Milczenie jest złotem


Czasem myślę, że wszyscy wokoło postrzegają mnie jako nudną, bo tak naprawdę nie mówię zbyt wiele. Nie jestem typową dziewczyną, to trzeba przyznać- nie interesuje mnie złamany paznokieć, kolejna nieudana randka (jaka randka?) i nie robię scen przez pierdoły. No i nie jestem zbyt rozmowna.
Nie prowadzę kilkugodzinnych konwersacji na temat tego, jak ta gruba Zuzka z grupy C wygląda w tej żółtej sukience, nie interesują mnie najnowsze trendy w makijażu i nie jem kiełków czy sałatek w towarzystwie udając, jak to dobrze się odżywiam, by potem o 2 w nocy nażreć się jak dzika świnia pizzy z mozarellą. Owszem, nie jestem aniołkiem, czasem lubię sobie poplotkować,  ale zazwyczaj nie robię tego ze złośliwości, ale z braku innego tematu. Zawsze staram się być sobą i postępować w zgodzie ze swoim sumieniem. No i charakterem. Może i posiadam też pewne cechy kobiece: czasem panikuję, jestem odrobinę mściwa, no i lubię ładnie wyglądać. Ale nie mogę zrozumieć kobiet, które trajkotają całymi dniami o swoich nowych zdobyczach (czytaj: facetach), imprezach, piciu alkoholu itp. Albo na odwrót: o tym, jak być fit, ile kosztuje karnet na siłownię i że koktajl z jęczmienia zmienia rysy twarzy. Nie, nie, nie. Szczerze mówiąc, jeśli mam rozmawiać na tematy wymienione powyżej (i jeszcze kilka tak samo dennych) to wolę siedzieć cicho i się nie odzywać. I ostatnio wydaje mi się, że przez to wychodzę na nudną, albo, co gorsza... na wyrachowaną. "Ona nic nie mówi, pewnie uważa się za lepszą od nas", "Nie mówi nic, bo nic ją nie interesuje, cały czas siedzi w domu i ogląda seriale", "Ona jest jakaś dziwna, ona nic nie mówi!" I tak dalej, i tak bez końca. Może i nie jestem typem kompletnego mruka, ale w wielu przypadkach uważam, że milczenie jest złotem. Poza tym nie lubię, kiedy ktoś próbuje pchać się z buciorami w moje życie. Ludzie często mówią mi, że jestem zamknięta w sobie i trudno do mnie dotrzeć. Może i jestem, ale nie zawsze taka byłam. Trudno uwierzyć? Tak, byłam otwarta, dopóki się na tej mojej otwartości nie przejechałam. I to nie raz. Teraz wolę być ostrożniejsza i dozować informacje na swój temat. Może dlatego ludzie trzymają się ode mnie na dystans? Może uważają mnie za wyrzutka? Zresztą... od zawsze tak było, już się do tego zdążyłam przyzwyczaić, ale co jakiś czas przypominają o sobie duchy przeszłości i dręczą niemiłosiernie. Przypominają mi się wtedy czasy, kiedy nie byłam zbyt lubiana właśnie przez swoją odmienność. Nie było lekko. Dzisiaj nie piszę tego, żeby prosić Was o radę, ani o zrozumienie, bo przecież tak naprawdę nie znacie mnie osobiście, piszę to po to, żeby niektórzy z Was nie postrzegali innych jako gorszych, tylko dlatego, że czasami nie mówią zbyt wiele lub są odrobinę inni. Może są nieśmiali, a przy bliższym poznaniu zyskują naprawdę dużo? Może trudno im się otworzyć przed dużą grupą osób? Pomyślcie, zanim ocenicie takie osoby. Pozory bardzo często mylą, już nie raz zdążyłam się o tym przekonać.
A tak w ogóle, jakoś ostatnio brakuje mi pomysłu na posty. Przepraszam. Sama nie czuję się z tym najlepiej. W ramach zadośćuczynienia publikuję kilka zdjęć, których jeszcze tu nie było. Poza tym przez głowę przelatują mi ostatnio myśli, żeby zakończyć moją zabawę z blogiem, ponieważ wydaje mi się, że ciągle piszę o tym samym, że mój blog jest nudny, nikomu niepotrzebny i zajmuje tylko miejsce w sieci, które można by wypełnić czymś dużo ciekawszym. Może jest to spowodowane tym, że strasznie źle znoszę ten okres przejściowy między zimą (ale jaką zimą?) a wiosną, jestem przemęczona, wiecznie śpiąca i mam jakieś dziwne wahania nastroju. Te moje humory przekładają się też na bloga. Pewnie zauważyliście, że od wczoraj dzieją się tutaj dziwne rzeczy; próbuję to wszystko jakoś uporządkować, no i zmieniłam wystrój. Postawiłam na klasykę, czyli czerń, biel i czerwień. Nie jest to jeszcze wersja ostateczna, jeszcze kilka rzeczy wymaga zmiany. Może i jest teraz trochę przygnębiająco, ale ja lubię taki styl. Poza tym moje różnobarwne zdjęcia lepiej się prezentują na czarnym tle. Jeśli zaś chodzi o zamknięcie bloga, to nie jest to może decyzja ostateczna, ale wymagająca przemyślenia. Dlatego postanowiłam zamieścić ankietę, która przesądzi o dalszym losie tego miejsca. Głosujcie, piszcie w komentarzach, jak widzicie przyszłość tego bloga.

Bezsensownie wyszedł ten post.
Ech.
Oglądajcie zdjęcia.









Pozdrawiam wciąż jeszcze Wasza,
Grace






Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chłodny maj, skandynawskie klimaty, Wikingowie i koncert Sóley

Rekwizyty do sesji zdjęciowych i jak je znaleźć