Cześć! Nie zwykłam zaczynać wpisu w ten sposób, bo zawsze uważałam, że tak zaczynają osoby, którym brakuje pomysłu na odpowiedni wstęp, ale jako że ostatnio łamię wszelkie zasady (także te swoje), tak dzisiaj poczułam chęć na takie właśnie lekkie i niezobowiązujące przywitanie (bo przecież kto mi zabroni?). Właściwie skoro to wpis o Hiszpanii, to powinnam zacząć słynnym Hola! (koniecznie z odwróconym wykrzyknikiem na początku wyrazu, którego jednak za Chiny nie mogę znaleźć na klawiaturze) i uśmiechnąć się od ucha do ucha, właśnie tak, jak robią to Hiszpanie, nawet w stosunku do zupełnie obcych im osób. My, Polacy, raczej nie zwykliśmy tego robić, więc kiedy tylko przekraczamy granicę Hiszpanii i słyszymy tego typu pozdrowienie z ust przechodniów, najpierw jesteśmy zaskoczeni (ej, czemu on się do mnie odezwał?), potem zaczynamy się do tego przyzwyczajać, a na końcu sami odczuwamy nieziemską frajdę z pozdrawiania nieznajomych na ulicy i radosnego machania do nich (odmachał mi, ale su