Bel Air

Roses, Bel Air, take me there....





Nie macie pojęcia, jak bardzo się cieszę, że luty dobiegł końca. Dlaczego? Otóż muszę przyznać, że nie był to dla mnie dobry okres. Masa stresu związanego z egzaminami, ciągła walka o dopełnienie wielu formalności w określonym terminie, oprócz tego drobne problemy mieszkaniowe i zdrowotne. Krótko mówiąc, wszystko zwaliło się na mnie jak lawina.
Przez ostatni miesiąc nie zaznałam ani chwili spokoju, każda moja próba odpoczynku od codzienności kończyła się fiaskiem. Lecz teraz, nareszcie, powolutku, zaczynam się wyciszać i zapominać o trudnej przeszłości. Jak myślicie, co w głównej mierze mi w tym pomaga?  Tak, tak, oczywiście, że muzyka! A dokładniej, Lana i jej nowy utwór Bel Air. Tak jak ona w swoim teledysku, tak i ja zatapiam się w różnobarwnych obłokach utkanych z moich myśli i przenoszę się do świata pełnego spokoju, dobrobytu i wszechobecnej zieleni. Najlepiej odpoczywam, wyobrażając sobie rozmaite kadry, odtwarzając obrazy z moich snów, przywołując w myślach dzieła znanych artystów. Po takim seansie w mojej głowie czuję się wręcz jak nowo narodzona. Szkoda tylko, że tak rzadko mogę pozwolić sobie na chwile błogiej przyjemności. Czasem jednak odpuszczam sobie pewne mniej ważne obowiązki, odkładając je na później i oddaję się błogim rozmyślaniom. Słuchając muzyki, oprócz wyobrażania sobie różnych kadrów, tworzę też projekcje teledysków. Moment, w którym zatapiam się we własnym świecie pełnym obrazów jest dla mnie tak ogromną frajdą, że całkowicie odcinam się od rzeczywistości i poświęcam tylko temu jednemu zajęciu. Pomyślicie pewnie, że nie wygląda to do końca normalnie, kiedy tak godzinami leżę z ogromnymi słuchawkami na łóżku i, czasem cicho podśpiewując, wyobrażam sobie przeróżne rzeczy. Ale uwierzcie, moi domownicy już zdążyli przywyknąć do moich dziwnych zachowań i już nawet kot nie szuka we mnie kompana do zabaw, tylko co jakiś czas zerka podejrzliwie zza rogu, jakby myślał: " Ech, ale ci ludzie są dziwni, kto za nimi nadąży..." Tak, ludzie są dziwni. Ale czy nie to właśnie jest w nich piękne? To, że każdy jest wyjątkowy, każdy posiada własne, lekko ekscentryczne zachowania. Pomimo, że ludzie nie są idealni, to trzeba im przyznać, że potrafią zaskakiwać. I to właśnie sprawia, że świat nie jest nudny.

Wracając jednak do tematu, przy okazji moich rozmyślań, wpadłam na pomysł, aby stworzyć kilka fotografii inspirowanych teledyskiem do Bel Air. Oto pierwsza z nich:



Wydaje się znajome, prawda? Tak, macie rację, pochodzi z serii Ballads & Romances z sierpnia tamtego roku (cała seria tutaj). Otóż często zdarza mi się odkrywać ponownie stare partie zdjęć, wykonując inny rodzaj obróbki i pokazując je w innej odsłonie. Specjalnie wybrałam właśnie to, gdyż było rozmyte już w fazie wykonania, a stosując jeszcze kilka filtrów w programie, uzyskałam pożądany efekt mgły. Następnie mała zmiana kolorów i voilà!


Na powyższej fotografii zastosowałam podobny sposób obróbki, jednak zamiast błękitu, zmieniłam kolory na odcienie różu. Zdjęcie to zostało wykonane na tle ściany, a za oświetlenie posłużyła mi zwyczajna lampka biurkowa. Jeśli mowa o dodatkach, to kapelusz pochodzi ze sklepu H&M, a storczyk jest sztuczny. Chciałam, żeby było delikatnie, a jednocześnie nie za mdło. Jak myślicie, udało mi się? Mam nadzieję, że tak. 

A jak Wam minął luty? Czy był to dla Was dobry okres, czy wręcz przeciwnie? Jaki jest Wasz sposób na odreagowanie stresu?

Zapraszam do komentowania i opiniowania zdjęć, a także do zapoznania się z teledyskiem do utworu Bel Air. Ja tymczasem lecę dalej odkrywać nieznane pokłady mojej wyobraźni. 
Jak zwykle pozdrawiam,
Grejs

Komentarze

  1. Zdjęcia są jak najbardziej wspaniałe, zwłaszcza zaskoczyło mnie jak niewiele potrzeba było do tego różowego. I tak jestem pod wrażeniem. Pisz dalej c;

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, naprawdę bardzo mi miło:) Zawsze robiąc zdjęcia, czy to na etapie tworzenia, czy obróbki, staram się stosować zasadę "mniej znaczy więcej". Tak samo jest z użytym sprzętem- zdaję sobie sprawę, że fotografia nie jest tanim hobby, dlatego (o ile jest to możliwe) eksperymentuję z przyrządami dostępnymi w domu (w tym przypadku wcześniej wspomniana lampka biurkowa), aby uzyskać podobny efekt do zdjęć wykonanych np. w studio. Takie kombinowanie naprawdę rozwija i pomaga radzić sobie w różnych sytuacjach.
    Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam,
    Grace

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chłodny maj, skandynawskie klimaty, Wikingowie i koncert Sóley

Ale sztuki! Czyli filmy ze sztuką w tle

Rekwizyty do sesji zdjęciowych i jak je znaleźć