Co mi ostatnio żyć nie daje...

1. Moje sumienie
Bo czuję się ostatnio jak zdradziecka świnia. Jak pomiot judaszowy, który zdradza jedyną osobę, która mu kiedykolwiek pomogła.
Czuję się jak zołza, a moje sumienie powtarzające wciąż jak bardzo okropna jestem, jeszcze mnie w tym przekonaniu utwierdza. A przecież ja tego nie chciałam. Nie chciałam znaleźć się w takiej sytuacji. Życie jednak ma widocznie wobec mnie zupełnie inne plany. Całe życie powtarzałam sobie: nie, ty taka nie jesteś. Ty jesteś inna. Sama już nie wiem, kim ja tak naprawdę jestem. Nie wiem, co jest dla mnie lepsze. Są dni, kiedy jedyne, czego chcę to spokój i stabilizacja. Ale są też te drugie, które wołają: życie masz tylko jedno, baw się, otwórz się na przygodę (w końcu nazwisko zobowiązuje), szukaj nowych wrażeń, jeszcze wiele przed tobą do odkrycia, nie bądź monotonna! Tak wiele decyzji do podjęcia, a żadna nie jest właściwa. Tyle do stracenia, ale czy jest coś, co mogę zyskać? Co wybrać: poświęcenie czy egoizm? Poświęcenie= marnowanie najlepszych lat życia, egoizm= słuchanie wyrzutów sumienia do końca świata? Cierpię, ale pozwalam sobie na to. Bo zasłużyłam. Bo ból pozwala mi zachować jasność umysłu. To wszystko moja wina i nie chcę słyszeć, że nie. I będę nieść ten ciężar do końca życia, bo jestem zła. Jestem kimś, kim zawsze wstydziłam się zostać. Kimś, kim zawsze gardziłam. Chociaż może jeszcze nie wszystko stracone. Może jeszcze jest czas na rozgrzeszenie? Tonę w natłoku myśli, tonę wśród wątpliwości, tonę przygnieciona ciężarem własnego niezdecydowania. Ale przecież tonący brzytwy się chwyta, prawda? Tylko czy będzie jeszcze obok mnie ktoś, kto poda mi chociażby brzytwę?




2. Ciągły strach o przyszłość
Jesteś jeszcze młoda, powiecie, masz czas. Ale ja właśnie czuję, że wcale tak dużo tego czasu mi nie zostało. A do zrobienia tak wiele. Tak wiele możliwości czekających, żeby je wykorzystać. A ja czuję, że stanęłam w miejscu. Że zamiast się rozwijać, ja powtarzam schematy. I to boli mnie najbardziej, bo obiecałam sobie, że nie stanę się kolejnym produktem utworzonym z tej samej bezbarwnej masy. Więc walczę, ale nie wiem, jaką strategię powinnam obrać. Stagnacja ogarnęła mnie totalna i nie chce odpuścić.

3. Poczucie, że wciąż robię za mało
Że powinnam bardziej się starać. Wyrabiać 300% normy. Że to, co teraz robię, nie wystarcza. Że powinnam się umęczyć, bo na tym polega życie. A ja, mimo tego, że czasami czuję się wypompowana do granic możliwości, to cały czas rozmyślam nad tym, co mogłabym zrobić lepiej. Że nie powinnam marnować czasu na przyjemności, że liczy się tylko praca i jej efekt. Z tego powodu narasta we mnie jakaś wewnętrzna frustracja, że co bym nie zrobiła, to i tak będzie źle. Że nigdy, przenigdy nie będę z siebie w pełni zadowolona. Muszę pozbyć się tego uczucia jak najszybciej, bo inaczej wypalenie nadejdzie szybciej, niż się tego spodziewam.

4. Moja własna głupota i nieogarnięcie
Czasem już sama nie wiem, skąd się to u mnie wzięło. Poruszam się jak słoń w składzie porcelany, wszystko niszczę, szklanki i kubki wypadają mi z rąk, a, co najgorsze, w ogóle nie dbam o rzeczy materialne. Coraz częściej zauważam, na jak niewielu kwestiach mi ostatnio zależy. Moja zawziętość i umiejętność wykonania wielu rzeczy na raz gdzieś uleciała. Nie potrafię się skupić i w pełni poświęcić jednemu zadaniu. I czuję się jakoś tak staro, bardzo staro. Nie wszystko jest tak łatwe jak kiedyś. I czuję się cholernie, ale to cholernie tępa. Czasem aż chcę się sama skatować za to, że na coś nie wpadłam, że o czymś nie wiedziałam. Bo kiedyś bym wiedziała, kiedyś bym to zauważyła. Ale teraz już nie. Co takiego się stało, że od czasu ukończenia studiów cały czas jestem jakaś taka rozmemłana i rozkojarzona? Nie wiem, ale nienawidzę tego, jak ostatnio się zachowuję.

5. Poczucie narastającej pospolitości
Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Wszystko, co robię, nie ma sensu. Wszystko, co kiedyś lubiłam robić, bez czego nie wyobrażałam sobie życia, nagle straciło na wartości. Wszystko, co kiedyś czyniło mnie wyjątkową, teraz jest dla mnie... po prostu nudne. Opuściła mnie wena, opuściła chęć uczynienia swojego życie nieprzeciętnym. I dlatego czuję się ostatnio zwyczajna, pospolita. Na szczęście nie opuściła mnie moja wrodzona upartość, zawziętość i wola walki. Więc czas, żebym tym razem zawalczyła o siebie. 

Wasza Grejs

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chłodny maj, skandynawskie klimaty, Wikingowie i koncert Sóley

Ale sztuki! Czyli filmy ze sztuką w tle

Rekwizyty do sesji zdjęciowych i jak je znaleźć