Ale sztuki! Czyli filmy ze sztuką w tle

Jestem zwierzęciem, które instynktownie wyczuwa sztukę. Innymi słowy lubię od czasu do czasu nacieszyć moje oko czymś pięknym, a moje poczucie estetyki lubi być mile połechtane. Uwielbiam patrzeć, widzieć i wysysać ze sztuki wszystko co najlepsze- czyli inspirować się. Często inspiracja ta pochodzi od obrazów różnorakich. Nieważne, z jakiego okresu pochodzą ani jakiej techniki użył autor. Dla mnie liczy się to coś, pewien błysk, który przesądza o wyższości dzieła nad innymi. Może to być oryginalna kompozycja, kolor, oświetlenie- w moim idealnym dziele sztuki wszystko ma do siebie pasować, chociaż nie wykluczam pewnych odstępstw w postaci jakiegoś nieplanowanego szczegółu, który przykuwa uwagę i nadaje dziełu niecodzienny charakter. Tak jak robił to mój guru mody Alexander McQueen, który zawsze gdzieś w swoich projektach przemycał czachy i inne symbole jego buntowniczej natury. Czego nie znoszę to przesady, chaosu, gdy coś jest bez ładu i składu. Dlatego kubizm i abstrakcja w malarstwie raczej odpadają, chociaż przyznam, że w modzie są jak najbardziej mile widziane i przeze mnie cenione.
Wracając jednak do malowideł wszelakich, to gdybym tylko mogła, to godzinami wpatrywałabym się w takie obrazy jak: Siedząca kobieta ze zgiętym kolanem Egona Schiele (znany też czasem jako portret żony artysty), Śmierć Marata Davida, Nocna Mara Füssliego czy Nighthawks Edwarda Hoppera i wiele innych, o których na pewno jeszcze wspomnę w przyszłości. Bo o malarstwie pisać lubię, choć znawcą sztuki nie jestem. Nie krytykuję, ja po prostu podziwiam. Zawsze też doceniam w ludziach chęć tworzenia. Chęć zmieniania tego świata na bardziej kolorowy, głębszy i ciekawszy. Ta chęć uwidacznia się w wielu dziedzinach sztuki, ale dzisiejszy post dotyczy dwóch z nich- filmu i malarstwa; krótko mówiąc, przygotowałam dla Was spis kilku filmów, w których malarstwo odgrywa kluczową rolę. 

Grand Budapest Hotel



Mój ulubieniec, odkryty rok temu. Zawiera w sobie wszystko to, co ubóstwiam w filmach: świetne zdjęcia, charakteryzację i kostiumy, ciekawą fabułę, odrobinę humoru i szczyptę groteskowości. Do tego ta cała cukierkowość, przesyt kolorów, bajkowość. Historia też niebanalna, a i aktorzy pierwsza klasa. Właściwie cała masa znakomitych twarzy: Fiennes, Norton, Brody, Dafoe. Film jest zdominowany przez męską część aktorów, ale nie brakuje też postaci kobiecych, choć jest ich zdecydowanie mniej i stanowią tło dla mężczyzn (tym razem ze względu na genialność obrazu moja wewnętrzna feministka siedzi cicho ;p). I tak mamy tutaj przede wszystkim cudowną Tildę Swinton (jedna z moich ulubionych aktorek), której charakteryzacja rozłożyła mnie na łopatki oraz niepozorną Saoirse Ronan, ze znaną tylko jej niewymuszoną dziewczęcością.




Ale zaraz, zaraz, a gdzie w tym wszystkim miejsce na malarstwo? Już mówię. Otóż cały ambaras dotyczy pewnego obrazu, stylizowanego na dzieło wcześniej wspomnianego Egona Schiele (później się dowiedziałam, że obraz został stworzony tylko na potrzeby filmu). To właśnie ten obraz, dość kontrowersyjny i przerysowany, jest owocem niezgody pomiędzy bohaterami i pretekstem do zażartego konfliktu, którego apogeum przypada na kilka końcowych minut filmu, które są kwintesencją dzieła Wesa Andersona. Cóż, jest to film jedyny w swoim rodzaju i zdaję sobie sprawę, że nie spodoba się wszystkim, ale tym, którzy lubią specyficzny typ humoru mówię: oglądajcie, nie czekajcie! 


Duchy Goi



Tego filmu zawsze trochę się bałam, czy to ze względu na słowo "duchy" w tytule, czy dzięki dość niepokojącym scenom w zwiastunie. Jednak wiem, że czasem dla wyższych celów (i dla Javiera Bardema :p) warto pokonać strach. Tym razem historia malarza, czyli Francisco Goi, jest jedynie tłem dla historii Ines, czyli jego muzy. Oglądając film cofamy się do czasów, kiedy fanatyzm religijny był traktowany jak coś całkowicie normalnego. Ale zaraz... religia i sztuka w jednym filmie? I owszem. Nie od dziś wiadomo, że kościół również przez pewien czas pełnił rolę mecenasa sztuki. W tym filmie mamy jednak do czynienia nie tylko z tą dobrą stroną instytucji kościelnych. Działalność hiszpańskiej inkwizycji i procesy "czarownic" to temat, który nie jest mi całkowicie obcy, więc jakżebym mogła ominąć film zawierający ten motyw? Do tego wszystkiego świetna obsada: wspomniany wcześniej Javier Bardem w roli brata Lorenzo skrywającego pewną tajemnicę, Stellan Skarsgard jako artysta z krwi i kości oraz śliczna Natalie Portman (i jej cudowne loki) w roli eterycznej Ines. Sekrety, polityczne zagrywki, przemoc i świetne kostiumy, a oprócz tego charakterystyka pracy jednego z najwybitniejszych malarzy hiszpańskich. Polecam, bez dwóch zdań.





Wielkie oczy



Tym razem film może nie wybitny, ale dobry na ciepłe, leniwe popołudnie. Jest to historia malarki Margaret Keane, lubującej się w malowaniu portretów dzieci z nienaturalnie dużymi oczami, oraz jej męża, Waltera, który przypisuje sobie autorstwo jej obrazów. W rolach głównych Amy Adams (nie przepadam niestety) i Christoph Waltz, którego lubię, choć rola Hansa Landy ciągnie się za nim już zdecydowanie za długo. Skuszona nazwiskiem reżysera (Tim Burton) zdecydowałam się obejrzeć ten film. Nie jest to już ten sam Burton co kiedyś, więc na fajerwerki nie liczcie. Fabuła raczej prosta, aktorzy nie porażający swoją charyzmą, a wszystko to ubrane w bardzo ładną, słodko-słodką scenografię stylizowaną na lata 50. Pewnie wielu z was zrobi tytułowe wielkie oczy, kiedy zobaczy, jak naiwna potrafi być zakochana kobieta. Jednakże film całkiem miły, co nie znaczy, że super ambitny. Warto obejrzeć, chociażby dla fajnego odwzorowania stylu lat 50., ładnych, choć odrobinę infantylnych obrazów i piosenek Lany del Rey.




Frida


Multum kolorów, latynoski temperament, piękne tło muzyczne i prawdziwa historia miłosna. Życie Fridy Kahlo, meksykańskiej malarki, zamknięte w ponad dwugodzinnym filmie. Historia pełna namiętności i cierpienia. Smutna i pociągająca jednocześnie. Pełna kolorów jaskrawych i przytłumionych. Ale na pewno nie nudna. Po tym filmie zapragnęłam malować, zawiesić lustro na suficie oraz kupić sobie łóżko, na którego zagłówku mogłabym umieszczać zdjęcia w sepii. Zakochałam się w kostiumach, uczesaniach i nawet słynna monobrew nie odebrała uroku Salmie Hayek odgrywającej główną rolę. Ciekawym zabiegiem okazały się też surrealistyczne wstawki i porównania do obrazów.
Najważniejsze jednak są tutaj same obrazy Fridy, tak bardzo inne, tak bardzo symboliczne. Polecam zagłębić się w tę feerię barw symbolizujących odmienne uczucia, a także w biografię Fridy, której życie nie oszczędzało, a jednak mimo to potrafiła widzieć świat w tak jaskrawych kolorach.




Koneser

Ten film zostawiłam sobie na deser; jest jak wisienka na torcie złożonym ze słodkich warstw w postaci poprzednich filmów. Natrafiłam na niego dzięki stronie Filmidło, którą od niedawna śledzę na fejsbuku. Autorka wpisu oceniła go na 10/10, więc postanowiłam nie czekać, tylko skonfrontować moje i jej zdanie. Film opowiada o niezwykłym zleceniu, jakie otrzymuje rzeczoznawca i właściciel domu aukcyjnego Virgil Oldman. Po obejrzeniu siedziałam oszołomiona i wzruszona, nie tylko pięknem sztuki, ale także uczuciem ukazanym w filmie. Po tym filmie chyba zakochałam się w Geoffreyu Rushu, a raczej w postaci granej przez niego. Dla mnie to ideał mężczyzny: wykształcony, inteligentny, odrobinę nieśmiały i zamknięty w sobie znawca sztuki.


Sztuka i tajemnica. Czy to nie najwspanialsza i najlepiej dobrana para? Taką oto parę mamy okazję podziwiać w tym filmie. Ekscentryczna kobieta, stary dom, wewnętrzna przemiana głównego bohatera, tajemnicze zniknięcie- a to wszystko na tle najlepszych portretów kobiet w historii sztuki. Po zakończonym seansie jeszcze przez wiele dni dręczyła mnie wizja głównego bohatera siedzącego w małej kafejce w Pradze i czekającego na miłość, która już nigdy więcej miała się nie pojawić. Romantyczny? Tak. Poruszający? Jak najbardziej. Taki w dwóch słowach jest ten film. Od siebie dodam jeszcze, że jest niezwykły. Ale jakiż mógłby być film wyprodukowany przez Włochów?





A Wy, jakie polecacie filmy z motywem malarstwa?

Pozdrawiam,
Grejs


Komentarze

  1. Świetny, bardzo ciekawy wpis. Polecam film z motywem malarstwa „Między piekłem a niebem”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! "Miedzy piekłem a niebem" oglądałam, jednak był dla mnie zbyt ckliwy i pełen patosu, choć Robin Williams w roli głównej jak najbardziej na tak :)

      Usuń
  2. Żadnego z tych filmów niestety nie oglądałam


    https://roseaud.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, szkoda :( Jeśli jednak znajdziesz chwilę, to polecam obejrzeć chociaż genialnego "Konesera" :)

      Usuń
  3. Nie oglądałam żadnego, nie wiem jak to możliwe :D ale już zapisałam tytuły hehe Dzięki :*
    magiclovv.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Żadnego z tych filmów nie widziałam, wiec trudno mi ocenić, ale jakoś ta pierwsza pozycja mnie zaciekawiła "Grand Budapest Hotel". Z chęcią sobie zobaczę, szczególnie zwracając uwagę na sztukę z tle :)
    Pozdrowienia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc kiedy już zobaczysz, to podziel się swoją opinią! :)

      Usuń
  5. Również nie widziałam tych filmów, ale obrazy dzieci z dużymi oczami są zachwycające:)
    Osobiście miałam odczynienia w filmach ze sztuką, ale muzyczną i kocham ją:)

    Ach pamiętam taki stary film, który leciał na kanale Halmark o morderczyni, która była malarką i namalowała obraz martwej kobiety zamkniętej w walizce, a później go zrealizowała na żywo. Niestety nie pamiętam tytułu:/
    W filmie Viki, Christina i Barcelona też był motyw malarstwa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie pamiętasz tytułu, bo z opisu wnioskuję, że musi to być ekscytujący film :) Do "Vicky Cristina Barcelona" zabierałam się już kilka razy, ale nie przepadam za Allenem i jakoś ciężko mi się zmusić do obejrzenia jednego z jego dzieł :)

      Usuń
  6. Bardzo ładny wpis - uwielbiam takie fimy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Może "Dziewczyna z perłą" film jest na podstawie biografii Vermeer'albo biografia Paula Gauguin'a, który rzucił stateczne życie maklera i wybrał bycie malarzem gdzieś na Thaiti. Jak to jest rzucić wszystko dla pasji tytuł bodajże: "Raj odnaleziony" a główną rolę zagrał Kiefer Sutherland. Fajny temat ogólnie posta, zawsze można coś u Ciebie podpatrzeć i obejrzeć coś ciekawego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dziewczynę z perłą" już oglądałam, ale celowo nie ujęłam jej w tym zestawieniu, bo ten film mimo świetnych ról Johansson i Firtha mnie trochę znudził; o "Raju odnalezionym" jeszcze nie słyszałam, dzięki za propozycję, na pewno obejrzę! :)

      Usuń
  8. Świetny post - dziękuję za te propozycje!
    Niedawno oglądałam "Shirley – wizje rzeczywistości" - ciekawa opowieść o historii Ameryki w obrazach Edwarda Hoppera. Intrygujący...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za Twoją propozycję, bo Hoppera uwielbiam, więc film na pewno obejrzę! W dodatku zapowiada się istna uczta dla oczu! Jeszcze raz dzięki! :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chłodny maj, skandynawskie klimaty, Wikingowie i koncert Sóley

Rekwizyty do sesji zdjęciowych i jak je znaleźć