpię, ale pozwalam sobie na to. Bo zasłużyłam. Bo ból pozwala mi zachować jasność umysłu. To wszystko moja wina i nie chcę słyszeć, że nie. I będę nieść ten ciężar do końca życia, bo jestem zła. Jestem kimś, kim zawsze wstydziłam się zostać. Kimś, kim zawsze gardziłam. Chociaż może jeszcze nie wszystko stracone. Może jeszcze jest czas na rozgrzeszenie? Tonę w natłoku myśli, tonę wśród wątpliwości, tonę przygnieciona ciężarem własnego niezdecydowania. Ale przecież tonący brzytwy się chwyta, prawda? Tylko czy będzie jeszcze obok mnie ktoś, kto poda mi chociażby brzytwę?<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/XafcPTz0454?rel=0" width="560"></iframe><br /></div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br />
</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>2. Ciągły strach o przyszłość</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Jesteś jeszcze młoda, powiecie, masz czas. Ale ja właśnie czuję, że wcale tak dużo tego czasu mi nie zostało. A do zrobienia tak wiele. Tak wiele możliwości czekających, żeby je wykorzystać. A ja czuję, że stanęłam w miejscu. Że zamiast się rozwijać, ja powtarzam schematy. I to boli mnie najbardziej, bo obiecałam sobie, że nie stanę się kolejnym produktem utworzonym z tej samej bezbarwnej masy. Więc walczę, ale nie wiem, jaką strategię powinnam obrać. Stagnacja ogarnęła mnie totalna i nie chce odpuścić.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>3. Poczucie, że wciąż robię za mało</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Że powinnam bardziej się starać. Wyrabiać 300% normy. Że to, co teraz robię, nie wystarcza. Że powinnam się umęczyć, bo na tym polega życie. A ja, mimo tego, że czasami czuję się wypompowana do granic możliwości, to cały czas rozmyślam nad tym, co mogłabym zrobić lepiej. Że nie powinnam marnować czasu na przyjemności, że liczy się tylko praca i jej efekt. Z tego powodu narasta we mnie jakaś wewnętrzna frustracja, że co bym nie zrobiła, to i tak będzie źle. Że nigdy, przenigdy nie będę z siebie w pełni zadowolona. Muszę pozbyć się tego uczucia jak najszybciej, bo inaczej wypalenie nadejdzie szybciej, niż się tego spodziewam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>4. Moja własna głupota i nieogarnięcie</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Czasem już sama nie wiem, skąd się to u mnie wzięło. Poruszam się jak słoń w składzie porcelany, wszystko niszczę, szklanki i kubki wypadają mi z rąk, a, co najgorsze, w ogóle nie dbam o rzeczy materialne. Coraz częściej zauważam, na jak niewielu kwestiach mi ostatnio zależy. Moja zawziętość i umiejętność wykonania wielu rzeczy na raz gdzieś uleciała. Nie potrafię się skupić i w pełni poświęcić jednemu zadaniu. I czuję się jakoś tak staro, bardzo staro. Nie wszystko jest tak łatwe jak kiedyś. I czuję się cholernie, ale to cholernie tępa. Czasem aż chcę się sama skatować za to, że na coś nie wpadłam, że o czymś nie wiedziałam. Bo kiedyś bym wiedziała, kiedyś bym to zauważyła. Ale teraz już nie. Co takiego się stało, że od czasu ukończenia studiów cały czas jestem jakaś taka rozmemłana i rozkojarzona? Nie wiem, ale nienawidzę tego, jak ostatnio się zachowuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>5. Poczucie narastającej pospolitości</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Wszystko, co robię, nie ma sensu. Wszystko, co kiedyś lubiłam robić, bez czego nie wyobrażałam sobie życia, nagle straciło na wartości. Wszystko, co kiedyś czyniło mnie wyjątkową, teraz jest dla mnie... po prostu nudne. Opuściła mnie wena, opuściła chęć uczynienia swojego życie nieprzeciętnym. I dlatego czuję się ostatnio zwyczajna, pospolita. Na szczęście nie opuściła mnie moja wrodzona upartość, zawziętość i wola walki. Więc czas, żebym tym razem zawalczyła o siebie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wasza Grejs</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com0Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-703568430386948623.post-16035822279310889312017-04-14T17:48:00.003+02:002017-04-14T17:48:40.177+02:00Magia kąsa, Magia parzy- Ilona Andrews<div style="text-align: justify;">
Ach, jak ja polubiłam tę serię! Przez bity tydzień pozwoliła mi zapomnieć o całym złu tego świata. Dosłownie ją pochłonęłam, przeczytałam jednym tchem. Długo szukałam bohaterki takiej jak Kate Daniels oraz książki tak absorbującej i niezwykłej jak <i>Magia kąsa</i> (cz.1) i <i>Magia parzy</i> (cz.2) autorstwa Ilony Andrews (tu uwaga- jest to pseudonim autorski pary pisarzy). Nie spodziewałam się po niej zbyt wiele, a zaskoczyła mnie równie mocno co kopniak Kate wymierzony w osobę, która planuje pokrzyżować jej plany (czyli bardzo mocno).<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-5PgbacHeq8I/WPDtGxPOnRI/AAAAAAAACBY/hq3k7qRJlRcrUV8pU_LN2d2KHHO4MBBnACEw/s1600/5d65c3767a6314c55aa4e197ea93b52d.jpeg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://4.bp.blogspot.com/-5PgbacHeq8I/WPDtGxPOnRI/AAAAAAAACBY/hq3k7qRJlRcrUV8pU_LN2d2KHHO4MBBnACEw/s400/5d65c3767a6314c55aa4e197ea93b52d.jpeg" width="241" /></a></div>
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-sjkuoEb2b-0/WPDtFD_Mx5I/AAAAAAAACBU/qk9seYB7loEM4Dcv1ZvuhJMRsC5WFz2HwCLcB/s1600/kate-daniels-tom-1-magia-kasa-b-iext34437456.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-sjkuoEb2b-0/WPDtFD_Mx5I/AAAAAAAACBU/qk9seYB7loEM4Dcv1ZvuhJMRsC5WFz2HwCLcB/s400/kate-daniels-tom-1-magia-kasa-b-iext34437456.jpg" width="243" /></a><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><i>Technologia przeciw magii. Słowa kontra czary.</i></span></div>
<i><span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><div style="text-align: center;">
Atlanta przyszłości. Arena walk magii i technologii. Wampirze hordy na usługach Panów Umarłych grasują po mieście.</div>
</span><span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><div style="text-align: center;">
Kate Daniels – pyskata dziewczyna, w której żyłach płynie krew i magia – dowiaduje się o śmierci swojego opiekuna. Musi dokonać wyboru – komu zaufać, z kim współpracować. Spojrzeć w oczy Władcy Bestii i dołączyć do Gromady? Wejść w układ z kotołakami i szczurołakami?</div>
</span><span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19.5px; text-align: start;"><div style="text-align: center;">
Ofiara woła o pomszczenie, krwawa zagadka o rozwikłanie.</div>
</span></i><br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Plusy:</b></div>
<br />
<ul>
<li style="text-align: justify;"><b>Nareszcie pełnokrwista i żywiołowa główna bohaterka. </b>Kate Daniels ma w sobie tajemnicę, ale i całe pokłady siły, determinacji i poczucia humoru. Przypomina mi trochę Chess Putnam z serii <i>Nieświęte Duchy,</i> która także zyskała moją dozgonną sympatię.<i> </i>Ostatnimi czasy miałam przyjemność (a raczej nieprzyjemność) trafiać tylko na mdłe i nudne bohaterki, a tu masz! Pojawia się Kate i przewraca mój świat do góry nogami. No, może bez przesady, ale myślę, że z Kate mogłabym konie kraść. Równa z niej babka, a do tego świetnie włada mieczem i potrafi sobie wszystkich ustawić według własnych zasad. I takich bohaterek właśnie potrzebujemy! Czasem tylko jest zbyt impulsywna i wybuchowa, ale to w końcu wojowniczka, więc nie ma się co dziwić.</li>
<li style="text-align: justify;"><b>Cała masa (rzesza! :p) nadprzyrodzonych mocy i nadnaturalnych postaci. </b>Mamy tutaj wampiry, zmiennokształtnych, wiedźmy, nieumarłych, bogów, czarowników i wiele innych osobliwych istot. Mamy magię i technikę. Mamy przyszłość połączoną z przeszłością. No czegóż chcieć więcej?</li>
<li style="text-align: justify;"><b>Cięty dowcip i świetne dialogi. </b>Potyczki słowne między Kate a Curranem to po prostu poezja. Dawno tak dobrze się nie bawiłam przy czytaniu i czekałam z utęsknieniem na stronę na której pojawi się imię "Curran". Poza tym wypowiedzi Kate same w sobie są świetną rozrywką, bo ma babka naprawdę cięte riposty i zachowuje się luźno, bez zadęcia. A jej wewnętrzne przemyślenia naprawdę wprawiają w dobry humor. Ogólnie rzecz biorąc język książki jest na wysokim poziomie, znajdziemy tutaj wiele cytatów godnych zapamiętania. </li>
<li style="text-align: justify;"><b>Nawiązania do mitologii słowiańskiej</b>, w końcu autorka jest Rosjanką. A jak wiecie, ja mitologię słowiańską bardzo lubię. Jednak pojawiają się tutaj odniesienia również do mitologii greckiej czy irlandzkiej, widać, że autorzy fascynują się pradawnymi mitami i biorą z nich garść inspiracji.</li>
<li style="text-align: justify;"><b>Najbardziej seksowna męska postać ever. </b>Ach, ten Curran. Jeśli ktoś powiedziałby mi "wyobraź sobie typowego samca alfa" to lepszego nie mogłabym sobie wymarzyć. Silny, zdecydowany, odważny, władczy, a mimo to gotowy do poświęceń i honorowy. Do tego tak strasznie pociągający! Co by nie mówić, ta postać się autorom udała. I to jak!</li>
<li style="text-align: justify;"><b>Brak jednego, wyrazistego wątku miłosnego. </b>I bardzo dobrze. Wyrosłam już chyba z książek, gdzie jest ona, on i jedna, wielka, nieskończona miłość. W dodatku od samego początku wiadomo, że będą razem po wieki wieków. Tu tego nie znajdziemy. Kate jest obiektem westchnień wielu mężczyzn, a kilku z nich składa jej niedwuznaczne propozycje nawet się z tym nie kryjąc. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że dla Kate liczy się tylko magia, zemsta i chęć niesienia pomocy pokrzywdzonym, a wszystkich swoich wielbicieli odsyła z kwitkiem. Prawdziwa niezależna kobieta, tylko kota jej brak :P</li>
<li style="text-align: justify;"><b>Dzięki niej polubiłam wilkołaki. </b>Nie będę owijać w bawełnę- zawsze stałam po stronie wampirów. Zawsze to wampiry wydawały mi się ciekawsze, bardziej pociągające i inteligentniejsze niż istoty mające w sobie cząstkę zwierzęcia. Tu jednak sprawy mają się odrobinę inaczej. Tutaj nie ma typowych wilkołaków, których przemiana następuje w czasie pełni księżyca, są za to (uwaga) zmiennokształtni, którzy potrafią zapanować nad swoimi instynktami. Wampiry zaś są po prostu krwiożerczymi, łysymi bestiami, które nie potrafią myśleć samodzielnie i muszą być sterowane przez Pana Nieumarłych. Cóż, no nie zachęcają do kibicowania im. Właściwie to myślę, że to celowy zabieg autorów, żeby trochę obrzydzić nam wampiry, a na piedestał wynieść niedocenione dotąd wilkołaki. Ale żeby to tylko były wilkołaki: mamy tutaj kotołaki, szczurołaki, a nawet hienołaki. Cały panteon zmiennokształtnych rządzonych przez jednego samca alfę- Wielką Bestię. Autorzy udowodnili, że nowoczesne urban fantasy nie musi opierać się tylko na postaci wampira-protagonisty.</li>
</ul>
<div style="text-align: justify;">
<b>Minusy:</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<ul>
<li><b>Ciężko mi było przebrnąć przez pierwsze 50 stron.</b> Nie wiem czy było to spowodowane natłokiem różnych postaci, które pojawiały się z prędkością światła i spadały na czytelnika niczym lawina, czy też nie do końca rozumiałam co i jak. A może odzwyczaiłam się już od tego typu dark fantasy czytając w ostatnim czasie głównie jakieś lekkie poczytajki i dlatego odrobinę mnie przytłoczyło? No nie wiem, ale jeśli zabierzecie się za tę książkę i też dopadną Was takie same trudności z przebrnięciem przez kilka pierwszych rozdziałów, to nie przestawajcie czytać, bo warto. A czemu warto, to już zdążyliście przeczytać wyżej. </li>
<li><b>Dość długie rozdziały. </b>Dla mnie to nie problem, ale wiem, że są osoby, dla których rozdział dłuższy niż 20 stron jest nie do przełknięcia. Na szczęście w drugiej części już się to zmienia, autorzy najwyraźniej przemyśleli tę kwestię i postanowili ją poprawić. </li>
</ul>
<div>
Podsumowując, czas spędzony na czytaniu uznaję za niezwykle udany i wystawiam książkom ocenę <b>8/10</b>.<br />
<br />
Pozdrawiam,<br />
Wasza Grejs</div>
</div>
Gracehttp://www.blogger.com/profile/01030796509168863650noreply@blogger.com4Polska51.919438 19.1451359999999841.8679415 -1.5091610000000202 61.9709345 39.799432999999979