Oto i jestem!

"Nadejszła wiekopomna chwila", czyli wreszcie zdecydowałam się zamieścić tutaj stylizację swojego autorstwa. Źle, co ja wygaduję- przecież każda sesja zdjęciowa, która się tutaj pojawia, jest wystylizowana przeze mnie. A więc jeszcze raz: zdecydowałam się zamieścić SWOJĄ stylizację, ukazaną na SOBIE.
Oj, sporo nerwów mnie to kosztowało. Nie, nie chodzi o dopasowanie ubrań, dodatków, itp, ale o samo podjęcie decyzji o zamieszczeniu jej tutaj. Owszem, obiecałam już dość dawno, że będę tutaj dodawać też swoje stylizacje, ale... prawda jest taka, że jakoś nie do końca byłam co do tego przekonana. Nie jestem bowiem urodzoną "szafiarką", "blogerką", czy może nawet "trendsetterką". Nie, absolutnie. Ja nie mam szafy pękającej w szwach, wypełnionej najmodniejszymi ubraniami i dodatkami, nie mam osobistego fotografa, co więcej- ja nawet nie umiem pozować! (jak to mówią, szewc bez butów chodzi:) Co jeszcze? Nie mam na tyle odwagi, żeby zdjęcia robić na ulicy czy w centrum miasta, a co najgorsze... nie chce mi się nawet robić zdjęć tego, co mam na sobie! Dlaczego? Nie sądzicie, że jest to trochę męczące? Codziennie przed wyjściem znaleźć czas na zrobienie kilku zdjęć, prosić o pomoc kogoś z rodziny czy znajomych, a potem prężyć się przed obiektywem pod czujnym okiem sąsiadów i innych gapiów? Brzmi dosyć kuriozalnie, ale ja tak to postrzegam. Może i niepotrzebnie się napinam, a może ten mój pogląd wynika z nieśmiałości, ale gdyby to ode mnie zależało, nigdy bym tego nie zrobiła. Ale zostałam wręcz zmuszona, przyparta do muru, no i.... dałam słowo. Dałam słowo, że to zrobię. No i jestem. Ja i moja szanowna osoba na stronie głównej mojego bloga. Nie będę pisać bzdurnych opowieści o tym, co mam na sobie, skąd pochodzą moje ubrania i jak mi minął dzień, bo to nie dla mnie. Nie ukrywam, że wolę pisać o CZYMŚ,  niż dodawać "gołe" posty zawierające tylko zdjęcia i krótki opis bez ładu i składu. I nie chodzi tutaj o udowadnianie komuś, że mimo tego, że zamieszczam swoje stylizacje w internecie ( jak prawie 90% współczesnych polskich blogerek), to jestem mądra, bo potrafię napisać coś więcej niż tylko "ładna dziś pogoda" albo "uwielbiam te buty". Nie, zupełnie nie o to chodzi.  Nie chcę po prostu, żeby mój blog kojarzył się tylko z narcystyczną dziewczyną prezentującą swoje "outfity", wpatrzoną w swoje oblicze jak w obrazek i wychwalającą swoje ciuchy pod niebiosa. O nie, nie! Oczywiście, interesuję się modą, ale bardziej pod kątem fotografii mody, kostiumografii i projektowania. Mój wygląd odzwierciedla mój charakter, mój nastrój, moje upodobania, ale nie jest najważniejszy. Wolę skupić się na tym, co robię, a nie na tym, jak wyglądam. Ale dobrze, już dobrze, nie będę dłużej wylewała żali, już się zamykam. Przecież po coś w końcu to robię. A cel uświęca środki. Tak więc, może mój dzisiejszy post trochę ożywi to miejsce, bo ostatnio skupiałam się bardziej na pisaniu recenzji niż na zamieszczaniu zdjęć, które wydają się dla wielu bardziej atrakcyjne niż opis książek. Równowaga musi być zachowana, więc dzisiaj coś dla fanów mody. Patrzcie i podziwiajcie, bo oto przed Wami Cudowna Grejs! Oby pochwałom nie było końca!
Taki tam żarcik:) Tak naprawdę nie liczę na słowa pochwały czy komplementy; nie jestem tutaj po to, żeby się dowartościować. Samouwielbienie również mi nie grozi, bo mam w domu lustro (i to nie jedno!) i wiem jak wyglądam:) Bardziej rajcują mnie krytyczne komentarze na mój temat, w moim przypadku przydają się dużo bardziej niż te pochlebne. A więc umawiamy się tak: Wy nie piszecie opinii w stylu "ale ślicznie dzisiaj wyglądasz", a ja nie męczę Was już moją pisaniną. A zanim znowu zacznę miauczeć i skomleć, że nie nadaję się na blogerkę modową, to powiem Wam coś w tajemnicy: trochę się zbuntowałam i w pewnym sensie postawiłam na swoim- pomimo tego, że obiecałam publikować na blogu swoje stylizacje, to nie będę tego robić zbyt często. I Wy nie będziecie musieli ciągle mnie oglądać i ja pozostanę lojalna wobec pewnej osoby. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. Cieszycie się, prawda? :)


PS I widzicie? Wyszedł post o niczym. Oby jak najmniej takich! Przy następnym już się postaram, obiecuję!

Całuję gorąco,
Grace






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chłodny maj, skandynawskie klimaty, Wikingowie i koncert Sóley

Rekwizyty do sesji zdjęciowych i jak je znaleźć

Ale sztuki! Czyli filmy ze sztuką w tle