Merry Kissmyass, czyli czego (nie)lubię w Święta



Święta, święta i po świętach- powiedzą niektórzy patrząc na dzisiejszą datę w kalendarzu. Ale nie ja. Ja nie lubię tego stwierdzenia. Bo dla mnie święta jeszcze się nie skończyły. Dla mnie świętem jest każdy dzień, który mogę spędzić na błogim lenistwie, na rozwijaniu swoich zainteresowań, na odciążeniu głowy od zbędnych myśli, na chwili przyjemności tylko dla siebie. Krótko mówiąc, mieć święty spokój. A że takich dni mam ostatnio stosunkowo mało, to nazywam je świętami. Tak naprawdę nawet w Święta Bożego Narodzenia nie mogę odpocząć- w ciągu ostatniego tygodnia nie miałam jeszcze żadnej chwili przeznaczonej tylko dla mnie. No bo jak to, nie przygotować się na Święta, nie zrobić stu tysięcy potraw, nie posprzątać całego domu! Jak tak można! Szczerze mówiąc ja i moja rodzina zawsze podchodzimy raczej z dystansem do całego tego świątecznego zamieszania: nie wariujemy z wydawaniem pieniędzy, z nadmiernym wystawianiem się na pokaz, z przewracaniem całego domu do góry nogami. W tym roku jednak Święta były naprawdę pracowite i nie takie jak zawsze. Ogólnie rzecz biorąc lubię Święta i ten jedyny w swoim rodzaju czas, nie chcę zanadto narzekać, (co ostatnio jest w modzie) jednak istnieje kilka rzeczy, które skutecznie zniechęcają mnie do Świąt:

1. Może karpika?

O nie, tylko nie karp!- zwykłam mawiać, kiedy w czasie kolacji wigilijnej tuż przed moim nosem pojawiał się półmisek z daniem o specyficznym, błotnym zapachu. Mięsa karpia spróbowałam tak naprawdę raz w życiu i... o ten jeden raz za dużo. Okropny, błotnisty smak, do tego wszystkiego pełno ości (a musicie wiedzieć, że jestem strasznie leniwa i nawet jedząc rybę, nie chce mi się ciągle wydłubywać zbędnych ości- dla mnie jedzenie ma być przyjemnością, a nie mordęgą) i niezadowolenie mojego podniebienia gotowe. Brr, nienawidzę karpia. Poza tym, kiedy patrzę na te biedne zwierzęta i ich smutne oczęta w przepełnionych (właściwie to prze..rybionych?) basenach przy supermarketach to ogarnia mnie ogromna litość i myślę sobie, że ludzie, którzy zabijają karpie na święta są chyba pozbawieni serca. Tak więc jakieś kilka lat temu postanowiłam się zbuntować i oznajmiłam, że ja karpia nie tknę. Wigilia bez karpia? Niemożliwe? Dlaczego nie! Od tamtej pory nie jadam karpia i co ciekawe, po moim buncie część mojej rodziny również wsparła mnie w moim postanowieniu i tak samo jak ja, unika karpia. Na koniec mój apel do wszystkich na przyszłość: dajmy żyć karpiom w Święta, przecież karp też człowiek! ;)

2. Spotkań rodzinnych, czyli "zjedz coś jeszcze!"

"Ale wyrosłaś!", "Chyba troszkę ci się przytyło"," Jak tam ci idzie w szkole? "- te określenia zna chyba każdy z nas. Ciocie, babcie, kuzynki utrwaliły się w mojej pamięci jako osoby nader wścibskie, fałszywe i histeryczne. Jeśli święta, to tylko w gronie najbliższych. Ale takich najbliższych najbliższych. Ja, moi rodzice, siostra. Dziękuję, więcej mi nie trzeba. Cóż, jestem samotnikiem i nie potrzebuję domu wypełnionego ludźmi, aby czuć się dobrze. Właściwie to najlepiej czuję się we własnym towarzystwie, ale na Święta mogę zrobić wyjątek. Byle nie za duży.

3. Święta tak bardzo na bogato, czyli chwalenie się prezentami na portalach społecznościowych

"Wesołych Świąt wszystkim!", a pod spodem zdjęcie z uśmiechniętym ryjkiem (albo i kilkoma ryjkami) obok choinki, a pod nią masa zapakowanych w folię prezentów. Oczywiście wszystko tak bardzo po amerykańsku- prezenty w kartonach, choinka czerwono- złota z białymi lampeczkami, w tle kominek, na kominku słynne skarpety... Och, jak miło. Święta na bogato. Tylko po co mam o tym wiedzieć? Robisz zdjęcia rodzinie? Jasne, czemu nie, ale nie musisz go pokazywać wszystkim naokoło! Powiecie: to po co oglądasz? Nie, nie oglądam, ale czasami nie da się tego uniknąć, kiedy ze wszystkim stron bombardują mnie zdjęcia choinek, prezentów, suto zastawionych stołów- wszystko na pokaz. Ludzie, po co Wam to? Nie lepiej te piękne chwile zostawić dla siebie i swojej rodziny? Czy dla nas naprawdę liczy się tylko lans, nawet w Święta? Chyba nigdy tego nie zrozumiem.

 4. Składanie życzeń na odczep się


"No, to tam tego.... Wesołych Świąt!" Skąd ja to znam? Składanie życzeń na odczepne, byle szybko zasiąść do wigilijnego stołu i zacząć jeść, bo przecież każdy czeka tylko na to. Ok, przyznaję, sama nie przepadam za składaniem życzeń, bo uważam, że jest to raczej mało potrzebne, ale jeśli już mam to robić, to staram się podołać zadaniu i wymyślić coś oryginalnego. Tak więc apeluję:  ludzie, skoro składacie życzenia bliskim, to wysilcie się choć odrobinę! Słyszenie co roku tego samego, czyli: "Piątek w szkole!", "Jakiegoś fajnego kawalera!", "Zdania egzaminów!" naprawdę nie jest przyjemne, tylko męczące. Wolę już słyszeć: zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń, bo to przynajmniej mi się przyda. I nie wydaje się naciągane i nieszczere.

 5. Kolęd i piosenek amerykańskich w radio

Uwaga! Uroczyście ogłaszam, że dnia 2 grudnia 2013 roku usłyszałam w radio piosenkę Mariah Carey pt. "All I want for Christmas is you" i jakoś się z tego powodu nie ucieszyłam. Dlaczego tak wcześnie i dlaczego tylko amerykańskie piosenki?- co roku zadaję sobie to samo pytanie. Czy my już nie potrafimy pielęgnować naszej polskości, naszej odrębności? Przecież mamy tyle pięknych, polskich kolęd! Jest to właśnie powód, dlaczego nie czuję już magii Świąt. Bo jak tu czuć magię Świąt, skoro trwają one przez miesiąc, zanim w ogóle się zaczną? Ale co robić, takie prawa współczesnego komercjalizmu.

No, ale już dobrze, dobrze, koniec tego narzekania i marudzenia, przejdźmy do rzeczy, które lubię:

1. Kupować prezenty

Szukanie, wypatrywanie, polowanie... Chyba jednak mam duszę łowcy. Uwielbiam szukać prezentów dla moich bliskich, zaskakiwać ich czasami śmiesznymi prezentami, widzieć uśmiech na ich twarzach po otwarciu paczki. Nie myślcie sobie jednak, że kupuję nie wiadomo jakie drogie prezenty w stylu iście królewskim- o nie, nie. Ja kupuję prezenty, które mimo tego, że są tanie, to wywołują radość, bo takie "pierdółki" czasem cieszą najbardziej.

2. Bokeh i lampeczki

Szczególnie wieczorem. Ulubiona muzyka w słuchawkach, ciepłe skarpetki, łóżko, książka i migoczące lampeczki- zestaw stworzony dla mnie. Świetną zabawą jest też patrzenie na kolorowe światełka i przymykanie powiek, tak, żeby stworzyć bokeh własnymi oczami. Mmm, uwielbiam. Święta kojarzą mi się właśnie z kolorowym efektem bokeh, kiedy tło wypełniają różnokolorowe "kuleczki" i tworzą niesamowity klimat na zdjęciu.

3. Cynamon, cynamon, i jeszcze raz cynamon

Piernik. Cynamon. Ciasteczka. Cynamon. Kompot. Cynamon. Kawa. Cynamon. Herbata. Cynamon. No jak tu nie lubić cynamonu! W święta każda potrawa musi być doprawiona cynamonem. Cynamon to dla mnie smak Świąt. Nie jakieś ryby w galarecie, groch z kapustą czy inne wynalazki, ale właśnie cynamon.

4. Ubierać choinkę...

...i dobierać kolorystycznie bombki, łączyć wzory, kolory, faktury... Lubię sprawdzać swoje umiejętności artystyczne w ubieraniu choinki. Lubię patrzeć, jak drzewko powoli nabiera "charakteru", jak z każdą chwilą pięknieje, jak się zmienia. Lubię patrzeć, jak migoczą kryształki, brokaty, światełka. A po całym zabiegu usiąść wieczorem na kanapie i przyglądać się z dumą swojemu stworzeniu.

5. Opowieści z Narnii i inne filmy z zimowym klimatem

Moim filmem na święta nie jest Kevin, ale właśnie "Opowieści z Narnii"- od lat kojarzą mi się z magicznymi świętami; świetnie ukazane świąteczne postaci plus masa śniegu i tajemnicza szafa. Cudo! Poza tym uwielbiam obejrzeć sobie także "Opowieść wigilijną", "Niekończącą się opowieść" i "To wspaniałe życie" z 1946 roku. Polecam na świąteczne wieczory!

A na koniec mały żarcik, znaleziony na kwejku, który obrazuje moje tegoroczne podejście do Świąt;)



Pozdrawiam wciąż jeszcze świątecznie,
Grace


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chłodny maj, skandynawskie klimaty, Wikingowie i koncert Sóley

Rekwizyty do sesji zdjęciowych i jak je znaleźć

Ale sztuki! Czyli filmy ze sztuką w tle