Pożegnanie z latem
Ciemno-jasno.
Jasno-ciemno.
Wciąż na nowo, wciąż na przemian. Słońce- deszcz. Deszcz- słońce. Radość- smutek. Smutek- radość. Boże, dlaczego jestem cholerną meteopatką? Kiedy niebo pokrywa gruba powłoka z chmur, z których co chwilę leją się strugi ciężkiego deszczu, czuję się rozdrażniona, senna, tracę chęć na cokolwiek. Ale kiedy tylko zza chmur wychyli się słońce, chociaż na minutkę, od razu czuję przypływ pozytywnej energii, motywacji do działania. Cóż, taka się urodziłam. Pogoda od zawsze oddziałuje na mój nastrój. Dlatego tak bardzo nie lubię jesieni. Bo wtedy najmocniej odczuwam Weltschmerz. Bo przez ciągłe deszcze, ciągłe zachmurzenie i niskie temperatury tracę wiarę we własne siły. Do tego wszystkiego dochodzi niemożność rozwijania swoich pasji, bo moje studia są na tyle wymagające, że zazwyczaj poświęcam im się w pełni i nie mogę znaleźć czasu na robienie czegoś, co sprawia mi przyjemność. I tego właśnie najbardziej się boję- że znowu zaniedbam bloga, że znowu zaniedbam fotografię, zaniedbam czytanie książek... Odliczam więc dni do października jak do egzekucji kończącej wszystko. Jeszcze tydzień. Tylko tydzień. Tik-tok, tik-tok.
Nadszedł dzień, żeby definitywnie pożegnać się z latem. 23 września- początek kalendarzowej jesieni. Dzisiaj, wychylając czubek swojego nosa zza drzwi wejściowych, poczułam chłód, poczułam zapach. Zapach gnijących roślin, zapach deszczu, zapach... umierania. Zapach jesieni. Bo jesienią wszystko umiera. Umierają kwiaty, umierają drzewa, umierają marzenia. Umiera lato. Chcę je pożegnać w dość specyficzny sposób: zamieszczając letnie stylizacje; żeby napatrzeć się na kwitnące kwiaty, tonące w letnim słońcu, na twarz, na której igrają cienie, na włosy poruszane wiatrem. I przypomnieć sobie ten jedyny w swoim rodzaju czas. Dobrze, że istnieje taka piękna dziedzina sztuki jak fotografia, bo jako jedyna pozwala uwieczniać na zdjęciu piękne momenty, potrafi utrwalać je na zawsze. Pozwala cieszyć się latem nawet w tak pochmurne dni jak dziś. Może dzięki nim przetrwam jesień, a potem zimę. Na razie Was zostawiam, ale od razu uprzedzam, że od tej chwili na blogu pojawiać się będą, nie rzadziej niż jesienne deszcze, dość ponure wpisy spowodowane spadkiem formy. Z góry za nie przepraszam. A teraz... zasypiam, zapadam w sen zimowy. Obudźcie mnie w lipcu.
Uwaga!
Ostrzegam Was przed ogromem zdjęć przedstawiających moją osobę. Co wrażliwsi niech w tej chwili opuszczą tę stronę! Reszta ogląda na własną odpowiedzialność.
Pozdrawiam ciepło w ten deszczowy dzień,
Grace
Świetne stylizacja :) Każda ma w sobie coś :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie : http://because-i-like-dots.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDłuuugo szukałam inspirujących blogów.. Aż wreszcie znalazłam! Bardzo ciekawe posty i zdjęcia! Będę zaglądać tutaj częściej:)
OdpowiedzUsuńObserwuję.
Jeju, dziękuję! Jest mi bardzo, bardzo miło! :)
Usuń