Przedświąteczne dylematy, świąteczna sesja i (na)świąteczne życzenia

Święta jak dla mnie zawsze nadchodzą zbyt szybko i zbyt nagle. Skradają się przebiegle już od początku listopada, by nagle wybuchnąć jak supernowa i pojawić się z przytupem. Ja, wiecznie nieprzygotowana marzycielka, żyjąca z dnia na dzień i nie planująca niczego, nie mogę pogodzić się z faktem, że dopiero co skończyły się wakacje, a tu już witryny sklepowe zapraszają potencjalnych klientów świątecznymi dekoracjami, a Mikołajowe ryjki pojawiają się zewsząd podprogowo przekazując nam: kup, kup, kup!

Czuję się wtedy trochę zagubiona i osaczona przez te wszystkie reklamy krzyczące: prezenty! Co jak co, ja zazwyczaj nie ulegam tak łatwo modzie i nie podążam za tłumem, ale prezenty kupić trza i basta, bez dyskusji. Jednak z roku na rok coraz bardziej mnie to wszystko stresuje... Ten przymus kupowania prezentu akurat na Święta. Moja wewnętrzna buntowniczka po prostu już powoli zaczyna mieć dość. Nie to, że nie lubię robić prezentów (albo jestem typem sknery- Scrooge'a), bo lubię i to bardzo, męczy mnie po prostu to, że trzeba to zrobić w jakimś określonym terminie, na już, a najlepiej na wczoraj, prawie jak jakiś z góry ustalony deadline w korpo. Jaka wtedy przyjemność z przeglądania, myszkowania i wyszukiwania, kiedy wszystko trzeba robić szybko i tak, jak wszyscy? Z roku na rok obiecuję sobie, że zabiorę się za kompletowanie prezentów odpowiednio wcześnie i co roku nic z tego. Ech, gdyby tylko doba trwała odrobinkę dłużej niż te 24h... (chociaż pewnie wtedy też byłoby mi mało- typowy Polak ze mnie).

Ok, ponarzekane po januszowemu na brak czasu, ale ma to też swój cel. Bo nie tylko na prezenty jest wiecznie za późno, ale też na sesje świąteczne. Ach, sesje świąteczne! Od pewnego czasu stały się one dla mnie częścią tej przedświątecznej gorączki. Uwielbiam je całym sercem i nie wyobrażam sobie bez nich Świąt; ale zawsze zabieram się za nie za późno i potem jestem jak elf, który taśmowo pakuje prezenty, nie mogąc się wyrobić. W tym roku postanowiłam więc odpuścić sobie sesje z okazji Bożego Narodzenia i skupić się bardziej na emocjonalnym przeżywaniu Świąt i (a jakże) odpoczynku. W ogóle ostatnimi czasy kładę większy nacisk na zwyczajne leniuchowanie i już widzę efekty- bo w końcu wypoczęty człowiek to lepsze wyniki. Jednak jak już wcześniej wspomniałam, nie potrafię sobie wyobrazić Świąt (i życia) bez sesji zdjęciowych i musiałam, po prostu musiałam jakąś choćby maleńką sesję popełnić.


Przygotowanie całej dekoracji, wyszukiwanie odpowiednich rekwizytów i komponowanie wystroju jak zwykle sprawiło mi sporo frajdy, nie obyło się niestety bez problemów (odblaski, tło) i frustracji (ja się do tego nie nadaję, moje zdjęcia są do kitu!), a także odrobiny stresu (a co, jeśli coś pójdzie nie tak?), ale to już chyba część składowa każdej mojej sesji, bo tak okropnej perfekcjonistki jak ja świat chyba jeszcze nie widział. Jestem jednak na tyle zdeterminowana, że po każdym najgorszym zdołowaniu przychodzi czas zadumy i rozmyślań, po których jestem pewna, że choćby wyszło najgorzej, ja i tak będę to robić, bo bezwarunkowo kocham fotografować i nie wyobrażam sobie, bym kiedykolwiek miała przestać.


Nic to dla mnie nowego, że sesję wykonałam w szaleńczym tempie, w pełnym stresu amoku, po którym moje ciało jęczało z niezadowolenia... Jęczała też moja psychika, bo moją pierwszą myślą po sesji było: nic z tego nie będzie. Cóż, miałam tak już wiele razy, że już myślałam, że zdjęcia wylądują w koszu, a tu jednak wychodziło coś fajnego i godnego pokazania. Tym razem byłam załamana, bo tak bardzo zależało mi na tej sesji, a tu taki klops... Nękały mnie myśli typu: już się do tego nie nadajesz, może powinnaś przestać, to już nie to samo, co kiedyś... Przełknęłam jednak posmak goryczy i po przyjrzeniu się zdjęciom w większym formacie, uznałam, że nie jest aż tak źle, jak początkowo myślałam. "Czyli jej się podobają" powiecie. Oj nie, Moi Drodzy, tak dobrze to nie ma. Jak już wiele razy wspominałam, zadowolić mnie ciężko, a stuprocentowo zadowolona ze swoich zdjęć nie będę chyba nigdy. Nadal widzę, ile jeszcze pracy nad własnym warsztatem mnie czeka i że sesja sesji nierówna. Jednak nie spocznę na laurach, to mogę Wam obiecać. Bo, co jak co, ale dla fotografii jestem gotowa poświęcić i zrobić wiele.


Sesja ta była szczególna z wielu względów, jednak najważniejszym było to, że nie zostałam z nią całkiem sama, wręcz przeciwnie, otrzymałam tyle pomocy i wsparcia, jak nigdy dotąd. Fajnie jest mieć obok osobę, która też "czuje" fotografię, osobę o podobnej wrażliwości i sposobie patrzenia na świat. Poza tym, jak to mówią, co dwie głowy, to nie jedna i kiedy ja już traciłam nadzieję, ta druga głowa podsuwała mi pomysły i nowe rozwiązania. Miło nareszcie czuć, że nie wszystko spoczywa na moich barkach, że jest ktoś, kto w tym całym moim sesyjnym transie potrafi mnie okiełznać i myśleć rozsądnie, jednocześnie będąc filarem, na którym mogę polegać bezgranicznie.


Czuję jakoś podświadomie, że te Święta i Nowy Rok będą dla mnie przełomowe, że wiele się zmieni, chociaż pewne rzeczy pozostaną już na zawsze takie same. A może to ten niezwykły czas w roku tak na mnie działa, może to uaktywnia się magia Świąt, magia przejścia... Mówi się, że wraz z Nowym Rokiem nadchodzą nowe postanowienia, ja jednak swoje mam już przygotowane od dawna. Zaplanowane, leżakują sobie na razie gdzieś z tyłu głowy, wiem jednak, że ich realizacja to kwestia czasu. Czas przemyśleć to, co już zrobiłam, co już osiągnęłam i wyciągnąć wnioski. Zauważyłam, że im starsza jestem, tym łatwiej mi to przychodzi.


Obowiązki świąteczne wzywają, więc nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić Was do oglądania reszty zdjęć (może dzięki nim udzieli się Wam świąteczny nastrój), a także życzyć Wam chwilowej świątecznej amnezji, która sprawi, że zapomnicie o problemach dnia codziennego i choć na chwilę poczujecie się szczęśliwi.

A oprócz tego, jak zawsze:

Dużo zdrowia i słodyczy (Wasza ulubiona) Grejs Wam życzy! :)







Komentarze

  1. urocze dzieciaki! <3 sesja wyszła świetnie :) Wszystkiego dobrego w Nowym 2019 życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki serdeczne i również życzę wszystkiego, co najlepsze :)

      Usuń
  2. urocze dzieci i piękna sesja, fajnie że sama robisz zdjęcia, a do tego widać że pociechy dobrze się bawią :) dla mnie fotografia dziecięca to czarna magia, wolę robić zdjęcia dorosłym ;) nie mniej jednak podobają mi się twoje pomysły na dekoracje, więc zachowam je sobie jako inspiracje na następny rok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz i miłe słowa :) Zawsze podczas sesji staram się zapewnić luźną atmosferę, tak aby nie był to dla dzieciaków przykry obowiązek, ale zabawa :) Cieszę się, że dostrzegłaś to w moich zdjęciach. Powyższa sesja odbyła się 2 lata temu, jeśli miałbyś ochotę zobaczyć moje obecne realizacje to zapraszam na https://www.facebook.com/GracjanaPrzygodaFotografia. Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chłodny maj, skandynawskie klimaty, Wikingowie i koncert Sóley

Rekwizyty do sesji zdjęciowych i jak je znaleźć

Ale sztuki! Czyli filmy ze sztuką w tle