Duma i uprzedzenie- Jane Austen


Tytuł: Duma i uprzedzenie

Tytuł oryginału: Pride and Prejudice
Autor: Jane Austen
Wyd.: Bellona
Ilość stron: 360
Moja ocena: 9/10



Książkę tę zapragnęłam przeczytać już ponad rok temu, po zajęciach z literatury angielskiej, kiedy to omawialiśmy ją jako lekturę obowiązkową. Wtedy nie miałam niestety czasu na zagłębianie się w treść, a potem szczerze mówiąc jakoś o niej zapomniałam, do momentu, aż ujrzałam ją zagubioną w kartonie pełnym przecenionych książek i jej widok tak jakoś złapał mnie za serce, że nie mogłam wyjść ze sklepu, zostawiając ją w stercie innych (w większości niezbyt ciekawych) publikacji. Nie myślcie sobie, że zaraz po tym wydarzeniu wzięłam się za czytanie, o nie! Od tej pory była ona zawsze gdzieś obok mnie i pracując na komputerze często spoglądałam na nią tęsknym wzrokiem, jednak inne sprawy (i książki!) nagliły, a ja do tego wszystkiego nasłuchałam się opinii, że jest niesamowicie nudna i to jakoś zniechęciło mnie do rozpoczęcia przygody z tą książką. Dopiero jakieś 2 tygodnie temu, w przeddzień wyjazdu na wymarzony wypoczynek nad morzem zdałam sobie sprawę, że przecież nie spakowałam nic do czytania! Gorzej: że nie mam ŻADNEJ książki, która nie byłaby przeze mnie przeczytana! Wypełnił mnie odrętwiający strach i już byłam bliska załamania, kiedy przypomniałam sobie, że została mi przecież jeszcze Duma i uprzedzenie! Uch, kamień z serca. Tak więc książka ta odczekała swoje w moim domu, żeby wreszcie doczekać się przeczytania w dalekim zakątku Polski zachodniej, na plaży, w pełnym słońcu i przy szumie morza- takiej to dobrze:)


Od razu powiem, że znałam już mniej więcej fabułę książki, ale i tak niektóre sytuacje zaskakiwały mnie, poruszały, a co najważniejsze, bawiły! Po tej lekturze nabrałam pewności, że Jane Austen była niezwykle inteligentną kobietą, ironiczną i obdarzoną ciętym językiem. Świetnie wykreowane postacie, portrety psychologiczne kobiet i niezwykłe wydarzenia sprawiły, że nabrałam ochoty na więcej, dlatego już rozglądam się za Rozważną i romantyczną i tym razem nie będę zwlekać z czytaniem! 


Powiem więcej, pokochałam tę książkę całym sercem! Naprawdę, nie sądziłam, że będę aż tak nią zachwycona, bo nie należy ona do typu książek, które zazwyczaj czytam. Książka przeniosła mnie w świat wystawnych bali, wszechobecnej etykiety i dziewiętnastowiecznego romansu...co mogę powiedzieć, zauroczyła mnie! Fajnie było przenieść się w czasie i poznać zasady zachowania XIX-wiecznego społeczeństwa. Nie opuszcza mnie wrażenie, że wtedy było jakoś lepiej, może bardziej rygorystycznie, ale za to ludzie trzymali się jakichś zasad i wszystko wydawało się takie poukładane, zgrane. Bo ja mimo całej tej otoczki bałaganiary i niespokojnej duszy wszystko lubię mieć uporządkowane, stanowiące przeciwieństwo mojego życia, ale o tym wspominałam już tutaj

Często też słyszę, szczególnie w rodzinnych kręgach, że należę do innej epoki, bo lubię wszystko co vintage, retro i ogólnie stare, przechodzone, ale za to z duszą. Coś w tym musi być, bo czytając Dumę i uprzedzenie, czułam, że z chęcią wróciłabym do tamtych czasów, zostawiając wszystko za sobą i ciesząc się życiem XIX-wiecznej damy.  

Jedyne, do czego mogę się przyczepić to, jak dla mnie, zbyt mały udział płci brzydkiej w wydarzeniach i zbyt okrojone wypowiedzi. Początkowo myślałam, że Darcy ujmie mnie inteligencją, ironicznym zachowaniem i ciętymi ripostami, jednak jego zachowanie do końca mnie nie przekonuje. Ok, przyznaję się: wyżej wymienione cechy, są tymi, które szczególnie cenię u płci przeciwnej i dlatego u Darcy'ego tak strasznie mi tego brakowało, bo, porównując jego postać z filmu (który również bardzo lubię) i tą książkową, to ta druga wypada naprawdę blado. Jedyną postacią męską, która zrobiła na mnie wrażenie dzięki ciętym ripostom, ironizowaniem i stałością swoich decyzji był ojciec, głowa rodziny, który swoimi wypowiedziami często wywoływał u mnie niepohamowany uśmiech. Jednakże, ten brak skupienia autorki na postaciach męskich nie był jakąś ogromną wadą, bo przecież to książka o kobietach dla kobiet, więc nie ma się co dziwić, że autorka poświęciła więcej stron damskiej części bohaterów. Dlatego też, polecam tę lekturę szczególnie kobietom. 


Pozdrawiam,

Grace 

Komentarze

  1. W końcu nowy wpis i do tego recenzja książki <3 Powiem szczerze, że mnie akurat moje zajęcia z literatury u Pani "What Else" akurat chyba do przeczytania żadnej lektury by nie skłoniły, na szczęście z twórczością Jane Austen zapoznałem się trochę już wcześniej. Najbardziej w "Dumie i uprzedzeniu" przypadłby mi do gustu celne (czasem sarkastyczne) uwagi, jakie autorka czyni panującym w tamtych czasach zwyczajom, etykiecie i podziałowi społecznemu. Skłamałbym mówiąc, że ta pozycja poruszyła mną dogłębnie, jednak na pewno przetrwała próbę czasu i zasłużenie uważana jest za kanon literatury brytyjskiej. Pan Darcy dlatego w filmie jest ciekawszą postacią ponieważ gra go świetny brytyjski aktor Matthew Macfadyen (jeżeli mamy na myśli tą samą ekranizację z roku 2004 ;) Jak już przeczytasz "Rozważną i romantyczną" to polecam obejrzeć film "Zakochana Jane" (jeżeli jeszcze oczywiście nie oglądałaś ;p ). Jest to niby biografia autorki jednak prawdziwą frajdę sprawia wyłapywanie nawiązań do książek autorki. Film ma również bardzo dobrze oddany klimat XIX-wiecznej Anglii, przepiękne kostiumy oraz scenografię. Można poczuć klimat tamtych lat! No i jest jeszcze Anne Hathaway i James McAvoy, których autor tego posta uwielbia (ale to tak na marginesie) ;p

    W sumie za bardzo się rozpisałem o sobie. Recenzja bardzo zgrabnie napisana, czyta się ją jednym tchem. Mogłaby być trochę dłuższa ale wiem, że czasem lepiej krócej ale na temat ;) Ogólnie mam nadzieję na więcej wpisów ponieważ czyta się je z przyjemnością. Może również więcej recenzji książek ?:D

    P.S. A więc odpoczywałaś sobie nad morzem, ładnie ładnie. to dlatego odpisywać się czasu nie miało ;p
    Odpoczywaj odpoczywaj jeszcze miesiąc i wiesz.... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim dziękuję za taki obszerny komentarz! Napracowałeś się, podziwiam:p
      Tak, miałam na myśli właśnie tę wersję z 2004 (czy nawet 2005?) roku:). "Zakochaną Jane" też już zdążyłam obejrzeć i właśnie dzięki temu filmowi stałam się wierną fanką McAvoy'a:)
      A jeśli chodzi o recenzję, to zdaję sobie sprawę, że jest trochę za krótka, ale wakacje jakoś nie sprzyjają siedzeniu przy komputerze i pisaniu recenzji;) Ale nie musisz się martwić, będą następne, dłuższe (mam nadzieję):).
      Jeszcze miesiąc i znowu ty! Wrrr! ;p
      PS Obcinaj póki możesz:)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chłodny maj, skandynawskie klimaty, Wikingowie i koncert Sóley

Rekwizyty do sesji zdjęciowych i jak je znaleźć

Ale sztuki! Czyli filmy ze sztuką w tle