Miss Destruction and her garden.













Nie wiem jak zacząć. Nie wiem co napisać. Ostatnio wszystko wydaje się być takie...skomplikowane.
Wszystko to, w co kiedyś wierzyłam, wszystko to, czego kiedyś chciałam, nagle wydaje się takie... nudne. Nie tak to sobie wyobrażałam. Nie o tym myślałam. Ciągle nękają mnie jakieś wątpliwości. Może po prostu muszę to przeczekać, potem jakoś się pozbieram... Ech.

Zagalopowałam się. Nie o tym chciałam pisać. Zacznijmy jeszcze raz.

Nowa sesja. Właściwie nie nowa, bo zrealizowana jeszcze pod koniec września, jednak dopiero niedawno udało mi się znaleźć czas na obróbkę i analizę zdjęć. Niestety, nie jestem z niej w pełni zadowolona. Nie do końca realizuje ona mój zamiar artystyczny. Miało być czerwono, jest fioletowo. Miało być na szybko, zajęło prawie 2 miesiące. Miało być groźnie, jest... dziwnie. Wszystko na odwrót. No cóż, nie można mieć wszystkiego. Na szczęście w mojej głowie kiełkuje już kolejny pomysł. Dobrze, że mam coś, co trzyma mnie przy życiu.

Głupio dzisiaj piszę.
Wracam do Brodki.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chłodny maj, skandynawskie klimaty, Wikingowie i koncert Sóley

Rekwizyty do sesji zdjęciowych i jak je znaleźć

Ale sztuki! Czyli filmy ze sztuką w tle