Bestiariusz słowiański- Paweł Zych, Witold Vargas

Opis tej książki będzie tak samo zwięzły i treściwy, jak sama publikacja; tym samym będzie to chyba najkrótsza recenzja w całej mojej dotychczasowej "karierze".


Tytuł: Bestiariusz słowiański
Autorzy: Paweł Zych, Witold Vargas
Rok wydania: 2012
Wyd.: BOSZ
Ilość stron: 208
Moja ocena: 6/10


No cóż, muszę przyznać, że się trochę rozczarowałam i po przeczytaniu czuję pewien niedosyt. Długo trwało, zanim wreszcie zdecydowałam się ją kupić, chociaż chętkę miałam na nią niemałą. Od czasu pewnego kursu ogólnouczelnianego na temat pochówku istot uznawanych za wampiry, zaczęłam interesować się mitologią słowiańską. Naturalną konsekwencją tej fascynacji było więc sięgnięcie po ten osławiony bestiariusz.

Dawno nie cieszyłam się tak bardzo z kupna żadnej książki. Nie mogłam doczekać się chwili, w której ją otworzę i nareszcie dowiem się czegoś więcej o stworach, których obawiali się nasi przodkowie, a którymi matki straszyły swoje niegrzeczne dzieci. Kiedy wreszcie ją dostałam, byłam cała w skowronkach, jednak otwierając ją, poczułam z jednej strony zachwyt, a z drugiej rozczarowanie. Zachwyt, bo ilustracje w tej książce są naprawdę przepiękne, a rozczarowanie, bo... opisu każdej poszczególnej postaci było jak na lekarstwo. Rzadko kiedy przekroczył on pół strony. Większą część książki zajmują rysunki i tu muszę przyznać, że jednak bardziej przekonuje mnie kreska Vargasa. Przykład, jak książka wygląda w środku możecie zobaczyć poniżej.


Tak więc, pomimo tego że książka oferuje nieprzeciętne wrażenia wizualne, to jednak informacje na temat demonów mogłyby być odrobinę poszerzone. Jest to tylko wprowadzenie w świat magicznych istot i demonów dla tych, którzy dopiero zaczynają przygodę ze słowiańskimi bestiami, więc tak też należy tę publikację traktować. Ja troszkę się rozczarowałam, głównie tym, że niestety nie dowiedziałam się niczego nowego o moich ulubionych stworach. Może za dużo od niej oczekiwałam, a może byłam przygotowana na coś zupełnie innego, dlatego potraktowałam ją tak, a nie inaczej. Chociaż w głębi duszy i tak ją lubię, bo nie jest oklepana, pospolita i traktuje o naszej rodzimej mitologii, co raczej należy do rzadkości. Ilustracje są na naprawdę wysokim poziomie, cieszą oko i inspirują; i to głównie ten fakt sprawił, że przyznałam książce ocenę 6. Na plus przemawia też ułożenie postaci w porządku alfabetycznym oraz możliwość zajrzenia do niej w każdej chwili, bez uprzedniego zapoznawania się z poprzednimi istotami. Całość kojarzy mi się trochę z taką baśniową książką dla najmłodszych, choć raczej nie polecam czytać jej na dobranoc. Ja swoich dzieci nie planuję, ale pewnie użyję jej kiedyś do nastraszenia kilku młodocianych urwisów :). W końcu mam co nieco wspólnego z istotami opisanymi w tej książce ;) i może właśnie dlatego tak bardzo mnie one interesują.

Miało być krótko i treściwie, a w praktyce wyszło jak wyszło. Wybaczcie, to jeden ze stworów rzucił na mnie czar gadulstwa i długiego jęzora.

A najgorsze jest to, że jest to czar długotrwały i pewnie jeszcze nie raz da o sobie znać w innych wpisach.

Pozdrawiam,
Wasza (zaczarowana) Grejs


Komentarze

  1. Chyba mój luby miał chrapkę na tę książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, więc jeśli dopiero zaczyna przygodę z mitologią słowiańską, to polecam; jeśli jednak już troszkę się zna na słowiańskich bestiach, to ta pozycja może go odrobinę znudzić :)

      Usuń
    2. Chyba ta pierwsza opcja. :) Poza tym oboje jesteśmy fanami dobrej kreski, więc nawet w ramach perełki wizualnej, myślę, że za jakiś czas się skuszę.

      Usuń
    3. W takim razie polecam! :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chłodny maj, skandynawskie klimaty, Wikingowie i koncert Sóley

Rekwizyty do sesji zdjęciowych i jak je znaleźć

Ale sztuki! Czyli filmy ze sztuką w tle