Nyks




Wczoraj w nocy nie spałam dobrze.
Przez ostatnie miesiące wypełnione po brzegi stresem, moje ciało, męczone przeze mnie, postanowiło wreszcie się zbuntować. Role się odwróciły i teraz ono postanowiło pomęczyć mnie brakiem snu.
Zasłużyłam na to, wiem. Przez ostatnie dwa tygodnie naprawdę ciężko mi było zasnąć, a kiedy już udawało mi się to zrobić, często z pomocą tabletki nasennej, to zazwyczaj budziłam się w środku nocy lub wczesnym rankiem z sercem bijącym jak młot. Tak samo było i tej nocy. Ocknęłam się, przerażona snem, w którym nie mogłam złapać oddechu. Po kilku minutach kręcenia się w łóżku, moje oczy powędrowały w stronę zegarka elektronicznego, na którym widniały cyfry 2:41. "O nie!" westchnęłam, ponieważ wiedziałam już, co mnie czeka. W mojej głowie kotłowały się tysiące myśli, moje serce chciało wręcz wyfrunąć z piersi, a oczu nie mąciła ani krzta senności. "No, to już sobie pospałam" pomyślałam ze złością. Poza tym, co działo się z moim ciałem, zasnąć nie pozwalała mi także wszechogarniająca duchota i suche powietrze. "O nie, tak się nie będziemy bawić" powiedziałam na głos, dając mojemu ciału do zrozumienia, że oto zaczynam walczyć. Ściągnęłam z siebie ciężką kołdrę, z impetem wstałam z łóżka i otworzyłam okno. Muszę tutaj zaznaczyć, że zazwyczaj nie lubię spać przy otwartym oknie, ponieważ mieszkam przy dość ruchliwej ulicy i każdy dźwięk dobiegający z zewnątrz jest w stanie mnie obudzić, a poza tym, kiedy otworzę okno na noc, moja wyobraźnia pracuje zbyt intensywnie i narzuca mi obrazy niesprzyjające zaśnięciu (lata spędzone na czytaniu książek fantasy dają się we znaki). Tym razem jednak było inaczej- uchylone okno stało się moim wybawieniem. Stałam przy nim dobre kilka minut i delektowałam się powiewem chłodnego, nocnego powietrza. Czułam je na twarzy, na ramionach, na szyi. Po chwili położyłam się znów na łóżku i wtedy...  wszystko się zaczęło.

Mrok, w którym zawodzi człowieka wzrok i widzi oczami imaginacji. I ta cudowna, przenikająca do szpiku kości cisza.

Słuchaliście kiedyś odgłosów nocy? Tej cichej, a jakże intensywnej nocnej muzyki? Ptaków nucących swoje melodie? Szelestu liści poruszanych przez wiatr? Szumu napływającej fali nocnego zefirku? Ja też nigdy nie miałam okazji posłuchać tych pięknych dźwięków, aż do wczoraj. Całą sobą, leżąc w łóżku, odczuwałam tę nocną kompozycję. Śpiew ptaków, przywodzący na myśl tysiące dzwonków, tworzył niesamowitą atmosferę. Tak, jakby swoim świergotem chciały wezwać świt, jakby chciały wyrwać świat z objęć nocy. Cienie drzew poruszanych przez wiatr, tworzyły projekcje tajemniczych stworów, które siłą chciały wedrzeć się do środka. Raz nawet obok okna przeleciał nietoperz, władca nocnych stworzeń, tak, jakby chciał sprawdzić, czy wszystkie istoty łączą się w cichej kontemplacji. Czasem tylko ten błogi nastrój mącił przejeżdżający samochód, który, jak wrzeszczące monstrum, przerywał tę chwilę milczenia swoim krzykiem pełnym rozpaczy. A daleko, daleko, gdzieś w lesie śmiały się strzygi, nimfy leśne i utopce, celebrując swoje święto. Śmiały się w głos, tańczyły nago i wabiły nieszczęśników, którzy zbłądzili w lesie, aby zagrać z nimi w ostatnią w ich życiu grę. Szczerze powiedziawszy, jako mała dziewczynka drżałam na samą myśl, że strzygi mogłyby istnieć. Stare baśnie mówiły o załaskotaniu, zagłaskaniu na śmierć swojej ofiary przez te zmory, co budziło we mnie ogromny strach. Jednak wczoraj się nie bałam, wczoraj czułam się bezpieczna, bo chroniły mnie drzewa, ptaki i nadchodzący świt. Kiedy ponownie spojrzałam na zegarek, była 4:20. Mój trans trwał prawie dwie godziny. Powoli moje powieki zaczęły opadać. A potem była już tylko ciemność.

Gdy ponownie otworzyłam oczy, powitało mnie już tylko ostre światło dnia. Samochody szaleńczo poruszały się po ulicach, wydając niemiłosierny hałas. Ludzie spieszyli się do pracy. 7:50. Wszystko wróciło do normy.

Opowiedziałam Wam to wszystko po to, abyście mogli wczuć się w atmosferę edytorialu, który przyszedł mi na myśl wczoraj, w trakcie moich nocnych rozmyślań. Zdjęcia te widziałam już dość dawno i pamiętam, że zrobiły na mnie ogromne wrażenie, jednak właśnie wczoraj zgrały się idealnie z moimi odczuciami, opisanymi wyżej. Ponadto chcę, żebyście i Wy mogli tworzyć prywatne, nocne opowieści, przeplatane dozą tajemniczości i zagadki. Edytorial sam w sobie jest rewelacyjny, a jeśli dodacie do niego swoje własne odczucia i wyobrażenia, przeniesiecie się w świat baśni. I nie zapomnijcie włączyć dołączonej przeze mnie muzyki!

A ja...
Już nie boję się nocy.
Boję się ZASNĄĆ.

























WHAT LIES BENEATH

Love Magazine 2011

Mert Alas and Marcus Piggott - Photographers

Katie Grand - Fashion Editor/Stylist

Models:
Anais Pouliot
Angus Whitehead
Guinevere Van Seenus
Jed Texas
Lara Stone 
Mariacarla Boscono 
Paul Boche 
Saskia de Brauw 
Xiao Wen Ju 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chłodny maj, skandynawskie klimaty, Wikingowie i koncert Sóley

Ale sztuki! Czyli filmy ze sztuką w tle

Rekwizyty do sesji zdjęciowych i jak je znaleźć