Historia lubi się powtarzać, czyli czas i miejsce to samo, tylko modelka inna



Wchodząc dzisiaj na bloga musiałam przedzierać się przez warstwy pajęczyn, kurzu, brudu i nie wiadomo jeszcze czego. Domyślacie się pewnie jaka jest tego przyczyna. Tak, okropnie zapuściłam to miejsce nie wchodząc tutaj, nie odpowiadając na komentarze, nie dodając nowym postów. I po jakimś czasie blog ten zaczął przypominać opuszczony dom, z powybijanymi szybami, kurzem zalegającym od pokoleń i pająkami snującymi się po długich pajęczynach. Jest to oczywiście przenośnia, ale rzeczywiście dość długo już nie pisałam. Dlatego dzisiaj bardzo bym chciała napisać o pewnym wakacyjnym projekcie, o którym Wam jeszcze nie mówiłam.


Tak jakoś się złożyło, że sesja zgrała się datą z inną moją sesją (znajdziecie ją tutaj), tyle że została wykonana rok później i zmieniła się moja modelka. Stąd też tytuł posta. Wiecie już, że jak na razie rzadko pracuje z modelkami z prawdziwego zdarzenia, bo wydaje mi się, że najpierw powinnam nabyć trochę doświadczenia i wiedzy współpracując z rodziną czy znajomymi. Poza tym nie chcę, żeby osoba, która mi pozuje, była niezadowolona z efektu mojej pracy, no i, co tu dużo mówić, jestem dość nieśmiała w kontaktach międzyludzkich i często nie wiem, jak nawiązać odpowiedni kontakt z modelką. Mam jednak nadzieję, że już niedługo uda mi się jakoś przełamać i zorganizować sesję z kimś, kto naprawdę chce się zajmować fotomodelingiem. Wracając do tematu, chcę Wam dzisiaj przedstawić Olę, moją znajomą, która pewnego deszczowego dnia zgodziła się mi pozować.

Deszczowego? Jak to deszczowego? Przecież na zdjęciach ani śladu deszczu?!

Zdziwilibyście się, jakie w tym dniu pogoda płatała figle.Sesja miała już się nie odbyć, bo wciąż na przemian padało i świeciło słońce. Po jakimś czasie tych pogodowych anomalii byłam bliska załamania i już chciałam odwołać sesję, kiedy jednak rozpogodziło się i zaczęłyśmy zdjęcia w niedaleko położonym lesie. Domi wykonywała tym razem dwie role, jako pomocnik w trzymaniu blendy i modelka.
Tym razem jednak nie przygotowywałam się jakoś szczególnie do tej sesji, wszystko wypadło spontanicznie; nawet pomysł na sesję pojawił się dopiero dzień wcześniej, a stylizacje planowałam tego samego dnia rano. W mojej głowie tak naprawdę kotłowało się kilka pomysłów, w końcu zdecydowałam się na małą zabawę w odwzorowanie baśni.

Stylizacja
Ola:
Przygotowałam właściwie dwie stylizacje. Pierwsza to biała muślinowa koszula, na to założyłam moją starą pomarańczową sukienkę (która gości w mojej szafie już dobre... hm.. 5 czy 6 lat, ale wciąż ją uwielbiam, szczególnie jako alternatywę na ciepłe dni), która imitowała fartuszek, do tego dodatki, czyli: broszka z sową, pierścionek ze zwierzęcym motywem (nie, to nie Pieseł, to lis:) oraz pomarańczowy, który przypomina cukierki Nimm 2:) Kokarda na głowie to moja broszka (Stradivarius) No i buty, których tutaj niestety nie widać- ale widać je tu (sesja 70 again)
Druga to półbuty w stylu męskim, ulubiona spódnica vintage, pasek w folkowe wzory (lumpeks), ta sama koszula+ czerwony sweter; zmiana nastąpiła w kwestii dodatków: broszka- kokarda przy kołnierzu oraz cekinowy beret w tym samym odcieniu.
Domi:
Jej ubiór stanowi zwykła biała koszula, kamizelka w etniczny wzór, bandana przewiązana na szyi, jeansy i czarne trampki, czyli raczej prosto i po męsku.

Makijaż

Ola: 
A właściwie jego brak. Trochę tuszu do rzęs, cienia w kolorze nude, podkreślone brwi i lekko pomarańczowa pomadka. 

Domi: 

Tylko i wyłącznie puder i cień do brwi.

Fryzury

Ola:
Pierwsza odsłona: Uplotłam dwa warkocze, końcówki podkręciłam, a grzywkę urozmaiciłam trzema falami zrobionymi prostownicą. Druga odsłona: luźno, prosto, włosy rozpuszczone. No i beret. Tyle.

Domi: patrz niżej.

Obróbka

Przyznaje się bez bicia, że jakoś nie mogłam wybrać jednego sposobu obróbki, dlatego ta sesja jest tak różnorodna, jeśli chodzi o kolorystykę. Jednak wciąż dominują jesienne barwy: brązy, pomarańcze, zielenie, żółcie, bordo.

Rekwizyty:

  • koszyk wypełniony żywnością
  • bukiecik koperku
  • plastikowy ptaszek
  • dywan- skóra





Serię zatytułowałam "Hansel and Gretel" czyli "Jaś i Małgosia", bo, jak już pewnie zdążyliście zauważyć, inspiracją była dla mnie ta właśnie baśń z dzieciństwa. Dzień przed sesją skrupulatnie przypomniałam sobie tę baśń, czytając ją kilka razy z mojej książki z baśniami z dzieciństwa, o której wspominałam w tym poście (Ballads&Romances) Niestety nie udało mi się zaprosić żadnego mężczyzny na sesję, zatem postanowiłam ucharakteryzować na Jasia moją siostrę, która, bądź co bądź, ma dosyć androgeniczną sylwetkę i rysy twarzy ( Domi, to nie obelga!:) ) Długie włosy ukryłam pod kapeluszem, podkreśliłam brwi i co najważniejsze, dorysowałam jej wąsy (taka moja dygresja). Moim zamiarem było stworzenie opowieści na wzór baśni braci Grimm, coś tak jakby połączenie cosplay (Cosplay- ang. costume playing – przebieranie; źródło: Wikipedia) i edytorialu. 

Powyższe zdjęcie: kazałam moim modelkom pokazać przerażenie nadchodzącym niebezpieczeństwem; zdjęcie i mimika modelek tak mi się spodobało, że zrobiłam je zdjęciem tytułowym; zmieniłam trochę kolory tła na bardziej jesiennie i dodałam tytuł;



Miny pełne ciekawości połączonej ze strachem, i cieszący się ogromną popularnością dywan-skóra, który często gości na moich sesjach; poza Jasia (Domi) sugeruje wyższość nad siostrą (Ola)- taki był mój zamiar, chciałam ukazać Jasia jako tego mądrzejszego, starszego i bardziej ostrożnego



To zdjęcie obrobiłam tak, że przypomina bardziej kadr z serialu "Domek na prerii" i tak też mi się kojarzy; trochę denerwuje mnie to, że z roztargnienia "ucięłam" nogi modelce w niewłaściwym miejscu, przez co wyglądają nienaturalnie


Kiedy moja modelka zaczęła pałaszować ciasteczka z koszyka, pomyślałam, że wykorzystam ten moment i zrobię jej zdjęcie; wyszło słodko i naturalnie


Moje ulubione; wygląda dokładnie tak, jak chciałam, żeby wyglądało; kolorystyka typowo jesienna, do tego koszyk wypełniony po brzegi jedzeniem (które w trakcie sesji cieszyło się tak dużą popularnością, że nim się obejrzałam, koszyk był pusty:) i przyozdobiony jarzębiną, czerwoną wstążką, białą haftowaną pokrywką i obwiązany dookoła jedwabnym otokiem. Światło zastane+ blenda srebrna z prawej; kolory podkręcone w programie graficznym


Mina pełna podejrzliwości; zdjęcie zrobiłam zza pleców Oli, żeby nadać mu tajemniczości i znów zmieniłam trochę kolory w programie graficznym


Tutaj lubię pozę modelki, kazałam jej chwycić za dwa warkocze i odwrócić głowę lekko do tyłu, dzięki temu zdjęcie nabrało jakiejś takiej delikatności+ dodałam małą flarę, żeby było bardziej magiczne, jakby zwodniczy ognik, który chce ją doprowadzić do okrutnej wiedźmy


W tym przypadku trochę zaszalałam z obróbką, dodając kilka dodatkowych tekstur (drzewa, chropowaty kamień) i zmieniając nastrój zdjęcia na bardziej romantyczny, kadr też jest dość niecodzienny; doświetlenie blendą z prawej



To zdjęcie miało wyglądać zupełnie inaczej, powiem szczerze, że miałam pewne trudności z jego obróbką, ciągle mi czegoś brakowało, aż w końcu zabarwiłam je na brązowo; uwielbiam światło na tym zdjęciu: miękkie, boczne, ładnie podkreśla rysy twarzy modelki


Za to na tym zdjęciu strasznie lubię tło- niepokojące, stare, ogromne drzewa, nadają zdjęciu tajemniczości; poza tym postawiłam tutaj na rozmycia, niewyraźne kontury




Zmiana stylizacji i Ola przypomina bardziej Czerwonego Kapturka niż Małgosię, ale taki był zamiar; jak zwykle niezawodna spódnica vintage (którą mogliście już zobaczyć przy okazji tej sesji), zwisające gałęzie tworzą obramowanie modelki, poza w wykroku oraz lekko uchylone wargi nadają jej dziewczęcości, zmiana kolorów tła wyszła temu zdjęciu na dobre


To jedno z moich ulubionych ujęć, no i ulubione zdjęcie mojej modelki; kazałam modelce spuścić wzrok jednocześnie odgarniając włosy z twarzy, od dołu doświetliłam ją srebrną blendą; na ramieniu przycupnął jej znienacka ptaszek- a tak naprawdę przypięłam go do bluzki; troszkę się przesunął w trakcie robienia zdjęcia, ale cóż, mówi się trudno. Włosy z tyłu rozświetla światło słoneczne. 




Kolejne z moich ulubionych zdjęć; tak jak powyżej: doświetlenie dolne: blenda, z tyłu: słoneczne, no i plastikowy ptak wyjęty z jednej z ozdób w moim domu; bardzo się cieszę, bo to zdjęcie zostało wyróżnione jako jedno z polecanych na digarcie (Hansel and Gretel)




Ujęcie zza pleców Jasia, czyli bunt Małgosi


Jaś spoglądający z zaniepokojeniem, bo zgubił gdzieś Małgosię; dodałam trochę fioletowego filtra, tutaj nie zastosowałam żadnego dodatkowego doświetlenia



Pierwsze zdjęcie wykonane w czasie sesji, wśród fioletowych kwiatów; niestety wkradły się nieliczne przepalenia i modelka lekko zaczęła mrużyć oczy od nadmiaru światła; no i niezapomniane: 
- A tam co się dzieje?
- Jakieś zdjęcia w kwiatkach czy coś...


Na koniec oczywiście szczere podziękowania dla modelki (dzięki Olu, spisałaś się!) i Domi (dzięki za pomoc, miszczu! nie wiem co bym bez ciebie zrobiła!). 

Co myślicie o tej serii?
Piszcie w komentarzach!

Pozdrawiam,
Grace

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chłodny maj, skandynawskie klimaty, Wikingowie i koncert Sóley

Rekwizyty do sesji zdjęciowych i jak je znaleźć